Błędny Rycerz nie grzeszył ostrożnością, zatrzymując się z
piskiem opon – fioletowa smuga prędkości zmieniła się w stateczny kształt
pojazdu, którego drzwi zaraz się rozwarły.
Hermiona postawiła stopy na chodnikowej kostce, pokrytą
wilgotną warstwą potu ręką ściskając uchwyt walizki. Magiczny autobus ruszył w
dalszą drogę, ale ona nawet nie obejrzała się za siebie, rozpostartymi z
poruszenia oczami spoglądając na znajomą okolicę.
Promienie słońca okalały rządki jasnobrązowych domów
jednorodzinnych, a obraz ten przywodził na myśl scenę z utęsknionego snu. To
niesamowite, że wszystko tu trwało zgodnie z zapamiętaniem, choć poza obrębem
tej dzielnicy grzmiała nadchodząca wojna.
Dziewczyna powoli przekręciła głowę w lewo. Pragnęła w tę
stronę skierować kroki, bo wówczas znalazłaby się przed domem rodziców. Znów
ujrzałaby ich twarze napawające ją siłą. Utonęłaby w ich ramionach i
przeprosiła za wszystko. Gdyby tylko mogła…
Westchnęła głęboko, otarła zbłąkaną strużkę łez z policzka
i, aby nie musieć dłużej opierać się pokusie, ruszyła w prawo.
Nie minęło pięć minut, kiedy stanęła w cieniu pomalowanego
na szaro domu, górującego rozmiarami nad wszystkimi w okolicy. Otaczały go
metalowe pręty ogrodzenia, a zanim ciągnął się pas dziko rosnących traw,
których jeszcze ludzka ręka nie zdołała zniszczyć.
Domostwo nic nie zmieniało się od czasów, kiedy Hermiona po
raz pierwszy stanęła na jego progu u boku małego Dracona.
Dziewczyna ostrożnie położyła dłoń na klamce furtki, ale ta
pozostała niewzruszona wobec pociągnięć. Nawet nie drgnęła.
- Nie spodziewałaś się chyba, że pozostawię dom bez zaklęć
ochronnych?
W drzwiach budynku pojawiła się wysoka i szczupła kobieta,
która z założonymi rękami na piersiach przyglądała się poczynaniom brązowowłosej.
Panna Granger błyskawicznie uniosła głowę, mierząc spojrzeniem pokrytą
zmarszczkami twarz, która niewątpliwie kiedyś musiała lśnić urodą – obecnie
pozostał tam tylko jakiś cień dumy. Włosy pani Black zostały spięte w kok i
były splotem bieli oraz czerni, z przewagą tego pierwszego koloru. Pomalowane
na czerwono usta rozciągały się w nieznacznym uśmiechu.
Policzki dziewczyny oblały się małym rumieńcem, a ona sama
doznała niezbyt przyjemnego poczucia, że znów jest małą, głupiutką dziewczynką.
- Nie ma się przecież pani czego obawiać – odpowiedziała na
słowa, które zdawały się paść wieki temu. Brązowowłosa odkleiła dłoń od klamki
i przyjęła wyprostowaną postawę, chcąc udowodnić, że dorosła i nie da się tak
łatwo wyprowadzić z równowagi.
- Na wojnie można się wszystkiego spodziewać.
Uwierz mi, pamiętam czasy, w których Czarny Pan po raz pierwszy doszedł do
władzy. – Jej szare oczy pociemniały. - Nawet członek czystokrwistej i wiernej
mu rodziny nie miał pewności, że jest bezpieczny. Poza tym ostrożność to jedna
z moich cech. Może dzięki niej jeszcze żyję.
- No, na pewno nie zaszkodzi – przyznała Hermiona, trochę
uspokojona faktem, że dom Druelii chroni balon zaklęć. Uśmiech kobiety z
nieznanych przyczyn się powiększył.
- Miło mi cię znowu widzieć, Hermiono Granger. Możesz wejść.
Wnętrze też się niewiele zmieniło z umeblowania, a w
powietrzu nadal dryfował lekki zapach ziół, nad którymi Druella lubiła
eksperymentować.
Hermiona otrzymała jeden z trzech pokoi na górze. Nie był on
może duży, ale sprawiał wrażenie przytulnego, a okno wychodziło na naturalną
część okolicy. To najwięcej, na co w obecnych czasach mogła liczyć.
- Dziękuję – szepnęła w stronę kobiety, kiedy już
zlustrowała spojrzeniem całe pomieszczenie. Pani Black skinęła głową i wyszła bez
słowa.
Hermiona nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni zachodziła
w głowę, jak wygląda oczami Druelii. Czy była dla niej dziewczyną, której warto
pomóc czy nic nie znaczącą pomyłką jej wnuka? Ten obojętny wyraz twarzy mógł
oznaczać wszystko. Gryfonka miała w sobie jeszcze na tyle wrażliwości, aby
przejmować się zdaniem jej chlebodawczyni. Musiała jednak pamiętać, iż Draco
ufał swojej babci, a zatem ona także nie powinna się obawiać, że kobieta poda
jej truciznę zamiast herbaty.
Początkowe dni w tym irracjonalnie obcym domostwie nie były
dla Hermiony najłatwiejsze – gryzła ją kołdra, a ściany wokół niej zdawały się
zacieśniać jak pętla na szyi skazanego. Nie pomagała także postać Druelii,
która poza uprzejmością nie zdradzała żadnych uczuć. Rozmowa pomiędzy nimi
także nie chciała się kleić. Każda oddawała się własnym myślom i troskom – były
dla siebie jak duchy.
Podczas pewnego obiadu, który został ugotowany z przyprawką
starania, dziewczyna wbiła wzrok w jedzącą nienagannymi ruchami panią Black.
- Czy lubi być pani samotna? – spytała Hermiona, starając
się, aby jej głos odwzorowywał neutralny ton Druelii.
Kobieta połknęła kęs mięsa i przeniosła spojrzenie na
pytającą, podczas gdy jej brwi zmarszczyły się lekko.
- Jestem samotna od wielu lat. Kiedy Cygnus, dziadek
Dracona, zginął podczas ostatniej wojny, zostałam wdową i przestałam odczuwać
chęć kontaktu z innymi ludźmi.
- Przykro mi. – Hermiona nie chciała, aby na taki tor weszła
ich rozmowa. Teraz jednak musiała drążyć dalej, aby nawiązać jakąś więź z
kobietą. - Po której stronie walczył?
- Po obu. Początkowo odpowiedzieliśmy się za Voldemortem,
ale po jakimś czasie zrozumieliśmy, że ten człowiek to samo zło. Szedł do celu, choć jego ścieżka wyścielała się
coraz większą ilością trupów. – Choć Druella niemal się wzdrygnęła, jej głos
był głośny i silny. Oczy kobiety patrzyły się nieprzytomnie w rozmówczynię. - W
końcu namówiłam Cygnusa do zmiany strony. Nigdy nie byliśmy w Zakonie – zbyt
wiele budziliśmy wątpliwości. Ale Cygnus oddał życie za sprawę Dumbledore’a i
jego popleczników.
- Pani nie walczyła? – Hermiona czuła, że coś ją szarpie za
serce.
- Walczyłam, ale tego dnia… nie było mnie z nim. Po wojnie
przeprowadziłam się do tej mugolskiej dzielnicy, zabarykadowałam się w tym domostwie
przed resztą rodziny i starałam się jakoś żyć, choć każdy dzień był jak sen.
Zły sen. – Druella westchnęła ciężko, a jej oczy napełnił smutek. Wydawała się
teraz drobniejsza. - Bardzo lubiłam odwiedziny Dracona. Był moim małym
światełkiem. I ty także, Hermiono. Wasz śmiech sprawiał, że czułam, iż
oddycham. Pewnie zastanawiałaś się, czy mi ufać. Otóż nienawidzę Voldemorta tak
samo jak ty, bo również odebrał mi kogoś, kogo kochałam. A jeszcze bardziej
nienawidzę wojny. Nieważne po której stronie walczysz, śmierć tylko czyha na
twoje potknięcie. – Zdecydowanie w spojrzeniu babci Dracona zmieniło się w żal.
Opadł na nie całun ciszy.
- Boję się o Draco – wyznała w końcu Hermiona, z troską
przejeżdżając dłonią po blacie stołu, jakby wyobrażała sobie, że drewno jest
skórą ukochanego. - Nie wiem, czy gdyby on… zginął, zachowałabym na tyle
odwagi, aby żyć dalej, bez niego.
- Młodzi chłopcy to ulubione ofiary wojny – rzuciła cicho
pani Black, a potem uśmiechnęła się smutno. - Wybacz. Wiem, że jestem
zgorzkniała.
- To zrozumiałe. – Dziewczyna odchrząknęła, aby przegonić
gulę w gardle. –Przynajmniej nie boi się pani mówić otwarcie o śmierci.
- Nie uważaj siebie za mniej odważną, Hermiono. –
Niespodziewanie pomarszczona, ale zgrabna dłoń Druelii nakryła zimną rękę panny
Granger. - Trzeba mieć sporo siły, aby walczyć o zakazaną miłość.
Potem było już lepiej. Tamta rozmowa otworzyła nieco na
siebie obie panie. Zaczęły witać się lekkimi uśmiechami, częściej nawiązywać
konwersacje, a nawet wspólnie urzędować w kuchni. Pani Black nadal nie
potrafiła wyzbyć się z siebie nutki chłodu i przygnębienia, jednakże w jej oczach
nieraz pojawiały się wesołe ogniki. Hermiona podejrzewała, że odzwyczaiła się
już od towarzystwa, a obecna odmiana była dla niej całkiem przyjemna. Ona także
zaczynała przywiązywać się do tej skrytej przed wojną rezydencji. Często
zdarzało jej się spoglądać w stronę jej rodzinnego domu albo wypatrywać na
ulicy znajomych twarzy rodziców, jednakże miała poczucie, że w razie potrzeby
jest ktoś, kto wyciągnie do niej pomocną rękę.
W środku lipca, kiedy nieświadome ponurych czasów słońce
zalewało okolicę złotem, u progu jej nowego domu zjawiły się trzy osoby.
Hermiona szybko rozpoznała ich twarze i poprosiła Druellę, aby wpuściła
przybyszów do środka. Wtedy od razu rzuciła się im na szyję. Z ulgą
zaobserwowała, że w uścisku Rona nie ma już żadnego podtekstu.
- Co u Luny? – zapytała go przy okazji. Chłopak rozchylił
wargi w mimowolnym uśmiechu, z którym wyglądał naprawdę ładnie.
- Póki co jest bezpieczna. I wciąż nie traci humoru –
przyznał. No tak, w obecnych chwilach takich osób trzeba było szukać ze świecą.
Hermiona skinęła zadowolona głową i zaprowadziła gości do
salonu. Druella w wyrazie uprzejmości przyszykowała im herbaty, ale nie
przyłączyła się do rozmowy, zostawiając przyjaciół samych. Na początku
rozmawiali o życiu codziennym, które teraz nie było wcale takie zwyczajnie,
jakby się mogło wydawać z nazwy. Panna Granger wyznała, że mieszkanie u pani
Black wcale nie jest złe i że ukrycie się tutaj należało zaliczyć do udanych
pomysłów. Potem Ginny opowiedziała trochę o napiętej sytuacji w domu Weasleyów.
W końcu jednak musiało paść to pytanie.
- Idziesz z nami? – Harry wbił w przyjaciółkę uważny wzrok.
Hermiona przed zaśnięciem zawsze myślała o misji zniszczenia
horkruksów. Były chwile, w których z determinacją zaciskała pięści i chciała
dołączyć do przyjaciół. Nadciągały także momenty niepewności. Jeżeli odmówi,
poczucie złamanego obowiązku będzie drapać jej serce. Jeżeli się zgodzi, coś w
niej zawyje z żalu. Prawda była taka, że wciąż liczyła na jakiś korzystny układ
zdarzeń, który pozwoli jej dostać się do Dracona.
Teraz jednak musiała podjąć ostateczną decyzję. Druella radziła
jej, aby została, bo jeśli któryś ze śmierciożerców odkryje jej
,,zmartwychwstanie’’, konsekwencję mogą odbić się na Draco. A tego nie
chciałaby pod żadnym pozorem. Nie po to odstawiała to haniebne przedstawienie z
Pansy, aby teraz się ujawniać.
Obrzuciła smutnym spojrzeniem siedzących naprzeciwko niej
przyjaciół i ze zdumieniem okryła, że coś się w nich zmieniło. Nie, nie
chodziło o błysk zmęczenia w ich bladych twarzach. Miała na myśli nową aurę,
która unosiła się niewidoczna dla oczu nad trójką. Była w niej przyjaźń, ale
także coś więcej. Zrozumiała, że połączyli się oni ze sobą twardym łańcuchem
zżycia. Stali się paczką, która zaczynała się na nią zamykać. To nie była ich
wina. Przez ostatnie wydarzenia Hermiona zaczęła od nich odstawiać, zajmować
myśli Draconem i wyznaczać sobie inne priorytety. Oni zaś byli ludźmi Zakonu
Feniksa, młodymi wojownikami, trójką wybranych. Miejsce brązowowłosej już nie
było wśród nich – zajęła je Ginny. Ona
zaś wybrała inną ścieżkę – równie ciemną, ale nasączoną ciężarem uczucia.
Dlatego teraz wypadające z jej ust słowo wydawało się
lekkie.
- Nie.
Oczywiście przyjaciele nie wyglądali na szczęśliwych. Ron
spuścił zawiedzony głowę, a Ginny zacisnęła ze smutkiem usta. Ale Harry jedynie
skinął głową – on wiedział, domyślał się stanowiska Hermiony już od jakiegoś
czasu. I ten fakt nie budził w nim złości. Szanował decyzję przyjaciółki, a ona
była mu wdzięczna za zrozumienie. Czasami w przyjaźni należało także odpuścić.
Harry wręczył jej złotego galeona.
- Czy to jest…? -
spytała dziwnie poruszona.
- Tak. Zaczarowana moneta. Twój wynalazek. W Zakonie Feniksa
zrobił furorę. – Chłopak posłał jej ciepły uśmiech, a potem jego spojrzenie
spoważniało. - Chcę, abyś jedną z nich miała przy sobie. Kontaktowanie się
przez sowy jest zbyt ryzykowne. Gdybyś chciała nam coś przekazać… użyj jej.
- Dobrze, Harry. Dziękuję.
Czuła się spokojniej, wiedząc, że będzie istniła jakaś nić,
wiążąca ją z przyjaciółmi.
Cała czwórka spędziła ze sobą jeszcze trochę czasu, wdając
się w rozmowy i śmiejąc co jakiś czas. Kiedy za oknem pociemniało, goście
zaczęli się z żalem zbierać. Hermiona pocałowała każdego z nich w policzek,
życzyła szczęścia, a potem spuściła wzrok, aby ukryć kłębiące się w jej oczach
łzy. Przez długi czas miała jeszcze w głowie echo ich głosów i ciepło
policzków.
Czy już wtedy przeczuwała, że powinna zostać?
Drzewo wciąż stało na swoim miejscu, a wśród niego pałętały
się liście wspomnień. Jego pień trochę pogrubiał i urósł na długość, ale wśród
bruzd kory nadal dało się odczytać nietypowe działanie pozostawione przez
dwójkę małych przyjaciół.
,, H.G+D.M. = zawsze’’
Hermiona wpatrywała się na ten napis jak urzeczona, stojąc
pośrodku kwiecistej polany za domem Druelii. Dopiero po kilku tygodniach
odważyła się postawić stopę w tym miejscu. Wiedziała, że w jej serce będzie
wbijał się stos szpilek bólu, ale jednocześnie ogarnie je słodki wiatr
wzruszenia. Jak przez kotarę mgły przypominała sobie moment, w którym gałęzią
rzeźbiła po korze, a Draco przyklaskiwał jej uśmiechem. Odżywały w niej
wspomnienia, leżące gdzieś pośród trawy i w cieniu drzewa – ta łąka była ich
ulubionym miejscem spotkań, gdzie pod płaszczem ciszy i promieni słońca mogli
porozmawiać na wszystkie tematy.
Jej rozmarzone oczy zalśniły od łez.
Byli wówczas tacy głupi i naiwni, ale jakże szczęśliwi!
Chciała cofnąć się w przeszłość, ukraść zmieniacz czasu i powrócić do chwil
dziecięcych, gdzie wszystko wydawało się wyścielone łatwością. Wówczas inaczej
by to rozegrali. Lucjusz nigdy by się nie dowiedział o ich przyjaźni, a Draco
nigdy nie musiałby męczyć się z nakazem zabicia jej…
Od tego czasu przychodziła na polankę niemal każdego dnia.
Siadała przy drzewie i pogrążała się we wspomnieniach, czując się jak
staruszka, która przeżyła już wiele i teraz pozostały jej jedynie obrazy w
głowie.
Druella z niejakim zaniepokojeniem obserwowała jej wycieczki
na łąkę. Bała się, że dziewczyna z tęsknoty popadnie w jakiś obłęd. Jej rana na
sercu po stracie ukochanego już zakrzepła, ale u Hermiony nadal tryskała krwią.
Kobieta z coraz większym trudem spoglądała na cierpiącą w milczeniu
podopieczną. W końcu postanowiła wyrwać się z bezczynności.
Kiedy emocje nas przytłaczają, nieraz zatapiamy się w
materacu łóżka i zaciskamy oczy. Draco również szukał pocieszenia na miękkiej
pościeli i starał się zagłuszyć krzyczący głos, który świdrował mu czaszkę.
Nie, to nie był krzyk, tylko pełne bólu wycie, które powinno wydobywać się z
gardła zwierzęcia, a nie człowieka. Co dziwne, nie pamiętał rysów twarzy torturowanego
w salonie nieszczęśnika, ale jego głos utkwił mu w pamięci, choć ucichł dobre
kilka minut temu wraz z zastygnięciem ciała cierpiącego. Lucjusz lubował się w
zadawaniu bólu na salonowej posadzce i bardzo często kazał Draconowi być
świadkiem jego ,,przesłuchań’’. Nieraz chłopak myślał, że widok wijącego się na
ziemi człowieka wywoła w nim wymioty, jednakże ostatecznie nigdy nie zwracał
zawartości żołądka. I całe szczęście, bo ojciec nie byłby zadowolony z jego
słabej psychiki.
Draco widział już w swojej haniebnej branży śmierciożercy
kilka torturowań i śmierci, ale nigdy jeszcze nie zadawał ich własną różdżką.
Czuł jednak, że to niebawem nadejdzie – wizja stania się ponownym mordercą
wisiała nad nimi niczym czarne chmury.
Od zakończenia roku Voldemort nie zawitał jeszcze u ich progu
i chłopak modlił się, aby nigdy do tego nie doszło. Wiedział, że wizyta tego
diabła zawsze zostawia po sobie zimny wiatr, który chłodzi duszę.
Najbardziej martwił go jednak Snape. Ten podstępny gad,
przeklęty morderca, który umiał tylko zdradzać. Mężczyzna rzadko bywał w domu
Malfoyów, ale póki co jeszcze nie wydał Dracona. Taka niepewność doprowadzała
chłopaka do szału. Nie miał pojęcia, co kryje się za tą niewzruszoną twarzą.
Przecież Mistrz Eliksirów znał prawdę – wiedział, że blondyn wcale nie zabił
Hermiony i jest przeciwny stronie śmierciożerców. A jednak milczał. Może nie
widział interesu w wydaniu tego sekretu, może wiązała go jakaś tajemnicza
przysięga wierności Dumbledore’owi, a może zwyczajnie czekał na odpowiedni
moment. Draco mógł jedynie czekać na jego ruch, drżąc z obawy. Zastanawiało go
stronnictwo Snape’a. W końcu to on odkrył, że Hermiona podszywa się pod Pansy –
dlaczego poleciał z tym do zmarłego dyrektora, a nie do Czarnego Pana? Czyżby
tkwiła w nim jakaś iskierka dobra? Ale zaraz pojawiało się przypomnienie bezwzględnego
morderstwa Dumbledore’a. Wówczas Snape się nie wahał. To odsłaniało, kim
naprawdę był.
Nagłe jego rozmyślania przerwało wołanie z dołu. Głos na
szczęście należał do matki. Zaniepokojony chłopak zwlókł się z łóżka i powoli
zszedł na dół. Ku jego zaskoczeniu w salonie siedziała babcia Druella.
- Co…? – wyszeptał i przez jedną chwilę jego oczy zapełnił
strach. Czyżby Hermionie się coś stało, czyżby wszystko się wydało?
Ale przybyszka nie wyglądała na strapioną – wpatrywała się w
niego spokojnym wzrokiem. Obok niej siedziała jej córka – Narcyza. Ta również
miała w oczach zaskoczenie.
- Babcia nas odwiedziła. Przywitaj się – odezwała się jego
rodzicielka nieco nerwowym tonem. Nic dziwnego. Druella ostatni raz przybyła do
ich domu trzy lata temu na święta. Przez resztę czasu komunikowała się z nimi
poprzez listy. Jej wizyta obleczona była w zaniepokojenie.
- Witaj, babciu – szepnął Draco i pocałował ją niepewnie w
policzek. Ze zdumieniem dostrzegł w jej oczach niezwykle ciepło, a w gardle
poczuł dziwne drapanie. Dawno już nie widział swojej ukochanej babci.
Zapomniał, jak bardzo lubił przebywać w jej obecności.
Dopiero teraz pojął, że nie przyszła tutaj w zwykłe
odwiedziny. Coś się stało.
- Witaj. Przyszłam do was, bo ta samotność mnie przytłacza.
Poza tym wojna… boję się, że może wam się coś stać – wyjaśniła kobieta szczerze
zatroskana. Narcyza skinęła głową z poważną miną i poszła zaparzyć im kawę.
Draco z ulgą zorientował się, że Lucjusz opuścił dwór – pewnie poszedł na
jakieś spotkanie z kolegami z fachu. Albo mieli tak wielkie szczęście, albo
Druella miała dobre przeczucie.
Babcia wykonała szybki ruch – sięgnęła do kieszeni i podała
mu zwiniętą kartkę papieru. Skinięciem głowy dała znać, aby ją przeczytał.
Draco starał się to zrobić jak najprędzej.
Hermionie
nic nie jest, ale bardzo za tobą tęskni. Pomyślałam, że chciałbyś ją odwiedzić.
Możesz dziś zostać u mnie na noc. Narcyza powinna się zgodzić. Drugiej takiej
okazji nie będzie.
Coś wykonało radosnego koziołka w jego sercu. Spojrzał
kobiecie w oczy i pokiwał energicznie głową.
Narcyza faktycznie nie sprawiała problemów. Trochę zdziwiła
ją ta propozycja, ale wobec swojej matki nie była podejrzliwa, a zatem zgodziła
się na jedną noc u babci.
Draco od dawna nie czuł się tak szczęśliwy.
Druella nie powiedziała dokąd idzie. Hermiona uznała, że
kobieta nie ma obowiązku spowiadania się jej ze wszystkiego, a zatem po prostu
wzruszyła ramionami i poszła odwiedzić swoją polankę. Słońce już zaszło, a ona
nadal siedziała zamyślona wśród trawy, jakby była duchem, zawieszonym pomiędzy
teraźniejszością a przeszłością. Miała świadomość, że zachowuje się obsesyjnie,
ale… echo wspomnień było lepsze niż pustka.
Nagle usłyszała gwałtowne wciągnięcie powietrza – i to nie
przez nią. Obróciła głowę, a ktoś w tym samym momencie położył jej dłoń na
ramieniu. Wydała z siebie okrzyk zdumienia.
Przed nią stał Draco. A może raczej jego wspomnienie.
Wyglądał tak samo jak ten z rzeczywistości – identyczna jasna grzywka na czole,
dumna postawa ciała, oczy barwy szarego nieba, które obecnie dziwacznie się
rozszerzały z zachwytu. Niestety wiedziała, że dotyk jego dłoni nie jest
prawdziwy. Tak silnie o nim myślała, że już zaczęła sobie go wyobrażać
stojącego przed nią, jak gdyby nic się nie stało. Jak gdyby nigdy się nie
rozstali.
- Tak się cieszę – wyszeptał tymczasem ulepiony z iluzji
chłopak i porwał jej oszołomioną postać w ramiona. Jego uścisk był dziwnie
materialny, a ciepło ciała dziwnie prawdziwe, ale przecież to nie mogła być
rzeczywistość.
- Przestań – jęknęła utrapiona, starając się sprawić, aby wytwór
zniknął i nie dręczył jej serca. Draco spojrzał na nią z przykrym zdumieniem,
puszczając jej ciało.
- Co się stało?
- To, że nie jesteś prawdziwy… - Spuściła przygniecione smutkiem
oczy.
- Oczywiście, że jestem. – Uniósł do góry jej podbródek, nie
kryjąc cienia figlarnego uśmiechu, który tak kochała. - Hermiono, Druella mnie
tutaj ściągnęła. Udało jej się przekonać moją mamę na jedną noc. Też mi się
wydaje, że to tylko cudowny sen…
Dziewczyna zadrżała z radości. W jej oczach coś
zabłyszczało, podczas gdy on odnalazł jej usta i pocałował je namiętnie. Świat
pogrążał się już w ciemności nocy, ale dla nich chyba jeszcze nigdy nie było
jaśniej.
- O mój Boże, tak tęskniłam – wyszeptała, wtulając się w
jego ramię. Draco w odpowiedzi ucałował ją w czubek głowy.
Druella przygotowała im kolację, zupełnie tak jak za dawnych
czasów. Siedzieli razem przy stole, a ich usta same się uśmiechały. Kobieta
również wyglądała na szczęśliwą. Radość i czułość w twarzach tych młodych była
dla niej jak miód na smutek.
Po posiłku udali się do pokoju Hermiony. Dziewczyna zajęła
miejsce na łóżku, a on na jej krześle. Obydwoje czuli, że dzisiejszej nocy nie
zmorzy ich sen. Każda wspólna minuta była na wagę złota.
- Podoba ci się tutaj? – spytał pierwszy chłopak, troskliwie
marszcząc brwi. Skinęła ochoczo głową.
- To naprawdę dobra kryjówka – przyznała z uśmiechem. Zaraz
jednak spłynęła na nią powaga. – A jak u ciebie? Czy twój ojciec…?
- Jest tak samo okropny jak zawsze. Śmierciożerstwo to służba
diabłu. – Westchnął ciężko. W jego twarzy wyraźnie odbijało się przygnębienie. Wyglądał
teraz starzej, jakby cierpienie ukradło mu młodość i wigor. Kiedy jednak
spoglądał na dziewczynę, w jego oczach lśniła jakaś łagodność. - Ale nie mówmy
o tym. Mamy tylko jedną noc. Potem chyba musimy czekać na koniec wojny.
Przez głowę Hermiony nagle przeleciała myśl o horkruksach,
dzięki którym szanse Voldemorta słabną. Czy powinna o nich wspomnieć, aby
podnieść chłopaka na duchu? Chciała to zrobić, ale wiedziała, że wdzieranie się
w umysły mogłoby ich zgubić. Malfoy co prawda całkiem dobrze opanował sztukę
leglimencji, jednakże… nie mógł równać się z Czarnym Panem.
- Poczekam, ile będzie trzeba – zapewniła ze zdecydowaniem w
głosie. Usta Ślizgona ułożyły się w delikatny uśmiech, ale jego patrzące na jej
twarz oczy zasnuła jakaś mgła zamyślenia.
- Nad czym myślisz? – spytała po chwili dziewczyna. Blondyn zamrugał,
a gdy jego powieki na powrót się rozchyliły, szare tęczówki zdawały się odżyć
pod wpływem ogników pożądania. Hermiona poczuła, że ten sam ogień łaskocze jej
serce.
- To nasze ostatnie wspólne chwile na bardzo długi czas. Chciałbym…
- Draco wydał z siebie ciche westchnięcie, które miało w sobie nutę zachwytu. Nagle
wstał z krzesła, a leżące na nim łachmany smutku i zmęczenia zdawały się opaść.
Znalazł się przy brązowowłosej w kilku krokach i ujął jej twarz w dłonie, nie
czekając na zgodę na pocałunek. W ruchu jego warg wyczuła różnicę. Teraz były
jak usta drapieżnika, smakującego swoją ofiarę. Wcale nie zgorszyło ją to
porównanie. Już dawno była niewolnicą uczucia do niego.
Czuła na policzkach jego przyśpieszony oddech, wypływające z
dłoni ciepło i zapalające się dla niej oczy, a to był dopiero początek. Chłopak
przywarł do niej, a ona do niego; ich pocałunki obsypywały policzki, szyję i ramiona.
Po chwili zbędne koszule wylądowały na ziemi, zapięcia spodni zaczynały
puszczać. Bijące serca roztapiały się w lawę, która płynęła w żyłach wraz z ich
krwią. Po jakimś czasie wyprawiali cuda na łóżku obnażeni przed sobą jak nigdy
dotąd. To było niezwykłe doświadczenie – ujrzeć wszystkie skrawki ciała
ukochanej osoby.
Draco na ten niezapomniany moment pozwolił, aby myśli o
śmierciożerstwie pochłonął ogień pożądania. Ciało dziewczyny było białe i
kuszące, jego palce zaś zwinne, a usta spragnione. Zdał sobie sprawę, że pieści
właśnie swoją osobistą boginię.
Hermiona tonęła w rozkoszy, a jej urwany jęk splatał się z
jego w melodii namiętności. Czuła się bezpiecznie w ramionach rysującego
językiem szlaczki po jej piersiach chłopaka – kochała jego dotyk, który
wprawiał ją w cudowne drżenie. Była gotowa oddać się ukochanemu całkowicie.
Draco odczytał tę prośbę z jej oczu i z zachłannością przyciągnął
ją ku sobie bliżej, aby jego nabrzmiały członek mógł znaleźć się w jej wnętrzu.
Kiedy do tego doszło, mieli wrażenie, że podniecenie rozsadzi ich od środka. Jęczeli
sobie w twarze swoje imiona, jakby były one najważniejszymi zaklęciami świata.
Czara ich miłości wreszcie całkowicie się wypełniła.
No. Przyznam, że jestem całkiem zadowolona z tego rozdziału - porządna długość, długo oczekiwana końcówka i tytuł, który napawa mnie dziwnym zachwytem. Jedyny minus jest taki, że tyle musieliście czekać. Przepraszam, kochani. Chwilami ta historia idzie mi jak krew z nosa, ale zawsze udaje mi się naskrobać kolejną notkę. Kto ciągle ma siły, aby czytać tego bloga, jest wspaniały ^^
Wiecie, że zakończenie się zbliża? Najśmieszniejsze, że wciąż zmieniam jego strategię. Nie chcę, aby było za słodko, jednak wyolbrzymiony dramatyzm też nie wyjdzie nikomu z nas na zdrowie. Muszę pomyśleć. W każdym razie zostało nam jeszcze jakieś 5 postów do końca. Naprawdę mi szkoda, ale muszę wreszcie zamknąć ten rozdział i zająć się nowymi tworami.
Zbliżają się wakacje, więc świętujmy ;) Mam nadzieję, że do końca lata ta historia zostanie ukończona.
Pozdrawiam :)
O mój Boże....
OdpowiedzUsuńO kurde...
WOW.
No nie moge..
Ale się wzruszyłam :C
Jakie to piękne :C Płaczę, płacze jak bóbr!
Tyle czekalam na ten rozdział, i wcale a wcale nie żałuje. Tyle.. tyle emocji.. Chyba dzisiaj nie zasne z ich nadmiaru..
Tak właśnie myślałam, że Hermiona nie ruszy na poszukiwanie horkruksów.
A moment spotkania Draco i Hermiony? Obłędny. i końcówka... genialna...
Nie jestem w stanie nic więcej napisać , jeszcze trzęsę się z nadmiaru emocji.. :D
Jak to 5 rozdziałów? ;o
Teraz będe smutna ;c
Czekam z niecierpliowścią na nastęony rozdział, który (mam nadzieje) ukaże sie szybciej :D Za tydzień, wiesz :P
droga-do-milosci.blogspot.com/
Pozdrawiam M.
A no i jeśli zabijesz Draco i Hermionę, to ja zabije Ciebie :C
UsuńCzekaj, to bez sensu, bo nie napiszesz szczęsliwego zakończenia :D
Rzuce Crucio co najwyżej :P
Pozdrawiam M.
Bardzo dziękuję za komentarz - kiedy czytałam o tym, jakie emocje udało mi się w Tobie wywołać, poczułam się naprawdę miło.
UsuńTak, niestety tylko 5 rozdziałów. Nic nie trwa wiecznie, a ja muszę wreszcie skończyć tę historię, póki mam jeszcze jakieś siły.
Postaram się, aby nowy rozdział pojawił się szybciej - wiem, wiem, często tak mówię i niewiele z tego wychodzi. Ogólnie mam nadzieję, że końcówka jakoś płynnie wypłynie ze mnie ;P
Los Draco i Hermiony wciąż nie jest jeszcze przesądzony (nawet w mojej głowie), ale przyznam, że trudno jest zabić bohaterów i to jeszcze głównych ;)
Pozdrawiam.
Ehh... Poczułam smutek, gdy przeczytałam, że Hermiona nie należy już do trójki przyjaciół... Mam nadzieję, że chociaż z Draco jej się ułoży, ale coraz częściej mam wrażenie, że zabijesz ją, bądź jego, może nawet ich obu. Póki nie przyjdzie śmierć, nie?
OdpowiedzUsuńDzięki za opinię ;)
UsuńHah, dziwne, ale czuję jakieś złowieszcze zadowolenie z tego, że udaje mi się utrzymać was w napiętej niepewności. Trzeba jednak pamiętać, że każdego w końcu czeka śmierć.
Pozdrawiam :)
Rozdział jest wspaniały i opłacało się na niego czekać :)
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Aj naprawdę już kończysz?
OdpowiedzUsuńMi osobiście będzie brakowąło tej historii, bo pokochałam ją całym sercem.
Ciesze sie że Druella jest tak wspaniałą osobą i dobrze zajęła sie Hermioną.
przynajmniej dała im chwile szczęścia na które oboje zasługują.
No i aby nie rozstawali sie nazbyt długo.
Domyslam się jednak że obojgu jest cieżko ale mają siebie.
To najważniejsze w tym całym szaleństwie a Hermiona nie musi udawać Pansy.
Mam nadzieję że nie zakończysz zbyt dramatycznie.
Chciałabym aby jednak byli razem chociaz w jednym opowiadaniu.
Wydaje mi się że zasługują na szczęście.
pozdrawiam serdecznie.
u mnie nn na :http://pokochac-lotra.blogspot.com
Dziękuję za opinię :*
UsuńMnie też trudno będzie się odzwyczaić, że już nie będę musiała się martwić o to, aby napisać dla Was kolejny rozdział ^^ Bo w sumie to dzięki czytelnikom dobrnęłam tak daleko.
Przyznam, że nie wiem, jakie zakończenia mają inne opowiadania. Przewinęło mi się przed oczami wiele Dramione, ale rzadko które doczekało się ukończenia. Domyślam się jednak, że albo jest happy ever after albo czarna rozpacz. Chociaż nie, ostatnio czytałam pewnego naprawdę fajnego bloga, gdzie zakończenie miało słodko - gorzki smak. Postaram się iść w tym kierunku ;)
Pozdrawiam.
Eeeeeech warto było czekać *.*
OdpowiedzUsuńJak zwykle przepiękne porównania, poetyckie metafory i cudowny język. Na prawdę, jestem pod wrażeniem.
Fajnie, że nie zrobiłaś z Druelli takiej tradycyjnej dobrej babci, a kobietę, która ma w sobie to coś. Trudno do niej dotrzeć, ale kiedy się to w końcu zrobi jest cudowna. No i wizyta H, R i G.. Cholernie mnie poruszyło to mówienie o ich przyjaźni.. że Hermiona już nie jest ich częścią, że Ginny zajęła jej miejsce.. To takie smutne kurde xD
Najbardziej podoba mi się jedno zdanie: 'Trzeba mieć sporo siły, aby walczyć o zakazaną miłość.' Cholernie piękne
No i ta końcówka! Cudowna. Tylko mam pytanie, czy Hermi wyglądała wtedy jak Pansy?
Pozdrawiam, buziaki ;3
Dziękuję ślicznie :) Bardzo się cieszę, że wciąż jeszcze umiem was zadowolić albo zaskoczyć.
UsuńPrzyznam, że również lubię babcię Dracona ;)
Nie, w końcówce Hermiona nie była pod działaniem eliksiru. Właściwie zapomniałam o tym wspomnieć, ale odkąd znalazła się pod dachem Druelli, już nie stosowała czarów, bo i tak cały czas siedziała w domu.
Pozdrawiam :)
supper
OdpowiedzUsuńTrochę krótkawy ten komentarz, ale... dzięki.
UsuńBardzo mi sie podobalo. Zwłaszcza ostatni akapit ;) Masz świetny styl, czyta sie bardzo przyjemnie. Szkoda, że niedlugo bedziesz kończyć ta historie.. zamierzasz pisać kolejne opowiadanie o tej tematyce czy cos zupelnie nowego? :) Mam nadzieje, że na nastepny rozdział nie bedzie trzeba znów tak długo czekać :D Śliczny szablon :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję za każde miłe słowo ^^
UsuńJak na razie chyba zrobię sobie przerwę od tematyki Dramione. Lubię ją, ale... co za dużo to niezdrowo. Może jeszcze kiedyś wrócę z tego typu blogiem, ale to dopiero w dalekiej przyszłości. Przyznam, że zamierzam zacząć publikować nową historię, ale wolę jeszcze o niej nic nie mówić, bo mogę zapeszyć wenę ;)
Wydaje mi się, że kolejny rozdział będzie szybciej. Raz - zależy mi, aby już nie przeciągać tego opowiadania. Dwa - mam go już w 2/3 gotowy.
Pozdrawiam ;)
KOCHAM CIĘ!
OdpowiedzUsuńWyję, umieram, zdycham... Boże :c
Ty to potrafisz człowieka wzruszyć! Ta tęsknota dwójki zakochanych sprawiła, że ja też zaczęłam tęsknić, sama nie wiem do kogo. Wiem tylko tyle, że rozwaliłaś mi psychę xd
Nie no, żartuję ! :D
Uff, jak dobrze, że Druella powzięła jakieś kroki, bo z tego, co wiem to z miłości można nawet umrzeć xd
Ten napis na drzewie...BOŻE, MÓJ KOMPUTER TONIE W MYCH ŁZACH! :O
Ta końcowa scenka, coś pięknego. Bardzo dokładnie opisałaś ich pierwszy raz. Boże... Chusteczki mi się kończą :( WISISZ MI PUDEŁKO CHUSTECZEK ! xd
Idę po ręcznik do łazienki, bo serio zaraz mi komputer utonie! xd
Życzę weny i pozdrawiam ^^
PS. Śliczny szablon :)
Jej, naprawdę bardzo mi miło. Nie chciałam, żeby rozdział wprawiał czytelników w taki melancholijny stan, ale... Twoje emocje to skarb dla mojego opowiadania. A Twój komentarz sprawił mi dużo przyjemności ;)
UsuńPrzyznam nieskromnie, że też jestem dumna z tego napisu na drzewie, zwłaszcza, że planowałam przypomnienie o nim już od samego początku. W końcu to symbol przyjaźni xD
Cieszę się, że podobał Ci się ich stosunek, jednakże moim zdaniem wcale nie było tak dokładnie. Wolałam pewnych rzeczy nie mówić dosłownie. Poza tym nie mam doświadczenia i nie chciałam się ośmieszyć :P
Z tego wszystkiego zapomniałam - dziękuję za opinię i pozdrawiam ^^
Zostałaś przez nas nominowana do The Versatile Blogger Award! Więcej informacji znajdziesz na blogu http://jestcienkalinia.blogspot.com/ Pozdrawiamy! :*
OdpowiedzUsuńHej, Marzycielko! Jak super, że wróciłaś!:)
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały i bardzo wzruszający!
Dobrze, że Hermiona i Druella znalazły wspólny język. Teraz będzie już chyba dobrze.:)
Nie dziwię się, że Miona postanowiła zostać i nie szukać horkruksów. Gdyby się wydało, że jednak żyje, nie byłoby tak wesoło. I nie tylko dla Dracona, bo dla niej też.
Scena w ogrodzie Druelli była świetna! Te wszystkie wspomnienia... Coś pięknego!:*
Druella jest genialna! Świetnie, że wpadła na pomysł, by zaaranżować ich spotkanie. Dla tej dwójki było to lekarstwem na tęsknotę. Cudowne! Gdy czytałam o tym, jak Draco przybył do Miony i, gdy ona myślała, że on nie jest prawdziwy, strasznie się wzruszyłam. Pięknie to opisałaś!:*
Ich wspólna noc była bardzo romantyczna. Ta namiętność i tęsknota jeszcze bardziej ich do siebie zbliżyła. Coś cudownego.
Dobrze, że się spotkali. Widać, że to im niesłychanie pomogło.
Szkoda, że to już prawie koniec tego opowiadania. Naprawdę się do niego przywiązałam i strasznie pokochałam. Jest genialne!:)
Pozdrawiam cieplutko i życzę udanych wakacji!<3
Dziękuję Ci z głębokości mojego serca ^^ Twoje słowa pobudzają mnie do pisania. Cieszę, że mam takich czytelników ;)
UsuńJa również życzę Ci udanych wakacji :*
Nominowałam Cię do Liebster Award :> szczegóły tutaj: http://dramione-diabelskie-uczucie.blogspot.com/2013/06/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńBoże, Boże, Boże.
OdpowiedzUsuńDzisiaj nowy rozdział, zaraz się popłaczę ze szczęścia :D
Ja też !!! O której będzie wstawiony ?
UsuńDziewczyny, ale mi miło, że ta wiadomość Was tak ucieszyła. Rozdział pojawi się koło 18-19 wieczorem ^^
Usuń