Dawno nie było tutaj miniaturki, prawda? Tą
napisałam pod wpływem impulsu i nie zdziwię się, jeśli coś w niej wyda wam się
niejasne. A jednak czuję pewną dumę, że zdołałam stworzyć jeszcze
jedno Dramione :) Kilka dni temu wróciłam do książek Rowling; cóż to za magiczne
uczucie!
Uwaga! Wydarzenia związane z Hermioną nawiązują do kanonu, ale na potrzeby opowiadania uległy pewnemu przekształceniu.
Jeszcze jeden krok w tył
Kłąb magicznego dymu opadł.
Draco znajdował się w wielkim, posępnym domu
utrzymanym w tonie eleganckiego przepychu. W
s w o i m domu. Dokładnie w lutym 1997 roku. Z daleka dobiegał szaleńczy
śmiech jego ciotki, Bellatrix Lestrange. Chłopak nie miał zbyt wiele czasu.
Zbiegł do lochów ciągnących się pod rezydencją.
Tam, za okratowanymi drzwiami, siedziała Hermiona Granger. Zastał ją skuloną i
drżącą, z brązowymi włosami sklejonymi potem. Wydawało się, że czeka na swoją
kolej w okrutnym przesłuchaniu.
— Yhm — chrząknął Draco. Nie za bardzo wiedział,
jak ma się teraz do niej zwrócić. Szlamo? Granger? Hermiono? Dziewczyna uniosła
na niego wzrok; w jej wielkich oczach pojawiło się wpierw zdumienie, a potem
chłodna, wzgardliwa złość.
— Czego ode mnie chcesz?
— Pomóc ci — wyznał, sam nie wierząc, że wypowiada
te słowa. — Uwolnić cię stąd.
— Co takiego? — Wstała z oburzoną miną. — To ma być
żart? Kolejna poroniona drwina z twojej strony? Mało ci, że jestem tu
uwięziona, że będą mnie torturować…?
Malfoy poczuł, że zaschło mu w ustach.
— Właśnie dlatego tutaj jestem. Chcę ci to… w
pewnym sensie wynagrodzić.
— Nie wierzę! Niby dlaczego?
Jak jej to wyjaśnić? Chłopak obejrzał się nerwowo
za siebie, wiedząc, że w każdej chwili ktoś może tu przyjść i nakryć go na pomocy
szlamowatej przyjaciółce Pottera. Uśmiechnął się dziwacznie, jakby zza potłuczonego lustra.
— Musisz mi po prostu zaufać — rzekł bez
złośliwości i włożył ciężki klucz do zamka w okratowanych drzwiach. Hermiona
nie ruszała się z miejsca, nie podbiegała do krat i nie prosiła z uradowaniem,
by ją ocalił. W jej oczach błyskał gniew.
— Nie! Nigdzie z tobą nie idę! — oznajmiła. — Nawet
tego nie otwieraj! Nie chcę brać udziału w twoich chorych gierkach.
Draco z rosnącym przygnębieniem pojął, że na ma
sposobu, by przekonać do siebie dziewczynę. Nie teraz, nie w tym roku, nie po
tym wszystkim, co jej zrobił.
Odsunął się od krat, powoli, z ponurą akceptacją.
Potarł znajdujący się w jego kieszeni magiczny kamień i zaraz zniknął w kłębach
dymu, zostawiając za sobą zimne lochy i te
n i e n a w i s t n e oczy.
Zjawił się na skraju Zakazanego Lasu, kiedy słońce
zniknęło już za górami. Był czerwiec 1996 roku. Poznał to po ciemnofioletowych
chmurach zasnuwających gwiezdne niebo. Tak samo wyglądał firmament, kiedy opuszczał
Hogwart po zabójstwie Dumbledore’a.
Nieopodal niego leżała Hermiona, wracając do siebie
po uderzeniu zaklęcia uciekających śmierciożerców. Pocierała obolałą kostkę,
ale oczami wpatrywała się w płonącą chatkę Hagrida. Draco podszedł do
dziewczyny niepewnie.
— Musisz wrócić do zamku, Granger.
Hermiona aż się wzdrygnęła i natychmiast podniosła na nogi, choć coś wyraźnie było nie tak z jej kostką.
— Bo co? — warknęła z niechęcią. — Zabijesz mnie,
tak jak chciałeś zabić Dumbledore’a?
Niech to szlag — pomyślał
Draco. Dziewczyna dopiero przed chwilą dowiedziała się o śmierci szanowanego
dyrektora, zapewne gorzał w niej ból i gniew. Nie była w stanie zrozumieć, że
Ślizgon został z a s z a n t a ż o w a n
y. Musiał udowodnić swoją lojalność wobec Czarnego Pana, od tego zależało życie
całej jego rodziny. Ostatecznie nie
wykonałem zadania. Patrzył w błękitne oczy dyrektora i nie był w stanie
wyszeptać odpowiedniego zaklęcia. Nie był zabójcą.
Był
tchórzem.
— Chodzi mi o twoje bezpieczeństwo! — wybuchnął. —
Wracaj do zamku!
— Sama potrafię o siebie zadbać. Odejdź —
rozkazała. Draco ruszył w jej stronę, a wówczas ona się cofnęła, utykając na
lewą nogę. — Odejdź, Malfoy!
Jak na zawołanie potarł szorstki kamień. Fioletowe
chmury i odcinająca się na tle płonącej chatki sylwetka zniknęła. Był tylko
dym.
Teraz wszystko ginęło w migotliwym blasku. Draco
stał pośród rzędów półek z jaśniejącymi, wypełnionymi mgłą szklanymi kulami. Ojciec
opowiadał mu o tym miejscu. Sala z przepowiedniami w Departamencie Tajemnic.
Rozbłysk zaklęcia. Krzyk. Hermiona z 1995 roku
zachwiała się i upadła, chcąc uniknąć strumienia zielonego światła.
Zakapturzony śmierciożerca stał tuż nad nią; unosił różdżkę, by zadać kolejny
cios. Malfoy musiał działać. Wyprzedził mężczyznę o ułamek sekundy i
śmierciożerca zamiast rzucić zaklęcie, sam został nim ugodzony. Hermiona
patrzyła na to wszystko z bezbrzeżnym zdumieniem. Po jej bladej twarzy chodziły
cienie.
— Malfoy? — wydusiła w końcu. — Co ty tutaj robisz?
— Wygląda na to, że ratuję ci życie. — Wzruszył
ramionami, wiedząc, że dawno nie mówił tak prawdomównie. — Wstań, tu może ich być
więcej.
Dziewczyna wykonała polecenie, ale brwi cały czas
ściągała w nieufności.
— Ale przecież twój ojciec jest śmierciożercą… —
zauważyła niepewnie. — Sądziłam, że nigdy nie staniesz przeciwko nim.
— Cóż, ludzie się zmieniają.
— Hermiona?! — W korytarzu pojawił się zdyszany
Potter i Weasley. Obaj celowali różdżkami w Ślizgona. — Odejdź od niej!
Natychmiast!
Draco pojął, że za żadne skarby świata nie zdoła wytłumaczyć im, dlaczego podróżuje w czasie i starała się uratować ich
przyjaciółkę. Sięgnął po kamień w kieszeni. Nim zniknął wśród dymu, ujrzał
jeszcze otwierające się u s t a Hermiony.
Pełnia w 1993 roku. Przeciągłe wycie wilkołaka
burzyło nocny spokój lasu. Hermiona przywarła plecami do drzewa, starając się
nawet nie oddychać. Wiedziała, że stwór był zaraz obok. Słyszała jego łapy
ciągnące się po pokrytej liśćmi ziemi. Może gdyby zdołała wychylić się trochę w
prawo, może skorzystałaby z jego nieuwagi i…
Draco natychmiast do niej podbiegł i przytrzymał za
ramiona, aby nie ruszała się z miejsca — w przeciwnym razie wystawi się na
talerzu. Dziewczyna zdusiła w sobie okrzyk zaskoczenia i tylko wpatrywała się w
Ślizgona brązowymi, nierozumiejącymi oczami. Kiedy ostatnio stała tak blisko
niego, wymierzała mu policzek, a on kulił się z bólu. Jak więc to możliwe, by
teraz chłopak patrzył na nią bez cienia wyrzutu i ratował jej życie?
Wilkołak zawył po raz kolejny i zniknął w gęstwinie. Znów
mogli oddychać.
— Jak tu trafiłeś, Malfoy? — zapytała Hermiona, siląc się na
zwyczajową pogardliwość.
— Śledziłem cię. Czułem, że mogłaś wpaść w
tarapaty. — To było tylko częściowe kłamstwo.
— I to cię przejęło?
— Nie życzę ci śmierci, Granger.
Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu.
— Cóż… dziękuję. — Założyła kosmyk włosów za ucho.
W jej oczach nie było już
g n i e w u.
g n i e w u.
— Hermiono?! — wołał ktoś szeptem. Draco od razu
poznał Pottera. Wiedział, że musi stąd znikać, inaczej zapętli się w czasie i
doprowadzi do kolizji zdarzeń. Tym razem pocierał kamień niechętnie. Bał się,
że już nie zobaczy u dziewczyny tak pogodnego wyrazu twarzy.
Kłąb dymu.
Hermiona z 1992 szła korytarzem z lusterkiem
wyciągniętym przed sobą. Drżała, ponieważ słyszała, że coś za nią podąża, coś
prześlizguje się w rurach nad nią… A w korytarzu nie było żywej duszy.
Nikogo, poza Draco.
Chłopak wiedział, co się teraz stanie. Pamiętał, że
czuł jakąś mściwą satysfakcję, słysząc o zamianie Granger w zastygłą kukłę. Teraz
nie było mu do śmiechu.
— Hermiono, uważaj! — wykrzyknął. Dziewczyna
odwróciła się zaskoczona, a wtedy rozległ się ryk. Na krótki moment spojrzała
Ślizgonowi w oczy, a potem jej wzrok zawędrował do lusterka. Otworzyła usta w
niemym k r z y k u. Ujrzała bazyliszka. Draco podbiegł do niej i złapał, nim
zdołała upaść bezwładnie na kamienną posadzkę.
Oddychał ciężko; zdał sobie sprawę, że boi się
coraz bardziej. Zgodził się przyjąć kamień i skorzystać z jego magii pod
warunkiem, że ocali Hermionę przed zgubą, że tak pokieruje jej losem, aby była
bezpieczna. Nie mógł jednak tego zrobić bez pozyskania jej zaufania. Od
początku szkoły dawał jej powody, by widziała w nim wstrętnego, szyderczego
dzieciaka z bogatego domu. Bez jej zaufania wszystkie próby zawodziły…
Spojrzał w jej nieruchomą twarz, bladą jak marmur. Nie
mógł zapomnieć, jak patrzyła na niego w swej ostatniej chwili przytomności. Jak
na bohatera zjawiającego się znikąd, jak na kogoś, kto naprawdę może ocalić ją przed potworem. Źle się do tego
zabierałem — pojął. Położył dziewczynę ostrożnie na ziemi i potarł kamyk.
Miał ostatnią szansę.
Gdy kłąb dymu zniknął, chłopak znalazł się na
korytarzu w pierwszym tygodniu września 1991 roku. Hermiona była jeszcze małą
dziewczynką o zabawnie przyciętych włosach. Szła kilka kroków przed nim,
trzymając w dłoniach dwa opasłe tomy. Draco pamiętał, że jego przeszłe „ja”
dostrzegło tę szlamowatą kujonicę i postanowiło trochę się z niej ponabijać. Właśnie
za chwilę miała zacząć się ich wieczna wrogość. Gdyby tylko podbiegł, wytrącił
jej książki z ręki i zadrwił, że powinna mniej zadzierać nosa, a bardziej
patrzeć pod nogi.
Czuł, że jego stopy zaczynają bieg.
— Hej! — zawołał, zatrzymując się obok dziewczyny.
Hermiona spojrzała na niego zdumiona i nieco zlękniona. Zapewne słyszała wiele
niemiłych plotek na temat dziedzica Malfoyów.
— Tak?
— Chyba się jeszcze nie poznaliśmy. Jestem Draco —
rzekł przyjaźnie i wyciągnął ku niej rękę. Gryfona zawahała się, ale zaraz
podała mu swoją. Miała delikatny, ciepły dotyk.
— Hermiona.
— Miło mi cię poznać. — Obrzucił spojrzeniem
trzymane przez nią lektury. — Pomóc ci to nieść?
— Cóż… tak, jeśli możesz. — Wydawała się nie
dowierzać, że chłopiec, o którym słyszała tyle złego, zaproponował jej pomoc. Kiedy
Draco wziął jedną z opasłych książek, posłała mu nieśmiały u ś m i e c h. — Dziękuję.
Ten uśmiech zrodził zaufanie, a ta chwila zmieniła
rozwój wypadków. Tak, jakby wyrzucona w górę moneta zatrzymała się w powietrzu i poleciała w przeciwną stronę. Wskazówki zegara ustawiły się na innych polach. Hermiona z ofiary żartów, rywalki, a potem wroga stała się
przyjaciółką, a następnie… u k o c h a n ą.
Draco z ulgą pojął, że wykonał zadanie. Ocalił ją,
sprowadził jej los na inny tor. Już wiedział, że nie zastanie dziewczyny zakrwawionej
i wpatrzonej pustym wzrokiem w sklepienie Wielkiej Sali, gdy wokół niej gorzała
bitwa. Nie pozwolił jej na to, był przy niej.
A kiedy wiele lat później Hermiona przychodziła do niego i
całowała zaczepnie w policzek, Draco z westchnieniem przyciągnął ją do siebie i tulił w ramionach.
Dziewczynę, dla której pokonał czas.
Jak słodko. Mogłabyś to rozwinąć i napisać opowiadanie o tym. Taką miniaturką mi humor poprawiłaś :-* ;-)
OdpowiedzUsuńMiło mi ^^
UsuńRacja, mogłabym, ale nie wiem czy starczyłoby mi weny :)
Ja w ciebie wierzę
UsuńTo jest genialne. Naprawdę. Nie mam słów. Ostatnio miałam cholernie długą przerwę od fanfiction - nauka i te sprawy - aż nagle trafiłam na Twojego bloga i jestem oszołomiona, niczym zaklęciem, Twoją miniaturką. Pomysł anonima wyżej bardzo fajny - byłoby z tego świetne opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńJej... Super. Aż przeszedł mnie dreszcz, naprawdę. :)
OdpowiedzUsuńTo zagięcie czasoprzestrzeni było naprawdę magiczne :)
Pozdrawiam,
Lena
Witaj! :))
OdpowiedzUsuńOgólnie mówiąc: BOMBA! Naprawdę, świetne opowiadanko!!! :))
Uwielbiam paring Dramione, dlatego tak zachwyciła mnie Twoja twórczość! Dodatkowo piszesz lekko i zgrabnie, przez co czyta się przyjemnie! :)) ^^ I czego chcieć więcej?! Zostaję tu na dłużej! :D
Co do miniaturki - Draco w tak cudowny sposób zmienił tok myślenia o Hermionie, aż cieplej zrobiło mi się na sercu! :)) :3 Jak ktoś wcześniej wspomniał: byłby to świetny pomysł na opowiadanie! *.*
Pozdrawiam cieplutko i życzę mnóstwa weny! <3
Ps - jeżeli ciekawią Cię romanse, pozostawiam namiar do siebie w "spamie" :))
ooooo! ślicniusie <33
OdpowiedzUsuńO Boziu, jaka pięknaa!! Rozpływam się *.*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;) /Oluś
Pozwoliłam sobie przeczytać te miniaturkę jako "bajkę na dobranoc".
OdpowiedzUsuńChoć wolę czytać opowiadania, to, co napisałaś mi się bardzo podobało.
Muszę wziąć się za skończoną historię, którą opublikowałaś na tym blogu.
Pewnie będzie równie świetna:)
Widząc, że zrobiłaś zakładkę "spam" zostawię w niej linka do swojego opowiadania.
Dobranoc x
43 yr old Analyst Programmer Ferdinande Durrance, hailing from Saint-Paul enjoys watching movies like "Sea Hawk, The" and Metalworking. Took a trip to Redwood National and State Parks and drives a C70. Polecane do czytania
OdpowiedzUsuńprawnik rzeszów - Jesteśmy prawnik-rzeszow.biz, kancelarią prawną z siedzibą w Rzeszowie. Jesteśmy małą kancelarią, dopiero zaczynamy swoją działalność, dlatego potrzebujemy dotrzeć do większej liczby osób. Oferujemy usługi prawnicze i musimy rozpowszechnić naszą nazwę, więc jeśli masz czas, aby napisać o nas, będziemy wdzięczni. Chciałabym podziękować za poświęcony czas, ponieważ wiem, że jesteście bardzo zajęci i naprawdę to doceniamy. Jeśli masz jakieś pytania, proszę nie krępuj się pytać.
OdpowiedzUsuń