Witam ponownie :D
Z okazji rocznicy zakończenia bloga mam dla Was
drobną niespodziankę — miniaturkę! Już od dawna chciałam napisać takie małe
Dramione :)
Cień grzechu
— Zdrajca!
Śmierciożerca! Wracaj do Azkabanu! — krzyczeli zawzięcie Londyńczycy w
deszczowe popołudnie, gdy Draco Malfoy wychodził wolny z gmachu Ministerstwa
Magii.
Jak przystało na kogoś,
kto ostatnie tygodnie spędził w oczekiwaniu na wyrok, Draco był blady i ubrany
w przepocony garnitur. Jasne włosy zwisały mu żałośnie przy policzkach, ale
stalowoszare oczy spoglądały na nieprzychylny tłum zimno i jadowicie. U jego boku
kroczyła Hermiona Granger, z burzą brązowych loków powiewających swobodnie na
wietrze i pełnymi ustami zaciśniętymi w wąską linię.
Kilka kroków za nimi szli
niczym ciche cienie dwaj odziani w szmaragdowe szaty aurorzy. To ich obecność
powstrzymywała domagającą się sprawiedliwości zgraję przed jawnym zaatakowaniem
wypuszczonego na wolność młodzieńca.
— Pokaż ramię! — syknął
ktoś przy uchu Dracona, a ten mimowolnie się wzdrygnął. Spoglądał w twarz mężczyzny
o ciemnych, pokręconych włosach i bystrych, zapalczywych oczach, mężczyzny
niewiele starszego od niego, mężczyzny, z którym mógłby siedzieć razem w szkolnej
ławce. I dopiero teraz Malfoy naprawdę
pojął, że w oczach tych ludzi nie jest jedynie zagubionym chłopcem, który robił
to, co mu kazano, który próbował ocalić rodzinę, który zatracił się w
szaleństwie wojny. Nie. Dla nich był już dorosłym mężczyzną, muszącym ponieść
odpowiedzialność za swoje czyny, muszącym bez wahania spojrzeć w oczy własnym
grzechom.
Hermiona zacisnęła
palce na ramieniu jasnowłosego, by skupić jego uwagę na drodze do samochodu.
— Może niech jeszcze rzucą
zgniłymi owocami — zakpiła chłodno, za pogardą ukrywając zdumienie i
zakłopotanie. Nigdy jeszcze nie spotkała się z taką wściekłością, z takimi
oczami pełnymi potępienia. Unieś brodę
wysoko — rozkazała sobie w myślach. Za
chwilę ci ludzie znikną z naszego życia.
Draco wykrzywił usta w
wymuszonym uśmiechu, ale w duchu cieszył się, że ma obok siebie Hermionę, że ma
jej wsparcie. Gdyby nie ona, prawdopodobnie zrobiłby coś głupiego.
Z nieba zaczęły spadać chłodne krople deszczu
i rozpryskiwać się na ziemi, gdy jakoś udało im się wejść do taksówki.
Tłum jednak nawet teraz
nie dawał za wygraną.
— Jak możesz go
popierać?! — krzyczał, teraz wymierzając swój żal w postać dziewczyny. — Byłaś Gryfonką!
A teraz jesteś jego dziwką!
Dalsze słowa zginęły za
szybą zatrzaśniętych drzwi pojazdu. Hermiona z oburzeniem spojrzała na
deszczowy świat za szklaną taflą. Miała ochotę wstać i potraktować tych ludzi
solidnym zaklęciem. Nie mają prawa nas
oceniać.
Draco poruszył się
gniewnie na swoim siedzeniu, ale taksówka już odjechała, dołączając do roju
innych samochodów na mokrych ulicach Londynu.
— Czy oni są ślepi? Pomogłaś
Potterowi uratować ich zasrane dupy, a teraz tak ci się odpłacają? — warknął sfrustrowany
Malfoy, obracając twarz w stronę dziewczyny. Jego oczy płonęły żalem. — Nie
powinnaś przeze mnie znosić takich wyz…
Hermiona uniosła
uspokajająco dłoń, starając się zdusić w sobie wszelki ból i wątpliwości.
— W porządku, Draco,
nie będę się tym przejmować — oznajmiła hardo, a potem ułożyła usta w lekki
uśmiech. — Ważne, że cię ułaskawili i że wracamy razem do domu. Za jakiś czas
to szaleństwo ucichnie, jestem tego pewna.
Malfoy westchnął ciężko
i skinął głową ze znacznie spokojniejszą miną. Nie potrafił wyrazić, jak mu
ulżyło, że dziewczyna nie jest na niego zła, że nie robi mu żadnych wyrzutów —
bo tego by nie zniósł.
Podczas wojny cierpiał
w samotności, w cichym pokoju, w napięciu, czy jego rodzina nie rozgniewa
Czarnego Pana, czy nie zostanie pochowana razem z wieloma innymi trupami bitew.
Gdy lord Voldemort upadł, młodzieńca ogarnęła wielka ulga, jakby spokój, że to
wszystko wreszcie się skończyło, jednakże ten moment wytchnienia ścięło mrozem zatrzymanie
przez aurorów.
Wojna dobiegła końca, a
teraz należało rozliczyć się ze starych grzechów.
Jego ojciec, Lucjusz
Malfoy, od razu został skazany na Azkaban. Syn przed tym widział się z nim
tylko raz, a potem przyszło mu oczekiwać w celi na własny wyrok. Bezmoc i
napięcie mogłoby odebrać mu zmysły, gdyby nie Hermiona. Zawsze miała
niewyparzony język, dzięki któremu udało jej się wtedy wywalczyć wizytę z nim.
Mogli usiąść na spokojnie i porozmawiać drżącym szeptem, pocieszyć się w swoich
ramionach. To Gryfonka pomogła mu opracować linię obrony, dzięki której
sędziowie zdecydowali, że Draco został w to wszystko wplątany przez ojca i że
należy mu się jedynie kara pieniężna. I, oczywiście, nadzór, ale czym to było
wobec słodkiej wolności, uniknięcia ciemności Azkabanu, powrotu do domu?
Draco odczuł jednak,
jak bardzo jest w tym wszystkim sam. Nie miał już ojca, matka zamknęła się w
domu, dawni przyjaciele odwrócili się plecami — tak naprawdę pozostała mu tylko
Hermiona. I miał wrażenie, że jeśli przez te wrzeszczące barany straciłby ją,
rozsypałby się niczym szklana figurka.
Postanowili wynająć
niewielki domek we wsi pod Londynem. Hermiona powtarzała ,,cicha mieścina,
spokój z natrętami’’. I na to właśnie mogli liczyć, gdyż wokoło mieszkali
głównie mugole, spacerujący beztrosko po uliczkach w swoich szarych odzieniach
i z roztargnieniem witający się z nowymi sąsiadami.
Hermiona chciała
pozostać w miłych stosunkach z ludźmi z sąsiedztwa, ale Draco pragnął jedynie,
by dali im spokój i zajęli się swoimi sprawami. Potrzebował odpoczynku od tego
wszystkiego, czym żył przez ostatnie lata. Teraz odgrodził się od świata
czterema przytulnymi ścianami, błądził palcami po gęstych włosach Hermiony,
usiłował zapomnieć wykrzywione twarze ludzi, których torturowano i zabijano pod
jego dachem.
Młoda para jednak nie
długo mogła cieszyć się wytchnieniem. Ponieważ po zniesieniu jarzma Czarnego
Pana świat czarodziejski tętnił nowinami, zakochani załatwili, by codzienne
rano sowa dostarczała im gazetę z nowymi wiadomościami. Nie tego jednak
spodziewała się Hermiona, gdy pewnego dnia przy robieniu śniadania rozdarła
kopertę i na pierwszej stronie czasopisma ujrzała wielkie zdjęcie Malfoya. To nie jest mój Draco — przeszło jej
przez myśl. Spoglądała na przycienioną twarz trwającą niemal nieruchomo, w
której tylko jasne, chłodne oczy przesuwały się wraz z ruchami oglądającego.
Pod spodem oczy
dziewczyny natrafiły na takie zdania jak:
,,Syn śmierciożercy, wcześniej
podejrzewany o zabójstwo Albusa Dumbledore’a’’. ,,Ułaskawiony, choć wielu uważa
to za niesprawiedliwość i domaga się odpowiedniej kary’’. ,,Czy Ministerstwo
wypuściło na wolność potwora?’’
W Gryfonce zagotowała
się złość. Dziennikarze to naprawdę
ohydne hieny. Chciała spalić gazetę, ale w tej samej chwili do kuchni
wszedł Draco. W ciepłej kąpieli pozbył się brudów zamknięcia, włosy zaś miał
świeżo umyte i puszyste, ale pod jego oczami malowały się fioletowe cienie.
— Co to? — spytał,
marszcząc brwi na widok przytkniętej do gazety różdżki.
Hermiona wiedziała, że
powinna po prostu pokazać mu ten artykuł, że takie zatajanie prawdy jest na
poziomie pierwszoklasistów, jednakże bała się, jak chłopak zareaguje. Już dość
się wycierpiał.
— Nic, to tylko stary
list…
— Jesteś pewna? — Zaniepokojony
młodzieniec podszedł do Hermiony i szarpnął jej różdżkę w chwili, gdy miała
użyć zaklęcia podpalającego. Zacisnęła rękę na papierze. — Gazeta? Pokaż mi ją.
— Nie musisz tego
czytać… — próbowała jeszcze, spoglądając na niego oczami pełnymi dobrych chęci.
— Powiedziałem, pokaż
mi ją!
Dziewczyna pozwoliła,
by Draco wyrwał jej z ręki gazetę i z rosnącym zdenerwowaniem czytał artykuł,
gdzie był przedstawiony jako zdrajca i szumowina. Mrugał gwałtownie powiekami,
a mięśnie jego twarzy zdawały się napiąć.
— Cudownie. Zostałem
ochrzczony potworem — wycedził z iskierką obłędu w szarych oczach. Jego ręce
nieświadomie mięły papier. — Dlaczego jeszcze nie stanąłem w szatańskim ogniu?
Hermiona pokonała
niepokój i podeszła do niego z rozłożonymi rękami. Odnaleźli siebie w swoich
ramionach.
— Przestań. Draco, wiesz,
jacy są dziennikarze, wiesz, że zniżą się do napisania wszystkiego, co da im
czytelników — wyszeptała z odrazą, ocierając policzek o jego koszulę. Malfoy
westchnął i pogładził ją delikatnie po plecach. Ogarnął go wstyd przez to, że
zachował się tak dziecinne z powodu jakiegoś wycinka w gazecie. Najważniejsze
przecież było, że widział wiarę w najukochańszych oczach.
Kilka godzin później Hermiona
udała się na spotkanie z przyjaciółmi. Cieszyła się, że wreszcie wychodzi na
świat, że może poczuć ramiona swoich dawnych druhów, że wreszcie czuje, że
żyje. Mieszkanie w cichym mieszkaniu z niespokojnym Draco czasem wprawiało ją w
znużenie.
Harry i Ginny
zachowywali się równie życzliwie jak zawsze, tylko Ron jeszcze patrzył na
dziewczynę z cieniem nieufności. Wciąż
nie może się pogodzić, że pokochałam wroga.
Żaden Gryfon nie mógł
obok tego przejść obojętnie. Nawet jej najdroższa przyjaciółka Ginny wydawała
się niemile zdumiona, gdy tuż przed wybuchem wojny Hermiona nieśmiało oznajmiła
jej, że związała się z Malfoyem. Posypały się pytania: dlaczego, jak, kiedy? A
panna Granger musiała dzielnie odpowiadać, że po prostu odnalazła cząstkę
siebie w sercu Dracona, że przedarła się przez mur jego obojętności, że poznała
jego ponure myśli i zdecydowała się trwać przy nim. Tak bardzo się wtedy bała,
że to oznacza koniec jej przyjaźni z Gryfonami… ale oni potrzebowali tylko
czasu, by to przemyśleć. Nawet Ron, który kiedyś czuł coś do Hermiony, ujrzał
prawdziwe szczęście w oczach dziewczyny i postanowił go nie niszczyć.
Powiedział tylko, żeby uważała, by Malfoy nie popchnął ją ku upadkowi.
Teraz dziewczyna znów
słyszała wyraźnie w głowie jego nieufne słowa. Nawiedzały ją, gdy przez połowę
nocy nie potrafiła zmrużyć oka i tylko wsłuchiwała się w przyśpieszony oddech
dręczonego koszmarami Draco. Nawiedzały ją, gdy szła ulicą, a ludzie odwracali
za nią głowy i coś podszeptywali między sobą. Nawiedzały ją, gdy ujrzała
kolejny artykuł w gazecie — teraz o niej samej, oskarżanej o zdradzenie Pottera
i spiskowanie z nieukaranym potworem. Obiecała sobie, że ją to nie zrani, ale i
tak wpatrywała się w czasopismo pustym wzrokiem, zastanawiając się, czy czarodzieje
w to wierzą, czy naprawdę postępuje w ich oczach jak zdrajczyni.
Nie miała już siły
ukrywać tego artykułu przed Draco, dlatego gdy wszedł do salonu i przeczytał
kłamliwe słowa, tylko patrzyła na niego ze smutkiem, który pogłębił się, gdy
młodzieniec zaczął rozrywać papier i złorzeczyć dziennikarzom.
— Hermiono? — spytał na
końcu z niepewną miną, stojąc wśród białych strzępków. Jego ramiona jeszcze
drgały po akcie złości. — Nie bierzesz tego do siebie, prawda? Nie zrobiłaś nic
złego… prócz tego, że wyciągasz mnie z czarnej pustki. — Z delikatnym uśmiechem
i przejęciem w oczach ujął ją za rękę. — Wiesz o tym? Wiesz, że cię kocham i
nie chcę stracić?
Malfoy ucałował ją
czule w palce, a Hermiona uniosła na niego wypełnione wzruszeniem oczy. Powiedział to — myślała zdumiona. Po raz pierwszy wyznał mi miłość na głos. Uśmiechnęła
się drżąco, nie mogąc uwierzyć, że miała jakieś wątpliwości, że przez ciemnotę
innych chciała odwrócić się od ukochanego.
— Nie stracisz mnie —
odszepnęła i zatopiła się w jego pocałunku.
Wciąż nie było im
łatwo. Draco nie sądził, że kiedykolwiek wyprze z pamięci ciemne chwile podczas
wojny i że kiedykolwiek ludzie go pokochają. Ale miał u boku Hermionę i nie
chciał jej zawieść. Postanowił wyjść na świat, spotkać się z dawnymi znajomymi,
odnawiać przyjaźnie, starać się o pracę, żyć dalej. Przełykał nieufność i
pogardę, a choćby drobny sukces rozlewał po jego sercu ciepło. W końcu udało mu
się zdobyć pracę urzędnika w Ministerstwie Magii — szczebel dość niski,
jednakże wystarczający, by zapewnić utrzymanie żonie i… dziecku.
Gdy Hermiona powiadomiła
go o swojej ciąży, w pierwszej chwili poczuł lęk. Nie chciał, by to dziecko
również było wytykane na ulicy, by cień grzechów ojca ciążył mu nad delikatną
główką.
— Ludzie już zapominają
— pocieszyła go dziewczyna. — Zadbamy, by nasze dziecko miało czystą kartę.
— Masz rację. Będzie
tutaj kochane — oznajmił z powagą Draco, a potem uśmiechnął się niemal
figlarnie. — A z własnego doświadczenia wiem, że miłość bliskich osładza
wszelkie troski.
Hermiona uśmiechnęła
się, darując mu czuły pocałunek, a drugą ręką głaskając zaokrąglony lekko brzuch.
Doceniała troskę przyjaciół, ale wiedziała już, że Draco nie będzie jej
upadkiem. Nie żałowała, że oddała mu swą miłość.
A Draco cieszył się, że
ją ma. Przeżył wiele trudnych chwil, jednakże teraz czuł, że mogą żyć jak
prawdziwa rodzina, szczęśliwa i pełna wsparcia.
Cienie pozostały poza
obrębem ich uścisku.
Tak, to dziś mija rocznica zakończenia tego bloga. To
sporo, a ja czasem jeszcze lubię tutaj wrócić, powspominać dawne dzieje :P To
moja pierwsza ukończona historia. Jestem z niej dumna. Wielką radość sprawiają
mi także Wasze liczne komentarze. To piękne, że choć blog jest zamknięty,
ciągle piszą do mnie nowi czytelnicy.
Dziękuję Wam, kochani, czytelnikom nowym i starym. Dziękuję, że
wpuściliście tę opowieść do Waszych serc :)
Jeśli ktoś chciałby przeczytać coś mojego — jeszcze
raz zapraszam na Baśniową Pozytywkę. Jeżeli zaś chodzi o tego bloga, postaram się, by coś tu się
jeszcze kiedyś pojawiło, kolejna sympatyczna miniaturka :)
Do zobaczenia!
Jak miło przeczytać kolejne Dramione w twoim wykonaniu. W życiu bym nie pomyślała, że to już rok minął od zakończenie twojej historii, szczególnie, że ja nadal pamiętam ją dość dokładnie :)
OdpowiedzUsuńMiniaturka wyszła świetna. Bardzo dobrze mi się ją czytało. Miłość Dracona i Hermiony dało się wyczuć w każdym słowie. Naprawdę mistrzostwo :)
http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/
Jej, dziękuję ^^
UsuńNo, ani się nie obejrzałam, a minął już rok. Cieszę się, że moje opowiadanie utkwiło Ci w pamięci.
Pozdrawiam :)
Piękne.
OdpowiedzUsuńTo już rok?
Aż nie mogę w to uwierzyć!
Z miłą chęcią przeczytam kolejną miniaturkę w Twoim wykonaniu i mam nadzieję, że stanie się to jak najszybciej.
Weny.
Pozdrawiam,Lili
Dziękuję ślicznie :)
UsuńTak jak przedmówczynie, nie wierzę, że minął już rok :) to było chyba moje pierwsze Dramione, z którym byłam na bieżąco i które w którymś tam momencie odważyłam się zacząć komentować. Bardzo się cieszę z tej miniaturki, chociaż spora jej część jest strasznie gorzka. Nie mogę uwierzyć, że ludzie potrafią być tak ślepi i tak łatwo zmieszać z botem osobę, której tyle zawdzięczają. W każdym razie końcówka pełna nadziei i czekam, na kolejne Dramione w twoim wykonaniu. Może kiedyś zdecydujesz się na kolejną dłuższą historię? Pozdrawiam, buziaki ;3
OdpowiedzUsuńWow, czuję się zaszczycona :)
UsuńTak, chciałam, by to Dramione nie było wesołe, ale kończyło się pozytywnie :)
Może kiedyś, ale chwilowo pozostają mi tylko miniaturki :)
Dziękuję ślicznie i pozdrawiam.
Piękna miniaturka. Właśnie taka gorzka, ale czytało mi się ją bardzo przyjemnie.
OdpowiedzUsuńNie mogę uwierzyć, że minął już rok! Przecież dopiero co płakałam po epilogu, a tu już rocznica zakończenia bloga.
Czekam na, mam nadzieję, kolejną miniaturkę!
Pozdrawiam, M.
Dziękuję bardzo :)
UsuńObecnie myślę nad jakąś jesienną miniaturką, taką klimatyczną ;)
Wspaniała miniaturka, jestem pod wrażeniem. Taka nastrojowa, napisana lekkim piórem, czytało się super. I plus za to, że nie zrobiłaś z Rona idiotę, co zdarza się w wielu opowiadaniach i miniaturkach Dramione.
OdpowiedzUsuńJestem w sumie nowym czytelnikiem, przeczytałam Twój blog ponad miesiąc temu. I napisałam pod prologiem długi komentarz, w którym aż roiło się od zachwalań, komplementów tego Dramione, po czym komentarz się nie dodał. Czemu? Nie mam pojęcia, pamiętam tylko, że z frustracji trzasnęłam laptopem i zapomniałam o Twoim blogu. Mój błąd, ponieważ zasługujesz na dziesięć razy więcej komentarzy od osób, które tak jak ja, wielbią to opowiadanie. Za Twój wkład w nie, dziękuję Ci z całego serducha. Gratuluję rocznicy i życzę.. hmm, może weny na może przyszłe opowiadania? Jakby co, ja z wielką chęcią przeczytam coś od Ciebie.
Pozdrawiam cieplutko! :)
Dziękuję!!! :)
UsuńO tak, biedny Ron, na którego zawsze się wszytko zwala. Sama kiedyś szłam tym tropem, ale teraz koniec z tym - no chyba, że naprawdę będzie to potrzebne do kluczowej fabuły :)
Ojej, masakra, rozumiem Twoją złość... Cieszę się jednak, że zdecydowałaś się napisać. Bardzo mi miło, że poświęciłaś czas mojemu opowiadaniu :)
Również mocno pozdrawiam ^^