INFORMACJA



Zapraszam was do siebie na Facebooku :)

NOWE OPOWIADANIE, ZAPRASZAM :)

poniedziałek, 1 lutego 2016

Miniaturka {Pierwszy września}

Wracam do was z nową miniaturką! (Jak ja dawno nie pisałam Dramione...) 
Tym razem akcja dzieje się długo po ukończeniu szkoły. Chciałam pokazać Dramione w nowym, bardziej ludzkim świetle. Mam nadzieję, że wam się spodoba ^^ Buziaki. 





Pierwszy września


Peron dziewięć i trzy czwarte ukazał się w kłębach pary.
Hermiona trzymała Emily za rączkę, nie chcąc jej zgubić w roju przekrzykujących się czarodziejów. Nie puściła jej nawet wtedy, gdy doszły do wielkiej, czerwonej lokomotywy. Po piętnastu latach kobiecie łatwo było zapomnieć, że sama kiedyś stała na tym peronie równie mała i zagubiona, z podnieceniem w oczach i nadzieją na nowe przygody.
Emily rozglądała się uważnie, wykręcając głowę. Od matki słyszała wiele na temat Hogwartu i związanych z nim spraw, ale nie umniejszyło to jej zaintrygowania. Odziedziczyła po mnie ciekawską naturę — myślała nieraz Hermiona. Ten fakt napełniał ją radością. Po prawdzie, Emily była bardzo podobna do niej z czasów młodości — szczupła, o gęstych, brązowych lokach, małym nosku i nieco wyrośniętych przednich zębach. Tylko oczy…
Nie — skarciła się Hermiona. Nie chcę, żeby w ostatnich wspólnych chwilach zobaczyła mój żal.
Kobieta uklęknęła przy córce i poprawiła jej berecik na głowie.
— Nie denerwujesz się, co?
Emily zagryzła wargę.
— Troszeczkę. Ale wszystko będzie dobrze, prawda? Wsiądę do pociągu, poznam przyjaciół i zostanę najmądrzejszą czarownicą. — Uśmiechnęła się. — Jak ty!
Hermiona przełknęła ślinę, ale odwzajemniła uśmiech i pocałowała córkę w chłodne, białe czoło.
— Wystarczy, że będziesz się dobrze bawić.
— Mamo… — Po chwili Emily poruszyła się lekko w ich uścisku. — Czemu ten pan się na nas tak patrzy?
Hermiona odwróciła głowę i zamarła. Miała wrażenie, że wraca do jednego ze swoich snów, gdzie nawiedza ją blade widmo kochanego dawno mężczyzny i po przebudzeniu zmusza do płaczu w poduszkę. Tym razem jednak on był realny. Draco Malfoy stał kilka kroków od nich, w eleganckiej szacie, z przylizanymi, jasnymi włosami i krótką bródką. Zdawał się chudszy niż kiedyś… a także w pewnym stopniu wystraszony. Spoglądał na nią z równą niepewnością, jak ona na niego.
W końcu podszedł bliżej.
— Witaj, Hermiono. 
Kobieta miała ochotę z miejsca przywalić mu w twarz. Zamiast tego wstała i położyła ręce na ramionach Emily, jakby chcąc ochronić  przed cieniem rzucanym przez przybysza.
— Co ty tutaj robisz? — syknęła.
— Miałem nadzieję… was zobaczyć. — Draco przeczesał ręką włosy, jak zwykle, gdy się denerwował, a potem rzucił szybkie spojrzenie na Emily. Dziewczynka gapiła się na niego zdziwiona. — Pierwszy września… Pamiętałem. Wiedziałem, że to będzie dzisiaj. To był jedyny sposób, żeby…
— Co jest dzisiaj? — Emily zmarszczyła brwi.
Hermiona zaczynała mieć tego wszystkiego dosyć. Nie po to mozolnie wchodziła w rolę samotnego rodzica i dbała, by jej córka nigdy nie odczuła braku ojca — by nawet o niego nie pytała —  żeby teraz ON wkroczył w sam środek ich życia i zdeptał wszystko, co starała się osiągnąć.
— Nic — warknęła. — Nie przejmuj się, kochanie. To mój stary znajomy ze szkoły. Musimy sobie uciąć pogawędkę. Będzie lepiej, jak już pójdziesz.
Emily wyczuła napięcie w głosie matki i spojrzała na nią pytająco. Znały się zbyt dobrze, by coś takiego ukryć. Hermiona mocno przytuliła córkę i pocałowała ją w policzek, żeby załagodzić sytuację.
— Kocham cię. Kocham. Napisz do mnie jutro z rana. Wszystko będzie dobrze.
 Dziewczynka skinęła głową z odzyskaną dziecięcą wiarą i spojrzała szybko na Malfoya.
— Do widzenia.
Draco wykrzywił się w czymś, co miało przypominać uśmiech.
— Do widzenia. Trzymam za ciebie kciuki!
Niebawem Emily pędziła w stronę lokomotywy, taszcząc za sobą walizkę i klatkę z białą, zaspaną myszką. Niczego nieświadoma weszła do pojazdu, a jej brązowe włosy zniknęły za drzwiami. Właśnie zaczynała się jej przygoda. Oby zakończyła się jaśniej i radośniej niż w przypadku jej matki. 
Hermionę ogarnął chłód.
— Dlaczego to zrobiłeś? — wycedziła. Draco cały czas patrzył się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała Emily. — To jej pierwszy dzień szkoły. Chciałeś jej go zniszczyć? Zachwiać naszym szczęściem? Co ty sobie w ogóle wyobrażasz, przychodząc tutaj po tylu latach?
Mężczyzna czekał, aż te wszystkie oskarżenia spłyną po nim jak woda.
— A jeśli powiem, że chciałem ją zobaczyć? Uwierzysz mi?
— Nie. — Skrzyżowała ręce na piersiach. — Jedenaście lat nie miałam od ciebie znaku życia. Emily nawet nie zna twojego imienia; wie tylko tyle, że nie ma cię z nami. Zawsze jest jej z tego powodu przykro. A ty dopiero teraz postanowiłeś odegrać rolę troskliwego ojca?
— Wiem, że nie jestem ojcem. — Lokomotywa zagwizdała. Tłum czarodziejów zaczął się odsuwać od torów, rodziny po raz ostatni machały swoim pociechom. — Hermiono, nic mnie nie usprawiedliwia. Nie przyszedłem tutaj po twoje wybaczenie… Wiem, że go nie dostanę.
Ekspres Hogwart ruszył. Hermiona z zapartym tchem śledziła jadącą maszynę, aż w końcu w jednym z okienek mignęła jej słodka twarzyczka Emily. Kobieta przesłała córce w powietrzu całusa. 
Potem odwróciła się w stronę Malfoya. W jej oczach czaił się lód, choć pod skórą pulsowało nieprzyjemne ciepło. 
— I co teraz? Znowu odwrócisz się i znikniesz?
— Nie wiem. — Mężczyzna wzruszył smutno ramionami. — Nie mam żadnego planu.
— To lepiej coś wymyśl, bo nie mam czasu stać tutaj z tobą i przerzucać się słówkami. W domu czekają na mnie obowiązki.
— Tak. — Sięgnął do kieszeni szaty i wydobył z niej czasopismo. Wygładził okładkę, która przedstawiała pawia zamieniającego się w kielich. — Piszesz do Transmutacji Współczesnej. Czytałem.
Hermionę to zaskoczyło, ale nie dała tego po sobie poznać.
— Cóż, nigdy bym się nie spodziewała, że lubisz takie gazety. Gdybym wiedziała wcześniej, użyłabym prostszego słownictwa, żebyś mógł zrozumieć.
Draco wykrzywił wargi w uśmiechu, ale był to bardziej wyraz tęsknoty niż drwiny.
— Pójdziesz ze mną do Hogsmeade? W restauracji Pod Dynią sprzedają dobre piwo i przekąski.
Wyciągnął do niej rękę. Hermiona prychnęła.
— Nie wiem, byłam zajęta wychowaniem córki, a nie smakowaniem piwa.
 A jednak ujęła jego zimną dłoń i pozwoliła mu się teleportować. Po chwili wylądowali przed niewysokim, sympatycznie wyglądającym budynkiem nieco dalej od głównej drogi Hogsmeade. Hermiona nie kojarzyła go z czasów szkolnych; musiał zostać wybudowany niedawno.
Draco wszedł pierwszy, mijając szyld z okrągłą, mrugającą do gości dynią. Hermiona powoli podążyła za nim, nie rozumiejąc, dlaczego właściwie się na to zgodziła.
W środku nie było zbyt wielu klientów; dwie czarownice spokojnie piły piwo kremowe, a jakiś staruszek w kącie namaczał ciasteczka w soku dyniowym. Hermiona i Draco zajęli stolik przy ścianie. Na blacie pomiędzy nimi stał malutki bukiet jesiennych kwiatów.
Zaraz pojawiła się właścicielka — pyzata czarownica o miłym głosie:
— Dzień dobry, co podać?
Hermiona skinęła wymownie na Draco, ponieważ to on znał się na tym, co tutaj serwowali. Mężczyzna uniósł dwa palce.
— Dwa piwa korzenne. Z dolewką miodu.
Właścicielka skinęła głową, przyjęła pieniądze i zniknęła za ladą. Hermiona siedziała sztywno, z rękami opartymi na stoliku. Draco patrzył na nią uważnie, ze skruchą w oczach, ale chyba nie potrafił znaleźć słów. Lokal spowijała cisza przetkana wonią kwiatów i dyni. Kiepskie połączenie dla dwójki dawnych kochanków, których dzieli mur wspomnień i niezapomnianych uraz.
— Merlinie, czuję się jak na naszej pierwszej randce — mruknęła kpiąco Hermiona. Zamierzała pokazać mu, że radzi sobie z jego obecnością. — To też było gdzieś w Hogsmeade. Serce waliło mi jak głupie… Ale ty byłeś wówczas bardziej wygadany.  
Draco uśmiechnął się kwaśno.
— Pamiętam. Starałem się cię rozbawić swoimi szczeniackimi żartami… A potem ty wstałaś i wylałaś na mnie piwo kremowe.
Hermiona przewróciła oczami.
— Jedno zaklęcie i było po wszystkim.
— A potem jeden pocałunek i zostaliśmy parą.
Kobiecie nie podobało się, że o tym wspomniał. Ich pierwsza randka była trochę niezgrabna i sztywna — w końcu to dziwne, że po siedmiu latach uprzedzony Ślizgon zaprosił do kawiarni mądralińską Gryfonkę. Ale potem poszło im lepiej. Zaczęli się bliżej poznawać. Wspólne ślęczenie nad esejami, spacery po ośnieżonych błoniach, porozumiewawcze spojrzenia podczas lekcji. I tak narodziło się między nimi coś na kształt uczucia. Hermiona do tej pory pamiętała, jak kłóciła się z Draco na temat nadchodzącego meczu domów Lwa i Węża, by zaraz potem poczuć na ustach jego pocałunek. Nikt jeszcze nigdy nie dał jej tyle czułości. Potem oficjalnie zostali parą. Po ukończeniu szkoły nadal się spotkali, planowali wspólne mieszkanie i wyjazd do Rumunii, by zobaczyć smoki…
Aż w końcu Hermiona odkryła, że jest w ciąży. Sądziła, że ukochany się ucieszy, że pocałuje ją i zacznie planować pokoik dla dziecka… Po jego twarzy jednak przemknął cień. Przez następne dni był dziwnie ponury i milczący. A potem odszedł. Dziewczyna próbowała się z nim skontaktować i nawet odwiedziła Malfoy Manor, znosząc chłodne, pogardliwe spojrzenia rodziców chłopaka. Draco jednak jakby zapadł się pod ziemię. Wylała przez to wiele łez; na jej szyi skręciła się niewidzialna pętla… A następnie urodziła śliczną, zdrową córeczkę, dla której poskładała się z kawałków i zaczęła żyć dalej.  
 — Zostaliśmy parą — przyznała chłodno. — Ale ty wszystko zniszczyłeś. Zawsze się zastanawiałam, czy to przez Emily? Czy wieść o dziecku tak cię przeraziła? Byłeś aż takim tchórzem? A może planowałeś to od dawna i tylko szukałeś pretekstu? Może byłam dla ciebie jedynie przygodą… Co, Draco? Odpowiedz mi szczerze.
— Ja…
Wróciła właścicielka. Dziarsko postawiła na stole dwie szklanki z ciemnozłocistym płynem.
— Do dna, kochani!
Żadne z nich się nie uśmiechnęło. Draco wydawał się niezwykle blady, prawie jak duch… Sięgnął po piwo i upił łyk. Powieki miał opuszczone.
— Tak, jestem tchórzem — wyznał cicho. — Kiedy związałem się z tobą… byłem szczęśliwy. Naprawdę. Ale po szkole uświadomiłem sobie, co to oznacza. Byłaś z zupełnie innego środowiska. Moja rodzina od pokoleń wiąże się tylko z czystą krwią… ja sam zawsze chciałem mieć dobrze urodzoną żonę. I jeszcze nagle to dziecko… Nie wiedziałem, jak sobie to wszystko poukładać. Pogubiłem się. Wybrałem ucieczkę.
Hermiona zacisnęła palce na szklance tak mocno, jakby chciała ją roztłuc.
— Dlaczego ja cię kochałam? — wycedziła. — Jak mogłam kochać takiego wstrętnego egoistę? Pogubiłeś się, dobre sobie! Wiesz, przez co ja musiałam przechodzić?
— Gdy wyjechałem z Anglii, czułem się źle — wyjaśnił, również nieco podnosząc głos. — Było mi cholernie głupio, Hermiono! Ale im więcej czasu mijało, tym trudniej było mi się zmusić do powrotu. W końcu dałem sobie spokój. Stwierdziłem, że i tak mnie znienawidzisz.
— To prawda. — Po jej policzkach nagle zaczęły cieknąć łzy. — Nienawidzę tego, że nie ma cię przy mnie obok, gdy się budzę. Że nie pomagasz Emily, kiedy stłucze sobie kolano i wymaga opieki silnego ojca! Że patrząc w jej szare oczy, widzę ciebie…
Ukryła twarz w dłoniach, nie przejmując się zainteresowaniem ze strony pozostałych klientów. Po chwili poczuła czyjeś niepewne objęcie wokół swoich ramion. Nie znad stołu, obok siebie. Draco usiadł przy niej, przytulił i wytarł łzy. Jego dłonie były smukłe i znajomo chłodne. Pachniał papierosami zmieszanymi z wodą kolońską. Jego bliskość miała słodko-gorzki smak. 
— Naprawię to — wyszeptał do jej ucha. — Hermiono, przysięgam, teraz już nie ucieknę. Ciągle o was myślałem… Wyobrażałem sobie, jak wygląda nasze dziecko, czy jest zdrowe, czy jest szczęśliwe, a Emily... jest taka słodka i podobna do ciebie… Oddałbym wszystko, żeby zwrócić jej ojca.
Chwilę to trwało, zanim Hermiona się uspokoiła. Spojrzała mężczyźnie w oczy z nowym uporem.
— A co z twoją rodziną i zwyczajami? Teraz nagle zamierasz poświęcić swoje życie dla córki mugoli i jej nieślubnego dziecka?
— Moje życie… — chwycił ją delikatnie za rękę — nie jest nic warte bez was. Teraz to wiem. Wybacz, że tyle to trwało. Wybacz... 
Kobieta poczuła przyjemne muśnięcie w sercu. Część jej, którą wcześniej spisała na straty, nagle zaczęła się odradzać. Hermiona chciała wierzyć Malfoyowi. Wierzyła mu. Gdzieś pod warstwą zmęczenia i smutku młodej matki wciąż siedziała wrażliwa optymistka zakochana w chłopcu spod znaku węża. 
Uścisnęła jego dłoń.
— Wybaczam — odparła cicho. — Ale będziesz musiał się postarać. 
Malfoy skinął poważnie głową. Kobieta westchnęła i półświadomie sięgnęła po piwo, aby ostudzić budzące się w niej emocje. Draco również wrócił do trunku. Na blade policzki wstąpiły mu rumieńce; sprawiał wrażenie człowieka, który wreszcie wydarł się z bram piekieł. Potem spojrzał na Hermionę z jaśniejącymi oczami.
— Odpowiedz mi o niej. Proszę. Chcę wiedzieć wszystko o naszej córeczce.
I Hermiona otworzyła usta, by dać początek nowej ścieżce w jej życiu.
Ścieżce, którą pokonają we trójkę.

4 komentarze:

  1. Jak cudownie czytać tutaj, Marzycielko, kolejną miniaturkę! Od skończenia Twojego opowiadania wpadam tu co jakiś czas, bo tęsknię za Twoją twórczością — może to brzmi banalnie, ale naprawdę! Twoje opowiadanie było pierwszym opowiadaniem dramione, z jakim się zetknęłam w blogosferze, więc nawet nie wiesz jak często tutaj wracam. Miniaturka jest przepiękna, ujęła mnie za serce i... no cóż, wzruszyłam się. Łezki pojawiły się w moich oczach i mało brakowało żebym zaczęła płakać. Mam nadzieję, że wkrótce coś tutaj jeszcze wstawisz. :)
    katalog-granger.blogspot.com/

    Pozdrawiam,
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz! ^^ Sprawił mi wiele radości. Ja również mam nadzieję, że wena pozwoli mi jeszcze na nowe miniaturki :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Bardzo podoba mi sie jak piszesz i jeżeli byłabyś tak miła to czy możesz podać link do tego pierwszego opowiadania.
    Byłabym bardzo wdzięczna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! :3
      Chodzi Ci o moje skończone opowiadanie? Wszystkie rozdziały znajdziesz w spisie treści po prawej stronie :)

      Usuń

Obserwatorzy