Leżała na chłodnych kafelkach.
Otaczały ją pomarańczowe ściany — takie ciepłe i przytulne, wydawały się
naśmiewać z jej położenia. Nieopodal widziała nieruchome ciało kobiety. Na jej
twarz opadał woal czarno-siwych włosów. Nie było krwi. Szkoda. Krew to jakaś
oznaka poświęcenia, jakieś wyrażenie bólu. Zaklęcia są przeźroczyste. Jakby to
było dźgnięcie przez mgłę. Albo po prostu sen…
Lucjusz poszedł wszedł po schodach
na górę. Wiedziała, czego tam szukał. Inny śmierciożerca pomagał wybudzić się
swojemu koledze. Po chwili cała trójka była gotowa do wyjścia. W uścisku
okrytych czarnym materiałem ramion spoczywało dziecko. Machało zaniepokojone
rączkami i płakało, ale dźwięk tego krzyku do niej nie docierał. Cały świat
dziwnie spowolniał i ogłuchnął. Była jedynie laleczką na podłodze.
Jeden z nich podszedł do niej i
próbował podnieść. Nie mogła mu w tym pomóc, nawet jeśli by tego chciała.
Lucjusz coś do niego powiedział, a trzymający ją śmierciożerca machnął różdżką.
Uderzyła w nią chłodna fala ciemności.
Na
rozświetlonej słońcem polance stało
niewysokie drzewo. Hermiona się uśmiechnęła, wzięła ostrą gałąź i przyłożyła do
ciemnej kory drzewa, a potem wyryła na niej ,,działanie’’.
H.G + D.M. = zawsze
Przytulił
ją.
Dziedziniec
pod osłoną nocy i przykry puchem śniegu. Niespodziewanie zacisnął palce na ręce
brązowowłosej i przyciągnął ją do siebie. Była zaskoczona, ale nie protestowała,
pozwalając na ponowne zetknięcie się ich ciał. Zamknął oczy i złożył na ustach
dziewczyny pocałunek. Jej słodkie wargi po chwili oszołomienia odpowiedziały z
czułością i pożądaniem, a ręce rozpoczęły wędrówkę po jego ciele. Napełniony
radością wplótł palce w jej gęste włosy, zatracając się w rozkoszy.
Hermiona
wzięła płaczącą małą na ręce i zaczęła ją delikatnie kołysać. Wpatrywał się bez
słowa w dziecko. Jego
powieki zamrugały w szybkim rytmie. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie,
podchodząc do chłopaka i wychylając w jego stronę ręce z dzieckiem. Niepewnie
wyciągnął dłoń i musnął nią policzek córeczki. Mała już się uspokoiła,
spoglądając na nieznajomego zaciekawionymi oczkami. Przygarnął do piersi
dziecko z nadzwyczajną delikatnością, a jego usta rozciągnęły się w uśmiechu.
Jego zmysły wyrwały się z ciemności.
Draco poczuł krążące w jego ciele zmęczenie oraz mokry materiał, przesuwający
się delikatnie po jego rozpalonym czole. Spróbował otworzyć oczy. Po chwili się
udało. Widział przed sobą mrok rozganiany jedynie światłem świecy. Jakaś
kobieca sylwetka pochylała się nad nimi i dotykała jego twarzy. Po zielonych
oczach poznał matkę.
— Co…? — wyszeptał i chciał się
ruszyć, ale nie mógł, jakby jego ciało było w więzach.
— Spokojnie. Musisz być oszołomiony.
— Kobieta starała się mówić łagodnie, jednak w jej głosie drżało
zaniepokojenie. Odłożyła na bok chusteczkę, którą prawdopodobnie ocierała pot z
jego twarzy,. — Bardzo cię boli?
— Tak. Cholernie. — Skrzywił się.
Dopiero teraz dotarło do niego, jak bardzo jest poobijany. Wytężył pamięć, aby
dowiedzieć się, co się stało, a gdy mu się udało, miał wrażenie, że krew wrze
mu w żyłach.
Ojciec siłą wlał w niego
veritaserum, a potem domagał się prawdy. Draco starał się stawić opór
samoistnie wypływającym z ust słowom, jednak eliksir okazał się silniejszy.
Wyznał wszystko. Od ,,przebrania’’ Hermionę za Pansy po zostanie tatą tej
słodkiej dzieciny o oczach Malfoyów. Zdania wyrywały się z jego piersi w
towarzystwie charczenia gniewu, dało się je jednak zrozumieć. Gdy ucichły, nawet w twarzy Lucjusza — prócz
zadowolenia i pogardy — zaiskrzyło się zdumienie. Szybko jednak przywołał się
do porządku i twardą ręką zdzielił policzek syna. Nie mógł zatamować kipiącej z
niego furii.
— A więc nadal ją kochasz, tak? —
warknął, przygotowując różdżkę. Draco wcale nie bał się spojrzeć mu w oczy na
znak potwierdzenia. — Zawiodłem się na tobie. Dawałem ci tyle szans, a ty je
pogrzebałeś na rzecz szlamy. To już koniec. — Te słowa nawet Lucjusza trochę
kosztowały. Mimo tego nie okazał litości. — Hańbisz sam siebie, za późno na
ratunek. Nie będę na to bezczynnie patrzył. Nie mam już syna, rozumiesz?
Mężczyzna wyraźnie czekał na reakcję
po takim wyznaniu, które potrafiło zmrozić serce. Istotnie, Draco ze smutkiem
zrozumiał, że faktycznie przekroczył pewną granicę i żadne nowe układy czy
przysięgi go nie ocalą. W oczach ojca już umarł. Mimo tego nie miał zamiaru
dawać mu satysfakcji. Ten człowiek położył cień na całym jego życiu. Ten
ostatni raz chciał odważnie unieść głowę, jak więzień, któremu zawieszają na
szyję pętlę.
— A ja nigdy nie miałem ojca —
wyznał, rzucając mu pełne pogardy spojrzenie. — I nie nazywaj jej szlamą.
Lucjusz zacisnął usta w wąską linię
i poruszył różdżką. Na chłopaka spadł ogrom bólu; rzucił się na niego jak dzika
bestia i rozszarpywał jego ciało na kawałeczki.
— Szlama! — zawołał dobitnie
mężczyzna, a jego głos ociekał niewyobrażalnym jadem. Czy istniał na Ziemi
człowiek bardziej zacięty na punkcie mugolaków? Czy nawet Czarny Pan nie jest aż
takim ich przeciwnikiem? — Kiedy już ją dopadnę, każę ją zgwałcić naszemu
skrzatowi, tylko na takiego kochanka zasługuje!
Dygoczący w cierpieniu Draco
zamierzał ostrzec, że jeżeli ojciec tak postąpi, on wydrze się ze szponów
śmierci, wróci na ten świat jako duch i będzie go gnębił do końca jego
parszywych dni, jednak wypadające z jego ust słowa zmieniły się w jeden głośny
krzyk. Następne chwile rozmazały się w bólu. Kiedy to szaleństwo wreszcie
ustało, chłopak był już na skraju przytomności. Lucjusz niespodziewanie wyrwał
z jego głowy garstkę jasnych włosów.
— Dziecko… — wycharczał chłopak niemal
proszącym tonem, ostatkami świadomości pojmując zagrożenie. — To twoja wnuczka…
Mężczyzna prychnął.
— Bądź pewien, że nie pozwolę żyć
potomkowi z krwią szlamy.
Nim powieki Dracona opadły, ich
właściciel widział odchodzącego bezwzględnie ojca…
Te wszystkie wspomnienia były jak
węże wlewające mu jad do głowy. Chłopak czuł łzy w oczach. Nie mógł uwierzyć,
że wykazał się taka głupotą. Był największym egoistą na świecie. Powinien
zostawić Hermionę i dziecko w spokoju. Wolał już, aby jego dusza całkowicie
sczerniała, niż żeby zgasły dwa światła, które tak kochał.
— Zrób coś — jęknął do matki, wciąż
przyklejony zaklęciem do kanapy. Narcyza westchnęła. Jej twarz była bledsza niż
kiedykolwiek, jakby ktoś oblał ją mlekiem.
— Tak mi przykro… Zdaję się, że
nałożył na mnie Imperiusa. Nie mogę cię uwolnić. Nie mogę zrobić niczego, co by
ci pomogło — wyznała ze smutkiem, spuszczając oczy pod wpływem wstydu i bólu. —
Zawsze jestem jego lalką. Wybacz mi…
Draco nie wiedział, co odpowiedzieć,
więc jedynie spoglądał spod przymrużonych oczu na łzy, które staczały się z
policzków Narcyzy. Była słaba, zawsze taka słaba. Nawet w tej ostatniej
godzinie. Przez chwilę zawisła nad nimi niebezpieczna cisza. Zegar tykał zbyt
głośno. Śmierć już zacierała ręce. Czy Malfoy się bał? Nie o siebie.
I nagle drzwi się rozwarły,
rozdzierając też ciszę, a dźwięk ten był straszliwszy niż milczenie. Na tle
srebrzącego się blasku księżyca pojawiło się kilka czarnych sylwetek. Narcyza
odskoczyła od syna i oddalała się od niego o kilka kroków, jakby chciała uciec
od tego koszmaru. Tak słaba…
Draco nagle oprzytomniał, a wszelkie
zmęczenie stało się jedynie snem. Całe jego życie zdawało się skurczyć do tej
chwili. Dwaj śmierciożercy ułożyli obok niego na kanapie nieprzytomną Hermionę.
Serce chłopaka podskoczyło, czy to z ulgi, czy to z trwogi. A więc jeszcze
żyła! Mógł jeszcze raz spojrzeć na jej splątane jak brązowe węże włosy, dziwnie
zaróżowiony policzek i falującą nierówno pod kwiecistą sukienką klatkę
piersiową. Następnie przeniósł wzrok na płaczące dziecko na rękach Lucjusza.
Zacisnął pięści aż do białości.
Mężczyzna, widząc jego pełne
oburzenia spojrzenie, uśmiechnął się z drwiną, po czym zwrócił głowę w stronę
swoich kolegów, oznajmiając im, że ich pomoc nie będzie już dłużej potrzebna.
Śmierciożercy pożegnali się z nim i wyszli. Nawet się nie obejrzeli, jakby
rezydencją nie miały zaraz wstrząsnąć morderstwa.
Lucjusz tymczasem, ignorując krzyk
sprzeciwu jej ukochanego, wybudził Hermionę solidnym uderzeniem w policzek.
Teraz już na obu widniał poziomkowy ślad. Zdezorientowana dziewczyna jęknęła
głucho i zatrzepotała rzęsami. Na widok Dracona otworzyła szerzej oczy, w
których błysnął stos różnych emocji, od ulgi po lęk. A potem spróbowała zerwać
się z miejsca jak zdesperowana zwierzyna i wyrwać dziecko z rąk Lucjusza,
jednak ich oprawca potraktował ją tym samym zaklęciem co syna, unieruchamiając
ją na kanapie. Opadła na nią z dzikim krzykiem.
Słyszała swoje szaleńcze bicie
serca, które było jak bęben, dudniący przed przystąpieniem do ataku. W
momencie, gdy pani Black padła martwa na ziemię, Hermionę owładnęło jakieś otępienie.
Teraz z kolei jej ciało stało się płomieniem emocji. Nie rozumiała, dlaczego
znalazła się w tym koszmarze — dlaczego jest przywiązana do kanapy, dlaczego
obok niej siedzi wymęczony Draco, dlaczego jej małe słoneczko trzymają ramiona
tego okrutnika z lodem zamiast tęczówek. Ale liczyło się jedno — uratować tych,
których kochała. Cena nie miała znaczenia. Musiała coś zrobić!
Szarpała się z całych sił, jednak
niewidzialne łańcuchy nie zamierzały wypuścić jej ze swojego uścisku. Czuła, że
jej twarz pokrywa czerwień wysiłku, a z oczu ściekają łzy wściekłości. Wtedy
zrozumiała, że nie ma na świecie gorszego uczucia niż niemoc.
Doleciał do niej śmiech, a raczej
szpileczki śmiechu, które kuły jej serce.
— Skończyłaś już tę błazenadę,
szlamo? Pokażę ci lepsze przedstawienie — zapowiedział złowrogo starszy Malfoy,
wpatrując się uważnie w trzymane dziecko. Kiedy już myślała, że coś w nim
drgnęło, on pokręcił głową i spojrzał na swojego syna. — Ma oczy naszego rodu.
To obraza. Myślisz, że powinienem je wpierw wydłubać, nim ją zabiję?
Hermiona mogłaby przysiąc, że na
moment jednego ruchu rzęs blada skóra mężczyzny zmienia się w zwęglone mięso,
spomiędzy jasnych włosów wysuwają się ostro zakończone rogi, a w szarych oczach
zapala się diabelski blask.
— Błagam nie! — krzyknęła ze
wszystkich sił. Jej głos musiało słyszeć pół okolicy. — Błagam, zrób ze mną co
zechcesz, ale daj jej żyć! To dziecko, w niczym ci nie zawiniło! To ja, to ja,
zabij mnie…
Dalsze słowa zniknęły w gorącym
szlochu. Draco spróbowałby dosięgnąć dłonią jej palców i zamknąć je w uścisku
pocieszenia, gdyby tylko nie był tak zajęty sypaniem w mężczyznę lawiną
przekleństw. Część z nich chyba przeszła przez jego usta, ale kompletnie nie
miało to znaczenia. Czuł na wargach nieprzyjemnie słony smak.
Lucjusza wydawało się bawić ich
bezgraniczne cierpienie. Czerpał satysfakcję z nienawiści w ich oczach i łzach
na ich policzkach.
—
Ciebie też zabiję, Granger. Wszystkich czeka śmierć, nieprawdaż? Ale
najpierw nasz aniołek. Zastanawiam się, czy zrobić to zaklęciem, czy nożem. W
końcu brudna krew powinna być rozlana mugolskim sposobem…
Kiedy ku mężczyźnie pomknęło
czerwone światło, wydawało się, że zesłał je anioł, który ulitował się nad przyszpilonymi
okrucieństwem. Ale szybko okazało się, że to nie wysłannik nieba. To Narcyza.
Trzymała mocno zaciśnięte palce na wyciągniętej różdżce, jej zmierzwione włosy
zdawały się tworzyć wokół niej aureolę, a zielone oczy wypełniała szaleńcza
determinacja.
Lucjusz nie zdążył krzyknąć, tylko
zatoczył się z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy i przewrócił się na wyłożoną
drogim drewnem podłogę. Hermiona pisnęła, ale Druella na szczęście wylądowała
miękko na piersi mężczyzny, płacząc jeszcze głośniej.
— To za moją matkę — wysyczała cicho
Narcyza, pochylając się nad mężem i śmiało wyrywając mu dziecko z rąk. Malfoy
został unieruchomiony, nie mógł nawet mówić, ale w jego oczach kłębiło się
niedowierzanie i furia.
,,Nie ma na świecie gorszego uczucia
niż niemoc.’’
Draco również patrzył z osłupieniem
na matkę, wciąż nie wierząc, że właśnie zostali ocaleni. Drżące usta Hermiony
same rozciągnęły się w uśmiechu — ni to wesołym, ni to smutnym.
Narcyza podeszła do nich i jednym
ruchem uwolniła ich od zaklęcia niewidzialnych łańcuchów. Hermiona pomyślała,
że w jej twarzy widać teraz tę samą zaciętość, która zdobiła oblicze jej matki,
Druelli.
— Mamo… — Draco nie umiał znaleźć
słów. W końcu podniósł się i rzucił się w ramiona stojącej przed nim kobiety.
Wtulił twarz w jej miękkie włosy, a dłonią pogładził główkę córeczki, która
teraz pochlipywała tylko cichutko, zmęczona wcześniejszymi łzami.
Hermiona na odrętwiałych nogach
również zbliżyła się do nich i ucałowała mocno policzek dziecka, potem chłodną dłoń
Narcyzy, a na końcu mokre od potu ramię Dracona. Ten tylko westchnął z ulgą,
czując się niemal upojony bliskością jego trzech ukochanych kobiet. Gdzieś na
dnie jego umysłu kołatała się zrozpaczona myśl o losie jego babci, ale
wiedział, że musi nacieszyć się tą chwilą, w której mógł brać oddech bez obawy,
że będzie to jego ostatni.
Minął spory moment, nim szepnął:
— Jestem z ciebie dumny, mamo.
Dziękuję, że przełamałaś dla nas lęk przed nim.
— Powinnam zrobić to już dawno — odparła
cicho pani Malfoy, a jej głos zabrzmiał pewnie. — W chwili, gdy pierwszy raz
cię torturował. Zamiast tego stałam i patrzyłam. Obiecałam być dobrą żoną i nie
sprowadzać kłopotów, ale nie można patrzeć jak dom nagle zamienia się w piekło.
— Właśnie, jak to zrobiłaś? —
Chłopak uniósł na nią pełen podziwu wzrok. — Przecież rzucił na ciebie
Imperiusa.
— Tak. Nie mogłam ci pomóc i nie
mogłam go zabić… Ale nie wspomniał o mojej wnuczce. — Spojrzała z czułością na
dziecko pomiędzy ich dłońmi. — To myślą o niej się kierowałam, gdy rzucałam
zaklęcie. I podziałało. Nie jest taki sprytny, za jakiego się uważał.
Zatracił się w okrucieństwie —
pomyślał Draco.
— To dlatego go pani nie zabiła? —
spytała Hermiona, rzucając szybkie spojrzenie w stronę leżącego na podłodze
mężczyzny. Nawet unieruchomiony potrafił wywołać dreszcz na karku.
— Zgadza się, Hermiono. Ale myślę,
że można się było obyć i bez tego. — Narcyza niemal się uśmiechnęła.
— Co z nim zrobimy? — zainteresował
się nagle młodszy Malfoy i puścił swoją matkę, obracając się w stronę ojca. Co
czuł, gdy widział go bezradnego, z włosami rozsypanymi po posadzce i bezsilną
wściekłością w oczach?
Satysfakcję. Ale nie takie
zwyczajnie zadowolenie — spełnienie. A może raczej niepełne spełnienie. Był
tylko jeden sposób, aby z jego serca raz na zawsze wyrwać czarny cierń, tylko
jedno wyjście, o którym w tej chwili marzył, choć było ono zbrodnią.
— Pod żadnym pozorem nie możemy go
wypuszczać. Już i tak będziemy mieć kłopoty, gdy Czarny Pan się dowie o tym
wszystkim — poradziła jasnowłosa kobieta, a w jej oczach zamigotał jakiś mściwy
błysk.
— Jednak czy zamknąć go to
wystarczająca kara? — W głosie Dracona drzemały wątpliwości. Przeniósł pytające
spojrzenie na Hermionę. Dziwne, ale to właśnie od niej oczekiwał zgody. Była osobą
mądrą, w której osądy nie wkrada się ciemność. To jej głos powinien wymierzyć
sprawiedliwość.
Dziewczyna spojrzała z obrzydzeniem
na byłego oprawce, a potem głęboko w oczy ukochanego. Jej tęczówki wcale nie
wypełniał gniew, tylko determinacja.
— Dla takiego potwora nie ma miejsca
na Ziemi. Niech jego dusza spłonie w piekle.
Ten rozdział jest dość przełomowy. Początkowo wszystko miało wyglądać dużo inaczej, ale... jest jak jest, a ja nie jestem sobą zawiedziona. Wreszcie doszło do ostatecznej rozgrywki. Ufam, że taki przebieg spraw was ucieszył ;) Tak, w tym opowiadaniu większym wrogiem okazał się Lucjusz, a nie Czarny Pan. Kolejne dwie notki będą już bardziej spokojne, ale postaram się, byście się nie nudzili.
Uprzedzam, że na razie nie mam napisanego ciągu dalszego, stąd brak zapowiedzi. Ale dołożę wszelkich starań, by rozdział pojawił się do dwóch tygodni.
Czemu tak długo?
Otóż wyjeżdżam. Do Włoch :P Nie będzie mnie od 3 do 10 sierpnia.
Do zobaczenia, kochani ;)
UUuu czyżby Hermiona podpisała wyrok śmierci na Lucjusza? I dobrze należy mu się. Wybacz, że wyrażenie, ale ja pierdole! Jak dowalił z tym tekstem o skrzacie domowym to zbierałam szczękę z podłogi! Masakra
OdpowiedzUsuń'Lucjusz poszedł wszedł po schodach na górę' tu masz błędzik
Ogólnie dużo akcji i bardzo fajnie, ciesze się, że Narcyza stoi po stronie Draco.
A no i przypomniało mi się o co pytałam w komentarzu, który mi się usunął pod poprzednim rozdziałem. Skoro ta historia się kończy, planujesz zacząć jakiegoś nowego bloga?
Pozdrawiam, buziaki ;3
Dziękuję ślicznie za opinię :) Tak, też uważam, że moment z tym skrzatem jest... mocny :P
UsuńDzięki za wytknięcie błędu.
Tak, planuję. Też potterowskiego, ale nie Dramione, choć wątek miłosny na pewno tam się znajdzie. Liczę, że uda mi się zacząć publikować tę historię pod koniec wakacji. Ale na razie nie zdradzam szczegółów, bo nie chcę zapeszyć.
Pozdrawiam :)
Rozdział jak zawsze genialny :-)
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się następnego :-)
Miłej wycieczki do Włoch !!
Dziękuję za komentarz i życzenia ^^
UsuńRozdział jest po prostu wspaniały ♥ Tak się ciesz, że już nikomu nic się nie stało, a Lucjusz, to bym gołymi rekami udusiła :D
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Dziękuję ;)
UsuńRozdział świetny, po raz pierwszy zdarzyło mi się czytając opowiadanie, popłakać z ulgi ;) Mam nadzieję, że teraz już wszystko potoczy się pomyślnie. Hermiona bezduszna? Trudno, Lucjuszowi się należało ;P. Zastanawiam się tylko, w jaki sposób i kto go zabije, bo dla Draco to chyba za wiele?
OdpowiedzUsuńPopłakać z ulgi? O rany, tego się nie spodziewałam ;) Dziękuję bardzo za miłe słowa. Hermiona jest nie tyle bezduszna, co... twardsza. W końcu bohaterowie niejedno już wycierpieli od Lucjusza. Hm, nie chcę się wygadać, ale wydaje mi się, że zabicie ojca przyniosłoby Draconowi jakiś spokój...
UsuńPozdrawiam.
Jeju, nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńPochłonęłam go w ciągu minuty normalnie (pewnie trochę dłużej ale zaczytałam się, więc szybko zleciał czas :D).
Emocje, emocje, emocje.. emocje wylewają się z tego literami.
Miałam dreszcze normalnie...
Stwierdzam, że Lucjusz jest nienormalny i niech gnije w Azkabanie! :D
Strasznie się cieszę, że Narcyza stanęła wreszcie po stronie Draco, i uratowała młodych i maleństwo <3
Hermiona jest odważna. Zresztą, która by matka nie chciała poświęcić swojego życia, za życie swojego dziecka? A jednak dla mnie to było piękne i wzruszające.. :)
Jej, no i wreszcie Draco, Hermiona i Druella są razem! Łiiii! Ale się ciesze :3
Rozdział świetny, wzruszający, magiczny.
Nie mogę sie doczekać kolejnego rozdziału :)
Miłej wycieczki! :D
droga-do-milosci.blogspot.com/
Pozdrawiam M.
Bardzo się cieszę, że zdołałam wzbudzić emocje :) Dziękuję za miły komentarz i pozdrawiam.
UsuńTym rozdziałem pobiłaś samą siebie.
OdpowiedzUsuńLucjusz jest naprawdę okrutny.
Nie mogę uwierzyć, że chciał zabić własną wnuczkę.
Trzeba być prawdziwym potworem bez serca.
Przez moment naprawdę się bałam że zrobi jej coś złego.
Biedny Draco nie mógł nic zrobić niz tyko się temu przyglądać.
Na całe szczęście Narcyza przełamała Imperiusa, ale dzięki temu uratowała swoją wnuczkę i pozostałych.
Naprawdę jestem bardzo godna podziwu tej kobiety.
W ogóle cały rozdział napisany był z taką wielką pasją i niezwykłą odwagą że jestem pod wrażeniem.
Jestem też ciekawa jaki będzie finał tej historii.
Mam nadzieję że nie zakończysz swej przygody z dramione, gdyż powieści o nich wychodzi ci naprawdę fantastycznie.
I życzę Ci dalszych przyjemnych wakacji.
Bardzo Ci dziękuję :) Tak, przy tym rozdziale naprawdę chciałam się postarać. Jak to już pisałam, był przełomowy.
UsuńMówiąc szczerze, potrzebuję odpoczynku od Dramione. Chyba zbyt długo siedziałam nad tą historią. Nie chcę wykluczać napisania czegoś jeszcze o nich, ale jak już, to za długi czas.
Pozdrawiam.
To znów ja - tym razem jednak już piszę z konta, o którym sobie przypomniałam :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że sprawiłam ci radość moim komentarzem pod ostatnim rozdziałem. W tym również nie braknie komplementów na temat tego, jak piszesz.
Zacznijmy od Lucjusza, który jest moją ulubioną postacią w twojej historii. Przedstawiłaś go świetnie - jako istną bestię, która nie boi się zabić własnej wnuczki. Kawałek o wydłubaniu jej oczu był fenomenalny, dodał scenie grozy, której i tak już tam nie brakowało. Jego bezduszność jest cudowna, choć wiem, że to co piszę jest zupełnie bez sensu - Lucjusz, czarny charakter, dla mnie jest cudowny i jest moją ulubioną postacią. Mój umysł mnie zadziwia.
Zawsze postrzegałam Lucjusza inaczej. Miałam zdanie, że nie był taki, za jakiego wszyscy to uważają. W końcu Dracon to jego syn, musiał go kochać. Sądziłam, że to Mroczny Znak go zmienił, że ma wpływ na zachowanie śmierciożercy i na kompletną zmianę jego uczuć, zachowania - tak właśnie też wygląda mój Lucjusz, z mojego opowiadania. Cholera, jak zwykle muszę dorzucić swoje trzy grosze i jak zwykle muszę zboczyć z głównego tematu. Wracając: tak zawsze wyobrażałam sobie Lucjusza Malfoya.
Jednak ty przedstawiłaś go od początku do końca jako bestię rządną krwi. Genialnie ci to wyszło, czytając ten rozdział dosłownie czułam te wszystkie emocje, towarzyszące bohaterom. To dla mnie jest najważniejsze w opowiadaniu - aby czytający mógł na własnej skórze poczuć to, co autor chce przekazać. Jaka szkoda, że nie potrafię tak pisać!
O Druelli nie wiele mogę powiedzieć, ponieważ w tym rozdziale jej nie było. Jednak była postacią świetnie przez ciebie wykreowaną, ciepłą i troskliwą, jak i odważną. Żadnych uwag.
Hermiona i Draco.. coś cudownego. Bardziej skupiałam się na wyczynach Lucjusza, niż na tej dwójce, jednak śmiało mogę stwierdzić, że czytając, jak Dracon leży, nie potrafiąc się ruszyć ani nic zrobić, aby powstrzymać ojca przed zabiciem własnej wnuczki.. po prostu, ach, chciałabym napisać coś błyskotliwego, jednak nie potrafię ująć słowami tak pięknie opisanych emocji targających młodego Malfoya.
W końcu! Narcyza! Nawet nie wiesz, jak wyglądałam, kiedy doszłam do momentu, w którym unieszkodliwiła swojego męża. Cudowna scena, a jaka zaskakująca!
Patrząc na to z góry, wyszło ci to fenomenalnie - a żeby być szczerą, przyznam, że przez cały rozdział jedną dłonią zakrywałam sobie usta, a drugą scrollowałam w dół, starając się jak najszybciej pochłonąć całą treść. Moje oczy wyglądały jak pięciozłotówki, a kiedy Narcyza wkroczyła do akcji, złapałam się za czoło, otwierając szeroko usta, z których po chwili wypływały takie zdania jak: "no nie wierzę! Cholera jasna!", "no nie no, bez jaj, umieram", "kuźwa mać, ale emocje!" oraz finałowe "gnoić go! Ja mu zaraz przypierdole, zobaczycie!". Wybacz te przekleństwa, no ale cóż, zestresowałaś mnie! Pod koniec tylko opadłam na fotel, potrząsając dłońmi i śmiejąc się do siebie z moich reakcji :)
No cóż, to chyba na tyle - ale ze mnie gaduła.
Pisałam w poprzednim komentarzu o moim opowiadaniu, które grzeje szufladkę na moim lapku od ponad miesiąca - ujrzało światło dzienne. Na razie postarałam się ogarnąć wstępnie i wstawiłam pierwszy rozdział, oczywiście serdecznie zapraszam! :)http://obliviate-me-please.blogspot.com/
Jezus, jaka reklama, shame on me!
Pozdrawiam :*
Jejciu, Twój komentarz po raz kolejny sprawił, że mam ochotę skakać z radości. Dziękuję za każde miłe słowo! To miło wiedzieć, że choć historia dobiega końca, wciąż może wywołać emocje :)
UsuńJestem zaskoczona, że tak spodobała Ci się postać Lucjusza. Prawdę mówiąc, nie planowałam, że wyjdzie mi z niego taka bestia. Cieszę się, że Ci się to spodobało. W sumie ja też lubię o nim pisać, bo jest naprawdę czarnym charakterem. Ale jak czytałam książkę, wyobrażałam sobie Lucjusza tak jak Ty. Moja wersja jest trochę dziwaczna i przebarwiona, ale przynajmniej dodaje tempa akcji ;)
Nie szkodzi, masz prawo się zareklamować. Jestem trochę zajęta, a wraz z rokiem szkolnym będę jeszcze bardziej, ale zajrzę na Twojego bloga :)
Pozdrawiam :*
Extra!
OdpowiedzUsuńA jednak nasza kocha Cyzia się przełamała :) Tylko żeby nie zginęli, żeby nie zgineli....
OdpowiedzUsuńdramione-granger-malfoy.blogspot.com
clamatis-quietos.blogspot.com
swiecathecandle.blogspot.com
Dzięki za komentarz ;) Hm, wszyscy muszą kiedyś zginąć...
UsuńSuper! Zakochałem sie w tym :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie. Na razie jest tylko prolog.
kiss-me-and-tell-me-a-lie.blogspot.com
*zakochałam
OdpowiedzUsuńTelefon dziwnie mi poprawił
Dziękuję, jeśli to nie jest tylko spam.
UsuńKiedy weszłam na tego bloga wydał mi się być znajomy. Dlaczego? Bo mam go w zakładkach od bodajże trzeciego rozdziału ;)
OdpowiedzUsuńCo do opowiadania: cudowne, wybitne, doskonałe, fajne, ciekawe, wspaniałe... Jak na razie więcej epitetów nie przychodzi mi do głowy. :)
Cieszę się, że Narcyza przełamała Imperiusa i uratowała ich! Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :)
Kathleen Evanesca
z
http://dramione-z-innego-swiata.blogspot.com/
Od trzeciego rozdziału? Wow, długo. Cieszę się, że zechciałaś przeczytać moje opowiadanie i bardzo dziękuje za każdy epitet ^^
UsuńPozdrawiam.