INFORMACJA



Zapraszam was do siebie na Facebooku :)

NOWE OPOWIADANIE, ZAPRASZAM :)

sobota, 30 czerwca 2012

Rozdział 16 : Szczęście i odpowiedzialność

Zasypiasz, otulona miłymi wspomnieniami.
Śpisz, dryfując po morzu słodyczy i spokoju.
Budzisz się, pełna energii i radości , w przekonaniu, że ten dzień będzie piękny.
Czy tak wygląda ta szczęśliwa strona zakochania?
Hermiona miała okazję się o tym przekonać, przeciągając się na łóżku, obudzona przez delikatne promienie słońca. Jej usta formowały się w uśmiech, a w oczach coś migotało. Płomień uczucia, który wczoraj niespodziewanie odwiedził jej serce, jeszcze się nie wypalił. Wciąż ogrzewał jej ciało, a umysłowi dodawał nadziei.
W stanie błogiej półprzytomności podniosła się z łóżka i na palcach zbliżyła się do szafy, żałując, że jedyne co mogła z niej wyjąć, to szkolne szaty. Pospolite, szare, przyćmiewające urodę. Jakie miała szanse w takim stroju olśnić Dracona?
Dziewczyna szybko zganiła się za tę powierzchowną myśl. Nigdy nie należała do próżnego wianuszka dziewcząt, które skupiały uwagę chłopców za pomocą kuszącego ubrania, podczas gdy ich głowy były pustynią niemądrości. Hermiona zawsze uważała, że to charakter czyni człowieka wyjątkowym i teraz musiała być wierna wyznawanym wartościom. Draco lubił ją za osobowość, bo to właśnie nią wyróżniała się wśród roju dziewcząt. Ona przecież także nie zakochała się jedynie w jego aksamitnych włosach i stalowych oczach. To swoim humorem, spokojem i uprzejmością rozpalał jej serce.
Hermiona skinęła głową w geście przyznania sobie racji, wzięła ubrania w ręce i skierowała się do łazienki. Pomieszczenie nie było w najlepszym stanie, wszędzie walały się kosmetyki, szczotki do włosów, a nawet złoty brokat. Widocznie jej współlokatorki wczoraj musiały różnymi sposobami doprowadzić się do porządku po balu i ze zmęczenia nie sprzątnęły bałaganu.
Dziewczyna machnęła od niechcenia różdżką, chowając przybory do szafki i sprzątając brokat z podłogi, a potem włożyła na siebie szkolne szaty. Fryzurą postanowiła jednak przebić się przez schemat codzienności, układając brązowe włosy w kuszącym stylu. Gdy już była gotowa, wymknęła się na palach z dormitorium, nim Lavender i Parvati zdążyły się obudzić i zadać jej nowe pytania. Przeszła przez Pokój Wspólny, w którym siedziały zaledwie trzy osoby – reszta pewnie jeszcze smacznie chrapała po wczorajszej zabawie -  i wyszła na korytarz. Tutaj również panowała cisza.
To właściwie korzystny obrót spraw. Grono osób, które może ją wytykać palcami i zarzucać, że tańczyła z wrogiem, zawęziło się.
Na twarzy dziewczyny pojawił się lekki uśmiech, a jej wzrok powędrował w stronę okna, na ośnieżone szczyty gór, błyszczące w porannym słońcu. Nagle naszło ją wrażenie, że wszystko układa się pomyślnie i że wreszcie odzyskała porządek świata, o który walczyła, odkąd została wypchnięta z domu Malfoy’ów. Nie mogło być lepiej. Przeżyła wspaniały wieczór, Draco odwzajemniał jej uczucie, a jutro zaczynała się przerwa świąteczna…
- Hermiona! - omal nie podskoczyła na dźwięk swojego imienia, który zaraz odciął ją od rozmyślań. Obróciła się powoli i ujrzała doganiających ją Rona oraz Harry’ego. Ich twarze były paletami różnych emocji. Wiedziała, że to nie wróży niczego dobrego.
- Cześć - przywitała się miłym głosem. Zielonooki już otwierał usta, by odpowiedzieć, ale przerwał mu rudzielec, w którego niebieskich tęczówkach dominowała złość.
- Jak mogłaś?! – Hermiona tylko zamrugała, więc kontynuował ze zmieszaniem i gniewem zarazem -  Myślałem, że uda mi się jakoś  tolerować twojego wybranka, ale Malfoy?! Jak mogłaś się umówić z tą gnidą?!
- Ron, uspokój się! - warknęła dziewczyna, zirytowana jego wybuchem, a potem dodała łagodniej. Nie chciała się kłócić – To tylko wygląda tak źle…Pewnie myślicie, że Malfoy to dupek, ale on – mimowolnie się uśmiechnęła -…naprawdę się zmienił. Chciałam mu dać szansę, przecież każdy na nią zasługuje. No i wykorzystał ją. Nie żałuję, że z nim tańczyłam. On…nie jest taki zły.
- Wiesz co? Hańbisz nasz dom z tym śmieciem!- wykrzyknął rudzielec, którego słowa dziewczyny jeszcze bardziej rozgniewały. W oczach brązowowłosej pojawiły się iskierki irytacji.
- Przestań robić z tego jakąś wielką aferę, po prostu poszłam z nim na bal! I od kiedy to Gryfonom nie można tańczyć ze Ślizgonami? To jest właśnie ta zgoda domów, o której mówił Dumbledore!
- Ale to Malfoy, a ty już zgłupiałaś!
- No wielkie dzięki! On przynajmniej ma w sobie więcej męskości niż ty!
Ron się zatrzymał, wybałuszając oczy ze zdumieniem. Hermiona poczuła, że trochę przegięła, bo na policzkach chłopaka pojawiły się rumieńce, a w spojrzeniu przemknął smutek.
- Świetnie - mruknął i wyminął ich szybkim krokiem. Dziewczyna zacisnęła usta, nie mając pomysłu na zatrzymanie go. Czuła przez to wyrzuty sumienia, które wkradły się do jej beztroski. Uświadomiła sobie, że ten bal przyniósł jej nie tylko radość i uczucie, ale także odpowiedzialność za swoje czyny. Musiała teraz w oczach Gryfonów wyglądać jak zdrajczyni.
Jednak przecież Draco też musiał się borykać z tym problemem.
Harry nic nie mówił przez chwilę, obydwoje wpatrywali się w czubki swoich butów, aż w końcu zatrzymali się przed drzwiami do Wielkiej Sali. Hermiona spojrzała na niego.
- Czy ty też jesteś na mnie zły?-  spytała cicho.
- Wiesz…nie podoba mi się to, że umieściłaś swoje uczucia w Malfoy’u. Martwię się, że może cię skrzywdzić – jego mina wyrażała szczerość i niepokój. A potem kąciki ust chłopaka uniosły się do góry – Ale zawsze byłaś od nas mądrzejsza i ufam twoim decyzjom. Chcę tylko, żebyś uważała, dobrze?
- Dobrze - uśmiechnęła się z ulgą, a on to odwzajemnił. Dzięki jego słowom poczuła się trochę lepiej, lecz nadal gnębiła ją smutna mina Rona…Nie chciała go zranić, jednak było to nieuniknione w układzie zdarzeń, który sama stworzyła.
Razem weszli do Wielkiej Sali, która była już sprzątnięta, przywrócona do pierwotnego stanu i obfitująca w pustki, tylko parę osób grzebało w talerzach z rozespanymi minami. Draco był jednym z tych osobników. Leniwie pił sok, ale rzucił wzorkiem na wchodzącą Hermionę. Żadne z nich nie skinęło sobie głowami, by nie spowodować nieprzychylnych szeptów,  lecz to chwilowe skrzyżowanie spojrzeń wystarczyło na przywitanie.
Hermiona, powstrzymując uśmiech, usiadła przy stole Gryfonów. Rudzielec na jej widok prychnął, wbił wzrok w talerz i zaczął brutalnie dziobać bekon widelcem. Dziewczyna westchnęła w duchu, ale nie podejmowała próby rozpoczęcia rozmowy. Musiała dać mu nieco czasu na ostudzenie zazdrości.
Zaczęła więc w milczeniu przegryzać kanapkę, czując na sobie spojrzenia kilku osób –wszystkich Gryfonów, których oczy przypominały lasery. Skanowały jej każdy ruch, jakby szukając czegoś niepokojącego w dziewczynie, czegoś zdradzieckiego…
Spodziewała się, że tak to właśnie będzie wyglądać. Gryfoni przez jakiś czas potraktują ją z nieufnością i urazą…Miała nadzieję, że to godna cena za niebezpieczne uczucie.
Mniej więcej w połowie śniadania, Hermiona znów zerknęła na stół Ślizgonów. Draco widać był w innej sytuacji niż ona, bo rozmawiał i śmiał się z kolegami. Powinna czuć ulgę, ale nawiedzał ją również niepokój. Jak to możliwe, że Ślizgoni nie mają mu za złe tego balu?
Chłopak podczas kolejnego wybuchu śmiechu skierował swój wzrok na brązowowłosą. Uniosła kąciki ust w ciepłym uśmiechu. Skinął jej ledwo zauważalnie głową, co utwierdziło ją w przekonaniu, że dla niego warto znosić niezadowolenie Gryfonów.



Słońce powoli chowało się za horyzontem, przynosząc światu mrok i chłód.
Hermiona spacerowała po ośnieżonych błoniach, a z jej ust wydobywały się obłoki pary. W taki mróz lepiej było zostać w zamku, ale ona miała już serdecznie dość obrażonego Rona, ciekawskich spojrzeń Lavender i naglącej miny Ginny. Jak jeden wieczór może wpłynąć na całe najbliższe dni?
Pocieszała się faktem, że jutro pojedzie do domu na Święta i odpocznie od tego szaleństwa. Szaleństwa, którego sama chciała.
I wtem czyjaś dłoń przykryła jej oczy, zasłaniając pole widzenia. Z gardła dziewczyny wydarł się krzyk zaskoczenia. Nieznajomy przyciągnął ją do siebie i trzymał w uścisku. Automatycznie zaczęła się szarpać i zatrzymał ją dopiero rozbawiony głos przy uchu :
- Przestań mi się wyrywać.
- Draco?! – dziewczyna obróciła ku niemu twarz i oblała się rumieńcem, widząc znajome szare, błyszczące oczy. Chłopak uśmiechał się uwodzicielsko, nadal trzymając ją przy sobie.  Dopiero teraz dotarł do niej charakterystyczny zapach jego perfum.
- Miło, że zauważyłaś.
- Ty idioto! - delikatnie uderzyła go pięścią w ramię - Omal nie dostałam zawału!
- Uspokój się, to był tylko żart - to mówiąc, pocałował ją. Przez chwilę dotykali się wzajemnie ustami z rozkoszą, a potem Hermiona oderwała się od niego i zapytała:
- Co ty tu robisz?
- Chcę spędzić z tobą trochę czasu, a błonia to świetne miejsce.
- W takim razie przespacerujmy się - powiedziała z uśmiechem, ciesząc się jego obecnością.
Zaczęli iść powolnym krokiem wokół jeziora, jarzącego się ostatnimi błyskami słońca. Zimny wiatr muskał ich twarze, zabarwiając je szkarłatem, a ciszę przerywały jedynie ich oddechy. Jednak to milczenie nie było krępujące. Nie potrzebowali słów, wystarczyła bliskość i dotykające się raz po raz ciała.
Nagle z pamięci Hermiony wypłynęła kwestia, która dręczyła ją podczas śniadania. Zmarszczyła brwi, obracając twarz ku chłopakowi.  
- Wiesz, przez ciebie Gryfoni są na mnie źli. Zwłaszcza Ron - odezwała się z wyrzutem, ale jej głos zawierał żartobliwą nutę. Spojrzał na nią z pocieszającym cieniem w oczach.  
- Przejdzie im. Przecież nie robimy nic złego.
Uśmiechnęła się. No właśnie. Ich postępowanie odbiegało od definicji czegoś negatywnego.
- A jak tam u ciebie? Obyło się bez bójek? – zażartowała.
- Też są trochę wkurzeni, szczególne Pansy, jednak mam to gdzieś – wyznał, wzruszając ramionami.
- Ale…nie masz jakiś poważniejszych kłopotów?
- Raczej nie.
- Hm, dziwne. Wychodzi na to, że Ślizgoni są bardziej tolerancyjni niż Gryfoni.
- O czym ty mówisz? - coś w jego głosie zdradziło niepokój.
- Widziałam jak się śmiejecie do siebie i zastanawiam się…- jej wzrok padł prosto na jego oczy i wydawał się bardziej intensywny - jaką bajeczkę im powiedziałeś.
Draco westchnął, czując palące poczucie winy. Mógł przewidzieć, że Hermiona jest zbyt spostrzegawcza i mądra, by nie skojarzyć faktów.
- Oszukałem ich, żeby zostawili nas w spokoju - wyjaśnił po chwili ciszy.
- Co im powiedziałeś? - westchnęła zniecierpliwiona - Draco, ja się nie gniewam, tylko chcę wiedzieć.
- No, że…- spuścił wzrok - to jest zabawa, gra, zemsta. Że tak naprawdę nic do ciebie nie czuję.
- Z pewnością uwierzyli - mruknęła chłodniej niż poprzednio, gdyż mimo wszystko prawda trochę ją zraniła.
Chłopak niespodziewanie chwycił ją za rękę, powodując u ich obojgu falę ciepła.
- Ale to są kłamstwa - powiedział cicho, a na jego twarzy malowała się szczerość. Chciał ją zapewnić o swoim uczuciu. Nie wiedział, na ile będzie ono mocne, ale był pewien, że nie może stracić dziewczyny. Od zawsze zajmowała w jego sercu ważne miejsce. Przy niej miał wrażenie, że świat jest o wiele lepszy.
Hermiona skinęła głową, uśmiechając się z czułością. Nie podobało jej się to kłamstwo, ale wiedziała, że Draco chciał dobrze dla ich obojgu. Miała w nosie, że Ślizgoni teraz się z niej naśmiewają. To żadna nowość. Ważne, że Dracona nie ma wśród nich.
Na znak zgody przytuliła go, tak jak kiedyś, gdy byli jeszcze dziećmi. W obecnym czasie te wszystkie chwile nabrały nowego znaczenia. To już nie była przyjaźń, tylko coś znacznie mocniejszego.
Draco również ją objął i pogładził jej kręcone włosy, pragnąc by ten moment nigdy się nie skończył. To niesamowite uczucie dawało o sobie znać. Chłopak zdał sobie sprawę, że od dawna go nie doznawał. Czyżby to była miłość, jakiej zabrakło mu w domu?
Jego rozmyślania przerwała jednak Hermiona, która z uśmiechem pchnęła go na zimny śnieg.
- Hej! - zawołał, pokonując zaskoczenie i szybko chwytając ją za kostkę z mściwą miną. Pociągnął mocno i brązowowłosa straciła równowagę, również upadając na ziemię, tuż obok niego. Z udawaną złością wzięła do ręki garstkę białego puchu i rzuciła nim w stronę chłopaka. Wybuchnął śmiechem, podniósł się na kolana i przygwoździł ją do podłoża, nachylając się na dziewczyną z wesołymi ognikami w oczach. Teraz wydawały się być barwy srebra.
Hermiona nie przestawała się uśmiechać, czując jego ciepły oddech na swojej twarzy.
- Takiego cię zapamiętałam - szepnęła. Zdumiony Draco uniósł brwi, a potem w odpowiedzi ją pocałował.


Nic, naprawdę nic nie jest warte życia, oprócz miłości.
Dietrich Bonhoeffer

***

Notka miała być wczoraj, ale nie zdążyłam jej sprawdzić. W każdym razie dnia wczorajszego minęło 6 miesięcy istnienia tego bloga. Cieszę się, że nadal mam czytelników, że moja historia wciąż żyje ^^
Zmieniłam nieco wystrój. Nie wiem, czy na lepszy, wciąż pracuję nad opcjami blogspotu, więc...
Wakacje! No to teraz będę mogła napisać sporo naprzód. A Wam życzę miłego wypoczynku :)

sobota, 16 czerwca 2012

Rozdział 15 : Kłopotliwe pytania

Oto pierwsza notka Dramione na blogspocie. Wcześniejsze rozdziały zostawiłam na Onecie, ale są w linkach po prawej ;)
Komentować może każdy, wybierając profil anonimowy ;)
Zapraszam do czytania tego rozdziału, który dedykuję Romantycznej. Tą decyzję podjęłam spontanicznie, ale kryje się w niej podziękowanie za wspieranie mojej sympatii do Dramione i za książki, o których nie miałam pojęcia :* Liczę, że u Ciebie też pojawi się wkrótce coś nowego.


***

Bal nadal trwał.
Hermiona nie mogła uwierzyć, że na parkiecie spokojnie tańczą sobie pary, muzyka niewzruszenie opływa salę, a uczniowie normalnie rozmawiają. Nic się tu nie zmieniło, choć dla niej wszystko było inne. Jakby magia uwolniła się z różdżek i spoczęła na murach zamku, zmieniając ich szarość w złoto.  
Dziewczyna kroczyła przez Wielką Salę u boku Dracona, a w głowach obojgu ponownie rozgrywała się scena sprzed kilku chwil. Ten niesamowity moment, w którym pozwolili, by ich usta się zetknęły…
Znów weszli między wirujące pary, a chłopak czarującym ruchem chwycił jej rękę. Na jego bladej twarzy błąkał się delikatny rumieniec. Brązowowłosa podejrzewała, że jej policzki są całe czerwone i nawet nie starała się wypierać tej myśli. Pocałunek przecież przyprawił ją o utratę tchu.
Tańczyli bez słowa, wpatrując się intensywnie w swoje oczy. Ich ruchy były swobodne, choć w głowach kotłowało się wiele pytań. Jednak nierozsądnie byłoby je zadawać w sali pełnej świadków.
Po jakimś czasie zrobili przerwę, zwilżyli gardła sokiem i nawiązali niewinną rozmowę o sprawach, takich jak strój nauczycieli czy mordercze spojrzenia Rona, które co jakiś czas leciały w ich stronę. Dziewczyna czuła się z tego powodu winna, bo wiedziała,  że rudzielec mógł domyślić się prawdy. W końcu jej zniknięcie z Draconem było zastanawiające.
Po odpoczynku znów wrócili do tańczenia. Robiło się coraz później, ale na razie ani Hermiona, ani Draco tego nie czuli. Ożywiał ich wspólny taniec i nasilające się uczucie.
Dopiero godziny dwunastej uczniów ogarnęła fala zmęczenia, więc coraz więcej z nich kierowało się do wyjścia. Na środku zostało już tylko kilka par, a garstka osób siedziała przy stołach i dopijała smakowite soki. Połowa nauczycieli też opuściła salę.  
- Chcesz wracać? - zapytał Draco widząc, że Hermiona przystaje dla zaczerpnięcia oddechu. Na jego pytanie skinęła głową. Nie chciała przerywać tej bliskości, ale prawda była taka, że niemal padała z nóg i kolejne minuty na parkiecie groziły jej nieplanowanym omdleniem.
Opuścili więc salę, znaleźli się w cichych oraz zimnych korytarzach i ruszyli do swoich domów. Po pewnej chwili dziewczyna z zaskoczeniem stwierdziła, że blondyn nie skręcił do lochów, lecz dalej idzie obok niej.
- Co tu jeszcze robisz? - spytała, spoglądając na niego z nieskrywaną ciekawością. Teraz byli tylko oni i cisza zamku. Mogli już skończyć grę obojętności i porozmawiać…
- Odprowadzam cię - uśmiechnął się - To chyba nie problem?
- Nie…
Chciała coś jeszcze dodać, ale nie potrafiła. Wspomnienie ciepła jego ust odbierało jej mowę i zasiewało krępujące milczenie między nimi. Bo i Dracona opuściła teraz odwaga. Nie miał pojęcia, jaki zrobić dalszy krok. Czuł coś do Hermiony, jednak nie wiedział jak się do tego przyznać i czy to wpłynie na jego los…Dlatego tylko zaciskał wargi, czekając na znak sił wyższych. Może one, w przeciwieństwie do niego, mają plan?  
W końcu zatrzymali się przed portretem Grubej Damy, która spojrzała na nich ze zdumieniem, a potem postanowiła udawać, że jest pochłonięta przeglądaniem się w małym lusterku.
Hermiona miała wielką ochotę uciec do swojego dormitorium, ale wiedziała, że nie może tak tego zostawić. Musiała zadać pytanie, od którego zależeć będzie tak wiele…
- Podobał ci się bal? - zapytał chłopak luźnym tonem, jednak omijając wzrokiem jej twarz. Zmarszczyła brwi.
- Był całkiem udany…Draco - splotła palce w nerwowym geście, ale nie opuściła brody. Na dźwięk swojego imienia blondyn też spojrzał w jej oczy - Dlaczego mnie pocałowałeś?
- A dlaczego ty chciałaś?
- Pierwsza spytałam! - zdenerwowała się lekko Hermiona, gdyż wiedziała, że miał rację. Może to i on zaczął to szaleństwo, ale ona nie zrobiła nic, by je przerwać.  
Draco przez chwilę milczał w niezdecydowaniu, a następnie uśmiechnął się delikatnie i uniósł wymownie brwi, przez co wyglądał naprawdę atrakcyjnie.
- Granger, a dlaczego chłopak całuje dziewczynę?
Hermiona lekko rozpostarła oczy w zdumieniu. Mimo uśmiechu, stalowe tęczówki chłopaka były dziwnie poważne.
- Bo…się w niej zakochał - wyszeptała, czując że serce w piersi wali jej niesamowicie szybko.
- I z tego samego powodu mnie nie odtrąciłaś – jego uśmiech przybrał charakter łobuzerski, a dziewczyna nie mogła wytrzymać, pokonała dzielący ich krok i musnęła wargami jego usta. Poczuła jak chłopak się rozluźnia i jak odpowiada namiętnym pocałunkiem. Przeczesała mu czule jasne włosy, a on jeszcze bardziej przyciągnął ją do siebie. Teraz było inaczej niż za pierwszym razem. Pocałunki nie należały już do niepewnych i tęsknych, ale śmiałych i radosnych. Cieszyli się z odwzajemnionego uczucia.
Kiedy wreszcie skończyli i spojrzeli na siebie, ich miny wyrażały spokój i  trudne do zrozumienia uczucie spełnienia marzeń.
- Dobranoc - powiedział cicho. Uśmiechnęła się, a jej oczy błyszczały niczym gwiazdy.  
- Dobranoc.
Draco obrócił się i zaczął schodzić ze schodów. Hermiona rozmarzona jeszcze przez chwilę obserwowała jego oddalającą się sylwetkę, a potem z uśmiechem na ustach powiedziała hasło i weszła do Pokoju Wspólnego. Przy świetle kominka siedziało kilka dziewczyn i dzieliło się relacjami z balu. Brązowowłosa chciała przemknąć obok nich niezauważenie, ale wypatrzyła ją Lavender.
- Hermiona, czekaj! Musisz nam opowiedzieć jak było - zawołała, a reszta koleżanek zgodnie skinęła głowami. Policzki dziewczyny lekko poróżowiały, ale udało jej się zachować neutralny ton.
- Może jutro? Bo teraz jestem zmęczona i chcę się położyć…
- Daj spokój! Możesz nam chodziaż powiedzieć, czy cię pocałował? - zapytała Parvati z ciekawskim błyskiem w oku.
Tak. I to nie raz…
- Do niczego nie doszło - skłamała Hermiona automatycznie. Może i prawda była łatwiejszym rozwiązaniem, ale głos rozsądku szeptał jej, że nie powinna obwieszać całemu zamku swojego związku z Draconem. On też pewnie by tego nie chciał. W końcu ten fakt nagłośniony nie przyniesie nic dobrego, ani jej, ani jemu...
- Nawet nie cmoknął cię na pożegnanie? - drążyła Alicja Spinnet, a Hermiona zaczęła się niecierpliwić. Jednak gdyby okazała złość wydałoby się, że coś ukrywała…
- Dziewczyny, zostawcie ją - do Pokoju Wspólnego weszła Ginny. Miała zmierzwione włosy i wydawała się promieniować radością - Pewnie jest zmęczona.
O dziwo, koleżanki zamilkły. Może nie chciały się kłócić?
W każdym razie Hermiona skinęła rudowłosej z wdzięcznością głową i poszła za nią do góry. Tam Ginny spojrzała na brązowowłosą z zaciekawieniem.
- Ale mi powiesz, co? - spytała z uśmiechem. Dziewczyna przewróciła oczami.
- Ale to jutro. I ty też mi opowiesz o Harry’m - mrugnęła do niej i weszła do swojego pogrążonego w mroku dormitorium. Odetchnęła kilka razy, pragnąć rzucić się na łóżko i odpłynąć…Jednak zmusiła się do odwiedzenia łazienki, ściągnięcia z siebie pięknej sukni, wzięcia prysznica, włożenia koszuli nocnej i zmycia makijażu. Tak odświeżona dopiero położyła się na wygodnym łóżku i przymknęła oczy. Jej serce wypełniała radość. Mimo, że rozum nie pochwalał tego, dziewczyna cieszyła się z pocałunku jak dziecko. Miała wrażenie, że świat jest piękny.
Usnęła, widząc przed sobą czułą twarz Dracona.

Draco również nie mógł zapomnieć o tym balu. Ściągnął z siebie szatę i umył się, a jego myśli wciąż krążyły wokół Hermiony. Wiedział, że to się źle skończy, jednak nic sobie z tego nie robił. Jakiekolwiek będą konsekwencje, nie żałował pocałunku i swojego uczucia do niej. Wręcz przeciwnie, czuł się szczęśliwy i lekki jak piórko. Wszystkie troski zbladły, rozświetlone jej osobą. A może właśnie tak miało być? Może Hermiona miała wyciągnąć go z tej otchłani ciemności i pokazać inną drogę? Może u jej boku zacznie nowe życie?
- Tu jesteś - do dormitorium wszedł Blaise Zabini w swojej eleganckiej marynarce.
Mimo, że blondyn dzielił z nim dormitorium, nigdy nie przepadał za ciemnowłosym. Grabbe i Goyle byli nieszkodliwymi i pomocnymi głupkami, Blaise natomiast miał mózg i nie zawahał się go używać. Poza tym należał do arystokratów i wielbicieli czystej krwi. To również dzięki niemu Malfoy wpoił sobie wrogość do szlam.
- Cześć - mruknął Draco, wsuwając się pod ciepłą kołdrę. Nie miał ochoty na rozmowy.
- Mogę cię o coś spytać? - odezwał się niezrażony Zabini, spoglądając w stronę blondyna - Dlaczego poszedłeś na bal z Granger? Ta szlama podała ci jakiś eliksir czy co?
- Wydaje mi się, że to moje życie i moje decyzje.
- Niby tak, ale wszyscy Ślizgoni szeptają przeciwko tobie. Mogłeś sobie nie iść z Pansy, ale żeby wybrać Granger?! - w brązowych oczach chłopaka pojawiła się złość - Postąpiłeś głupio.
- Blaise, przestań! To takie dziwne, że chciałem się trochę zabawić? Czy to wy zwariowaliście, myśląc, że naprawdę mi na niej zależy?
Draco w duchu zdumiał się, jak łatwo przychodzą mu te kłamstwa. Przez całe życie żył wśród nich i teraz nawet mówienie nieprawdy o ukochanej szło mu jak po maśle.
Zabini nieco się zmieszał.
- A więc…ty się chciałeś zabawić? - wyjąkał niepewnie.
- Cóż za spostrzegawczość.
- Aha…W takim razie wybacz. Po prostu wyglądało to dziwnie.
- Wiem. Ale możesz powiedzieć wszystkim, że to tylko gra. Chcę się zemścić na Granger - uśmiechnął się porozumiewawczo. Blaise skinął głową, a na jego twarzy też pojawił się chytry uśmiech. Draco odetchnął jednak dopiero wtedy, gdy chłopak wszedł do łazienki.
Nie podobało mu się to, co powiedział, ale nie miał wyboru. Albo kłamstwo albo odtrącenie. A tego nie mógł znieść ze względu na ojca.
Westchnął i zamknął oczy, pocieszając się wspomnieniem ust Hermiony.

Czym jest słońce dla ziemi, tym miłość dla duszy.
Honoriusz Balzac
***
Wreszcie wróciłam na dobre do blogowego świata i zabieram się za zaległości.  
 Mam także prośbę. Lista osób powiadamianych została anulowana, gdyż sama już nie wiem, kto chce być informowany o nn. Dlatego też bardzo proszę chętnych o wpisanie się do Informowanych. Kto tego nie zrobi, nie będzie powiadamiany :)
Pozdrawiam.


piątek, 15 czerwca 2012

Przeniesienie

Blogspot kołatał się po mojej głowie przez jakiś czas, aż w końcu podjęłam decyzję. Onet jest fajny i ma sporo możliwości, niestety często przechodzi awarie. Dlatego dla świętego spokoju przeniosłam się tu. Mam nadzieję, że zarówno ja, jak i Wy, się tu odnajdziecie ;)

Obserwatorzy