INFORMACJA



Zapraszam was do siebie na Facebooku :)

NOWE OPOWIADANIE, ZAPRASZAM :)

niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział 35: Kiedy bajka się kończy


Hermiona czuła wokół siebie pachnącą biel. Czy kolor może mieć zapach? — przemknęło jej przez głowę tuż przed tym, jak poczuła coś jeszcze. Mokry materiał na swoim ramieniu. Nie spodobało jej się to i postanowiła wyrwać się z otaczającej ją jasnej mgły. Początkowo oczy nie chciały współpracować, ale w końcu otworzyły się na świat rzeczywisty.
Ujrzała umalowane na fioletowo ściany pokoju, który zdawała się znać. Zobaczyła także piękną, pokrytą zmartwieniem twarz Fleur, która na widok jej przebudzenia uśmiechnęła się z ulgą. Hermiona zarejestrowała, że leży na kanapie w salonie w Muszelce, a klęcząca obok niej dziewczyna zmienia jej bandaż na ramieniu. Skrzywiła się, widząc, że stary opatrunek jest posiekany kroplami szkarłatu.
— To nic, wyleczę tę ranę. Najgorsze masz za sobą — poinformowała ją Fleur życzliwym, acz zmęczonym tonem, jeszcze raz obwiązując materiał wokół skóry poszkodowanej. Panna Granger westchnęła, usiłując nadać swojemu umysłowi jasność myślenia.
— Co się stało? — wydusiła, widząc przed oczami niewyraźne obrazy.
— Wygraliśmy. — Dziewczyna pozwoliła sobie na uśmiech. — ‘Arry pokonał Czarnego Pana, ale wiele osób przypłaciło to życiem bądź ranami. Muszelka przygarnęła kilku poszkodowanych. Ginny została mocno poturbowana, ale ją pozszywałam . Ron też się już kuruje. Ty zaś oberwałaś kawałkami ściany i zemdlałaś. Miałaś szczęście, mogła cię całkowicie przygnieść.
— A Draco? — Hermionę sparaliżował niemal zwierzęcy strach. Przed oczami migały jej coraz to nowsze sceny.
Biegła zamkowym korytarzem, mając u boku ukochanego. Ściany zamieniały się w pył… Ciemność rozświetlały śmiercionośne zaklęcia, a ciszę rozdzierały krzyki. Walka toczyła się wszędzie. Krew była wszędzie…
— Też zemdlał, ale nie znam przyczyny. Leży u góry… — W oczach Fleur pojawił się cień, który zaniepokoił Hermionę. Natychmiast się podniosła, ledwo rejestrując obolałość swojego ciała. Jasnowłosa chciała ją zatrzymać i krzyczała, że nie doszła jeszcze do siebie, panna Granger jednak zmuszała się do stawiania kolejnych kroków.
Już nie jestem Granger — przypomniała sobie, starając się pokonać stopnie schodów. — Jestem Malfoy, panią Malfoy, żoną Dracona…
Przypomniała sobie jeszcze jedną scenę. Wojna już wrzała. Właśnie udało im się uratować przed śmiercią jakiegoś zbłąkanego chłopca, gdy zza rogu wyłoniła się Bellatriks Lestrange z wysoko uniesioną różdżką i okrucieństwem na twarzy. Kobieta musiała wiedzieć o śmierci swojego przyjaciela, Lucjusza, bo za cel obrała sobie Dracona. Kiedy zaklęcie poleciało w jego stronę, z piersi Hermiony wydarł się przerażony krzyk sprzeciwu. Bez namysłu posłała ku czarownicy nasączone śmiercionośną mocą zaklęcie. Bellatriks zareagowała zbyt wolno i przypłaciła to życiem. Nie zważając na upadające ciało kobiety, Hermiona podbiegła do ukochanego i zacisnęła palce na jego koszulce. Jakaż zalała ją ulga, gdy okazało, że  słyszy oddech chłopaka. Nie zdążyła się jednak nacieszyć tym szczęściem, gdyż jakiś urok uderzył w ścianę, a ta zaczęła sypać się w jej stronę. Mogłaby uciec, ale nie zamierzała zostawić Dracona na pastwę kamieni. Dlatego objęła go i zasłoniła własnym ciałem. Czuła, że kawałek gruzu uderzył ją w ramię, drugi w głowę. Ból ją sparaliżował do tego stopnia, że zemdlała w ramionach chłopaka.
Kiedy znalazła się we właściwym pokoju, jej czoło już perliło się od potu. Ale liczył się tylko widok spoczywającego pod kołdrą chłopaka o zamkniętych oczach i rzęsach, które rzucały cień na jego kredową cerę. Przypominał kruchą lalkę z porcelany. Na łóżku obok niego spoczywała śpiąca Ginny. To jest pokój z najcięższymi przypadkami — pomyślała Hermiona, rzucając się do łóżka ukochanego.
— Draco! — szepnęła lękliwie, delikatnie ujmując w dłonie jego twarz. Skóra chłopaka była chłodna jak śnieg. Nie mogła nic poradzić na łzy, które zaczęły kotłować się w jej oczach. — Proszę, nie możesz umrzeć, nie waż się…
Ledwie usłyszała za sobą kroki. Fleur z założonymi na piersiach rękoma stanęła u progu pokoju, nie mając serca, aby rozdzielić kochanków. 
— Jak długo już tu jesteśmy? — wychrypiała brązowowłosa, odgarniając jasne włosy z czoła Dracona.  
— Niecałe dwa dni. On się obudzi, nie bój się. Wciąż oddycha i walczy.
Hermiona najchętniej cały czas siedziałaby przy ukochanym, ale przyszedł Bill i stanowczo rozkazał się jej położyć. Gospodarze Muszelki dali jej także posiłek i eliksiry. Stan dziewczyny cały czas się polepszał, lecz ona myślami była przy śpiącym chłopaku.
Nie była jednak sama. Harry i Ron trzymali się całkiem dobrze, a Ginny następnego dnia otworzyła oczy, kolejnego zaś mogła już wstać z łóżka i małymi kroczkami przemieszczać się po domu. Gdy brązowowłosa ujrzała swoich dawnych przyjaciół, całych i zdrowych, zdobyła się na blady uśmieszek, wciąż jednak wypełniał ją smutek.
Tak upłynęły jeszcze trzy dni. Trzeciej nocy Hermiona miała dziwny sen — widziała w nim Dracona. Otaczały go opary mgły, a jego wołający ją głos niósł się echem. Dziewczyna natychmiast się obudziła i postanowiła udać się do pokoju ukochanego. Tamta chwila napromieniowała ją szczęściem, gdyż już na progu pomieszczenia ujrzała, że Draco ma otwarte oczy i wodzi nimi z zagubieniem po pokoju. Pisnęła jak mała dziewczynka i podbiegła do niego. Gdy chłopak ją rozpoznał, wyciągnął ku niej rękę. Brązowowłosa uścisnęła ją z czułością, a potem podarowała mu pocałunek delikatny jak dotyk poranka.
— Wróciłem do ciebie — szepnął z rozmarzoną miną blondyn, gdy już odsunęła od niego twarz. Oprócz radości, widziała w jego oczach kocioł zmęczenia, wierzyła jednak, że wyjdzie z tego. Potrafił być dzielny.
Pobiegła zaparzyć mu wzmacniający eliksir. Bała się, że będzie zbyt słaby, by udźwignąć kubek, ale chłopak zaskoczył ją, samodzielnie pijąc napar. Każdy łyk wszczepiał mu iskierkę siły. Przysiadła więc na skraju łóżka Dracona i zaczęła mu szeptem opowiadać o wszystkim, co zdarzyło się od czasu, gdy stracił przytomność w zamku. Słuchał jej w milczeniu, a potem westchnął i zmusił usta do uśmiechu.
— Wygląda na to, że jakoś to wspólnie przeżyliśmy — stwierdził, nie kryjąc ulgi. Jego palce odnalazły jej dłoń . Hermiona nachyliła się nad nim i jeszcze raz ucałowała usta, podczas gdy jej oczy jarzyły się szczęściem.
— Teraz już nic nas nie powstrzyma.

 

— Jak ci się podoba?
Draco zdjął ręce z jej oczu, by mogła zobaczyć piętrowy dom z łososiowymi ścianami i ciemnym, trójkątnym dachem. Otaczał go żelazny płot, za którym rozciągał się niewielki ogród. Nie był jeszcze zagospodarowany, ale wystarczyło kilka roślin, by nabrał uroku. Sam budynek zaś wyglądał obiecująco. Idealnie nadawał się dla rodziny.
— Wiesz, to chyba dom z moich marzeń — odparła Hermiona, czując napływający do jej serca zachwyt. Mieli tutaj wszystko, czego do szczęścia potrzebowali. Wierzyła, że przeżyje w tym miejscu najlepsze chwile swojego życia. — Ale przyznaj się, rzuciłeś na kogoś urok, by ci sprzedał ten dom?
Kiedy uniosła podejrzliwie brew, chłopak nie mógł się powstrzymać od śmiechu.
— Zgadza się, urok moich pieniędzy. Po Lucjuszu została mi spora sumka. — Wzruszył ramionami. Nie krępował się wspominać o zabitym ojcu, choć wówczas zawsze swój głos oblekał obojętnością.
— No to chodźmy zobaczyć wnętrze. — Dziewczyna chwyciła go w pasie i z uśmiechem na ustach weszła z nim na teren domu, w którym miała spędzić resztę swojego życia.
Ponieważ w środku budynek także sprawiał pozytywne wrażenie, kupili go od pewnego czarodziejskiego sprzedawcy, załatwili wyposażenie meblowe, a potem odebrali Druellę z Muszelki, by mogła się przywitać ze swoim własnym pokoikiem.


   Świat czarodziejów starał się otrząsnąć po okropieństwach wojny. Niektóre rany goiły się szybciej, niektóre wolniej, ale wszystko szło w dobrym kierunku. Hermiona mogła już bez lęku zapukać do domu rodziców. Ci na widok swojej rzekomo martwej córki pobledli, jakby sami mieli stać się duchami, i nie potrafili wydusić z siebie ani słowa. Na szczęście jednym ruchem różdżki dziewczyna oszczędziła im mętliku w głowie — odpowiednie zaklęcie usunęło im kawałek pamięci od czasu, gdy dowiedzieli się o śmierci ich dziecka. Wszystkie łzy i ciężkie chwile zniknęły się, a Hermiona bez dalszych przeszkód mogła cieszyć się uściskami rodzicieli. Gdy powiedziała im o swoim zaręczeniu z Malfoyem, nie mogli ukryć zaskoczenia. Tata twierdził, że ślub w tym wieku to dość pochopna decyzja, mama jednak tylko się uśmiechnęła i poprosiła o spotkanie z przyszłym zięciem.
Wedle życzenia, Draco zjawił się w domu państwa Granger nienagannie ubrany i uzbrojony w uprzejmości. Początkowo atmosfera nie należała do najluźniejszych, sam chłopak czuł się trochę niezręcznie w obecności mugolskich rodziców swojej narzeczonej. Z czasem jednak rozmowa przebiegała coraz płynniej. Mama  wyznała potem córce, że chłopak przypadł jej do gustu i że wydaje się odpowiedzialnym człowiekiem. Tata wciąż zachował w sobie iskrę niezadowolenia, ale cieszył się, że przyszły zięć nie starał się mu za wszelką cenę przypodobać. Hermiona uznała to za akceptację.
Ślub odbył się na jesień i wcale nie był pojedynczy. Zaprzyjaźnione pary uznały, że trzeba połączyć wyjątkowe dla nich chwile, dlatego na ślubnych kobiercach stanęli nie tylko Draco i Hermiona, ale także Ginny i Harry oraz Ron i Luna. Wszystkie panny młode w swoich śnieżnobiałych sukniach i misternych fryzurach olśniewały urodą, a wszyscy panowie młodzi prezentowali się niezgorzej, odziani w czarne smokingi.
Gdy padły słowa przysięgi, Hermiona i Draco cały czas wpatrywali się w sobie oczy, a ich pocałunek należał do iście ognistych. Rozległy się wiwaty, a potem odbyła się taneczna część tego dnia. Cała uroczystość miała miejsce w wielkim namiocie nieopodal domu Weasleyów. Zjawiło się na niej dużo gości, w tym też Narcyza. Kobieta nadal odgradzała się od innych jakimś murem, jednak od pogrzebu swojej matki wzięła się w garść. Sprzedała rezydencję Malfoyów, mając w pamięci nieprzyjemne, wiszące nad nią jak klątwa wspomnienia. Draco też nie narzekał, bowiem jego dawny dom kojarzył mu się jedynie ze strachem i krwią. Narcyza zamieszkała w opuszczonym domu swojej matki, usunęła z niego ślady tamtej pamiętnej walki, a także, z racji tego, że była sąsiadką państwa Granger, zawarła z nimi przyjazną znajomość. Raz na tydzień wychodziła na zakupy z mamą Hermiony i pozwoliła, by ponownie wróciła do niej radość życiem. Kiedy nowożeńcy odwiedzali swoich rodziców, mogli wpadać jednocześnie do obydwu.
Nasi bohaterowie wreszcie zaczęli żyć bez cienia lęku i zdołali się ustatkować. Hermiona wydała swoją książkę o przygodach arystokratki i skrzatów, która zyskała pozytywne opinie czytelników, a pewne magiczne wydawnictwo podpisało z dziewczyną kontrakt. Od tego czasu pani Malfoy mogła poświęcić się swojej pasji i jednocześnie nią zarabiać, z czego czerpała wiele radości.
Z pracą Dracona było trudniej. Mimo że nie wniesiono żadnych oskarżeń co do jego działalności podczas wojny, to niektórzy wciąż mieli w pamięci nieprzyjemności wiążące się z nazwiskiem mężczyzny. Malfoy chciał ubiegać się o miejsce w drużynie Quidditcha, ale trener zignorował jego umiejętności i odmówił podpisania kontraktu. W końcu jednak  Draconowi udało się zaczepić o pracę w Ministerstwie w Departamencie Czarodziejskich Gier i Sportów. Tak więc nie mógł osobiście brać udziału w meczach, ale za to zajmował się ich organizacją. Z czasem przywykł do tej pracy i zdał sobie sprawę, że jest lepsza od latania na miotle. Dlaczego? Nie chciał się przyznawać do tego Hermionie, nie zamierzając narażać jej serca na kolejne zmartwienie, ale czasem nawiedzały go chwile słabości. Najczęściej zdarzały się ranem — na czoło wstępował mu wówczas pot, a jego ciało drżało jak w gorączce. Te momenty nie trwały długo, góra dziesięć minut, dlatego tylko zaciskał zęby i czekał, aż miną. W końcu niejedno przeszedł i musiał spodziewać się jakiś powikłań. Nie należało tym zawracać głowy jego żonie, zwłaszcza, że spodziewała się ona kolejnego dziecka.
Draco był przy Hermionie, gdy ta znalazła się w szpitalu. Tym razem kobieta od samego początku miała profesjonalną opiekę, dlatego wydawało jej się, że poród jest znacznie łatwiejszy. Druga winorośl także okazała się dziewczynką. O ile jednak Druella swoimi szarymi oczami i jasną czupryną przypominała ojca, o tyle kwilące niemowlę tęczówkami barwy czekolady i kilkoma ciemnymi włosami na czubku główki zdawało się upodobnić do matki. Państwo Malfoy nie posiadali się ze szczęścia. Druella, mająca wówczas już trzy latka, także zachwyciła się małą siostrzyczką. Hermiona czuła się lżej, wiedząc, że gdy jej z Draconem zabraknie, dziewczynki zawsze będą miały siebie. Wybór imienia tym razem pozostawiono panu Malfoyowi. Ten zaś postanowił nazwać swoją córkę Cecylią.
Draco, wbrew swoim początkowym obawom, okazał się dobrym ojcem. Starał się po prostu robić wszystko odwrotnie do tego, jak robił to Lucjusz. Dał swoim córkom ciepło — nocami udawał rycerza i odganiał dla nich potwory spod łóżka, czasem też awansował na stanowisko konia, który nosi na swoich plecach księżniczki, a gdy dzieciaki zrobiły coś złego, nigdy nie podnosił zbytnio głosu, a o użyciu różdżki nawet nie myślał. Hermiona również spisała się w roli rodzica. Gdy dziewczynki były małe, czytała im bajki i siedziała przy nich tak długo, póki nie zmorzył je sen; nauczyła się dla nich gotować ciasteczka, podobne do tych, które piekła Druella Black. Nauczyła także dzieci spełniać swoje obowiązki, wymagając od nich codziennego ścielenia łóżek i ocen nie gorszych od Zadowalających. Rodziną Malfoyów zdarzały się wstrząsać kłótnie, jak w każdej rodzinie, nigdy jednak nie trwały one długo.
Czas zdawał się płynąć zbyt szybko. Hermiona miała wrażenie, że ledwo zdążyła mrugnąć, a jej dziewczynki już dostały list do Hogwartu, wpadły w wir szkolnej magii i zaczęły przeżywać swoje pierwsze zauroczenia. Druella miała w sobie coś z rodziny ojca, dlatego trafiła do Slytherinu. Była śmiałą i odpowiedzialną osobą; zawsze otaczała ją jakaś dumna aura, rodzice nauczyli ją jednak traktowania innych jak równych sobie. Cecylia zaś ganiała z głową w chmurach, ale mama zaraziła ją pociągiem do nauki — może dlatego została przydzielona do Ravenclawu. Choć dziewczyny mieszkały w różnych częściach zamku, zachowały ze sobą dobry kontakt i zawsze były gotowe wesprzeć siebie nawzajem. Gdy Hermiona spoglądała na nie, nawiedzało ją uczucie dumy. Cieszyła się, że przekazała swoim córkom to, co najważniejsze. 
Z wiekiem napady dreszczy zdarzały się Draconowi coraz częściej, jakby jego ciało traciło dawny wigor i siły do walki. Niektórymi porankami musiał na dłużej zamykać się w łazience, trzymać zaciśnięte palce na krawędzi wanny i czuć, jak pot oblepia mu coraz większy obszar ciała. Gdy wyobraził sobie głębokie oczy i śmiech żony, cierpienie traciło trochę na ostrości, nigdy jednak nie znikało od razu.
Pewnej soboty, gdy żadne z małżonków nie musiało się śpieszyć do pracy, atak nastąpił podczas snu. Fale dreszczy brutalnie wyrwał Dracona z przyjemnej nieświadomości; najgorsze było jednak to, że Hermiona wyczuła drżenie łóżkowego materaca i również otworzyła oczy. Prędko pojawił się w nich niepokój.
— Kochanie, co się dzieje? — zapytała z żądaniem wyjaśnienia, głaskając czule jego drgające ramiona. Mężczyzna nie miał już szansy ucieczki, więc wyznał żonie całą prawdę. Gdy skończył, twarz pani Malfoy napięła się niezwykle mocno.
— To nie jest normalnie — stwierdziła, biorąc do ręki telefon i umawiając wizytę w Świętym Mungu. Draco nawet nie próbował jej zatrzymać, mając świadomość, że z jego chorobą jest coraz gorzej.
Następnego dnia małżeństwo znalazło się w budynku medycznym dla czarodziei. Podstarszawy uzdrowiciel dokładnie zbadał Dracona, potem w zamyśleniu postukał piórem o blat stołu, a następnie wyznał, że nigdy nie miał do czynienia z tego rodzaju schorzeniem, ale może przepisać eliksir, który ujarzmi dreszcze.
Eliksir faktycznie był wart swojej ceny i na kilka tygodni te dziwne napady ustały. Hermiona już miała wpuścić do swojego serca ulgę, gdy pewnego ranka znów zauważyła, że Draco szykuje śniadanie, a nóż w jego dłoni trzęsie się złowieszczo.
Znów udali się do Munga, tym razem przyjęła ich wychwalana przez wielu uzdrowicielka. Ona również nie mogła jednoznacznie stwierdzić choroby, wyznała jednak, że śmierdzi jej tu klątwą. Na te słowa Hermiona i Draco spojrzeli na siebie w lękliwym zrozumieniu, mając w pamięci to dziwne zaklęcie Bellatriks, które nie zabiło chłopaka, a jedynie na kilka dni pozbawiło go przytomności. Dlaczego taka groźna czarownica miałaby marnować swoją szansę dla bezwartościowego uroku? Teraz już wiedzieli. Podstępna żmija rzuciła na Malfoya klątwę, a ta miała go nękać przez wiele lat i powoli prowadzić w stronę śmierci.
Hermiona doznała strachu, który nie odwiedzał jej od tak dawna — strachu o życie ukochanego. Drżącym ze zdenerwowania głosem rozkazała uzdrowicielce jakoś pomóc jej mężowi. Kobieta ze smutkiem wyznała, że nie wynaleziono antidotum na tę klątwę i że może jedynie wypisać kilka leków, które spowolnią jej działanie.
Od teraz Draco musiał przestrzegać regułek czasu spożywania eliksirów. Jeden wypić przed śniadaniem, drugi wlać do mleka, trzeci zażyć godzinę po kolacji. Musiał przyznać, że takie pilnowanie się wywoływało w nim zmęczenie, ale ani śmiał przestać, mając na względzie nie tyle swoje dobro, a nerwy najbliższych. Powiedzieli o tym dziewczynkom. Wbrew nazwie, miały już po naście lat i niewątpliwie były w stanie zrozumieć powagę sytuacji. Na tę wiadomość gardła panien Malfoy ścisnął strach. Druella dzielnie usiłowała zachować na twarzy maskę spokoju, natomiast Cecylia otwarcie zaszlochała, wtulając się w pierś taty. Mimo tego podjęły się pilnowania zażywania lekarstw. Nawet gdy Draconowi zdarzyło się zapomnieć o jakimś eliksirze, zawsze znalazła się któraś z nich, aby mu o tym przypomnieć.
Na kilka lat uzyskali względny spokój. Napady nie zostały wyeliminowane, ale występowały tylko sporadycznie. Kiedy jednak Draco zbliżył się do czterdziestki, jego organizm również się postarzał, wolniej reagując na leki i odpuszczając sobie walkę. Przez to cała rodzina Malfoyów zaczęła żyć jak na szpilkach. Draco przed atakami starał się gdzieś zaszyć samotnie, by drogie mu kobiety nie musiały oglądać jego cierpień, dziewczyny zaś dołożyły wszelkich starań, by mężczyzna nie widział ich zaniepokojonych spojrzeń i nie słyszał wystraszonych szeptów. Chciały także wywołać uśmiech na jego ustach. Siostry często przebywały obok niego i przy każdej okazji darowały mu całusa w policzek. Hermiona zaś kochała się z nim tak namiętnie, jakby nigdy nie miała zamiaru wyjść z sypialni, a łzy chowała pod powiekami tak długo, dopóki jej mąż nie oddał się we władanie snu. Lubiła obracać się w jego stronę i wpatrywać się w senne, spokojne oblicze mężczyzny. Niestety wówczas często dopadał ją cichy płacz. Nie mogła znieść myśli, że pewnego dnia obudzi się bez Dracona u swojego boku.
Jeśli jednak łudziła się, że jego stan kiedykolwiek się poprawi, była w błędzie. Klątwa mogła jedynie postępować. Pewnego dnia Draco nie był w stanie utrzymać się na nogach - upadł i leżał na podłodze tak długo, póki Hermiona nie zeszła na dół i nie pomogła mu położyć na sofie. Od tego czasu już samo chodzenie sprawiało mu kłopot. Większość czasu spędzał w czterech ścianach sypialni — kiedyś ten pokój zdawał mu się jaskinią cudów, teraz jednak stał się więzieniem. Posiłki przynoszono mu do łóżka, a wychodził jedynie do łazienki i to często z pomocą którejś z dziewczyn.
Uzdrowicielka odwiedziła ich dom kilka razy, ale nigdy nie mogła wydusić z siebie jakiejś pomocnej rady. Mówiła jedynie, by być przy Draconie.
Hermionie nie trzeba była tego mówić. Przestała pisać swoje książki, przestała nawet wychodzić z domu, cały czas siedząc przy ukochanym, oglądając z nim jakiś film albo po prostu wtulając się w jego ramię. Nie dbała już o swoje życie. Czuła, że z każdym dniem jego skóra chłodnieje, a ciało traci siłę. I wiedziała, że śmierć niebawem ukradnie jej męża.

 

— Hermiono?
Szept był tak cichy, że w pierwszej chwili wzięła go jedynie za wytwór swojej wyobraźni. Jednak w razie czego postanowiła rozchylić powieki. Świat wciąż jeszcze spał w barwach szarości, choć słońce miało wkrótce wychylić się zza linii horyzontu.
Wołanie się powtórzyło.
Kobieta przybrała pozycję siedzącą i spojrzała niepewnie na leżącego obok niej męża. Jej serce przeszyła lodowa strzała, gdy ujrzała jego niemal mieniącą się od potu twarz, półprzymknięte powieki i szkarłatną posokę wypływającą z jego nosa.
— Eliksir! — wykrzyknęła i miała zerwać się z miejsca, gdy poczuła na swojej ręce dotyk palców Dracona. To było jedynie muśnięcie, ale zmusiło ją do pozostania przy nim.
— Już nic mi nie pomoże… — wychrypiał niezwykle cicho, a po jego sinych ustach przeszedł delikatny uśmiech. — Czuję coś dziwnego, wiesz? Jakieś ciepło, choć skórę zalewa mi zimny pot…  
W jego głosie nie zabrzmiał strach, Hermiona jednak miała wrażenie, że jeszcze nigdy nie ogarnęło jej takie przerażenie. Zacisnęła dłoń mężczyzny w swoich palcach, walcząc z łzami, które chciały przysłonić jej Dracona.
— Nie, proszę, zostań ze mną… — zaczęła szeptać tak żarliwie, jakby same słowa mogły przeciwstawić się śmierci. Jego brwi zmarszczyły się nieznacznie.  
— Nie bój się… — poprosił, a spod jego opadających powiek widać było błyszczące oczy. — Jesteś taka piękna…
Twarz Hermiony nie miała już takiego blasku jak kiedyś. Przecinało ją już kilka zmarszczek, a ostatnie miesiące niepokoju padły na nią bladym jak duch cieniem. Dla Dracona jednak pochylająca się nad nią kobieta wciąż była najpiękniejsza na świecie. Cieszył się, że może ją teraz zobaczyć. Szkoda tylko, że nie ma tu jego dziewczynek…
Krew z nosa zaczęła wypływać coraz obficiej, ściekając na ich pościel. Pani Malfoy bardzo się starała, aby mąż zauważył w jej oczach jak najmniej strachu. Naraz nie widziała już przed sobą umierającego czterdziestolatka z siwiejącymi włosami, a nastoletniego chłopaka o lśniących kosmykach i dziarskim spojrzeniu. A po chwili twarz chłopaka nabrała delikatniejszych rysów chłopca, którego poznała na placu zabaw tak wiele lat temu…  Przycisnęła usta do jego zimnej dłoni.
,, Póki nie przyjdzie śmierć, pamiętasz?’’ — usłyszała jak zza mgły głos chłopaka, który miał przed sobą jeszcze niemal całe życie.
— Kocham cię, tak bardzo cię kocham, wiesz o tym? — Jej głos zadrżał w kilku miejscach, ale wyrażał sobą uczucie.
Draco poruszył ustami, próbując zapewnić ją o tym samym, nagle jednak przez jego twarz przeszedł skurcz bólu. Oddech mężczyzny stał się ciężki i słyszalny w całej sypialni. Szare oczy patrzyły na kobietę, ale były jakby osnute mgłą.
— Nie, nie… — wykrztusiła Hermiona, zacieśniając uścisk jego dłoni, jakby mogła tym sposobem zatrzymać go w swoim świecie. Jej serce było niemal równie głośne jak jego oddech. Mężczyzna przez chwilę szarpał się ze śmiercią, w końcu jednak jego powieki opadły całkowicie w dół. Nim klatka piersiowa przestała się poruszać, jego palce mocno uścisnęły dłoń żony.  
— DRACO! — Ten krzyk był spieniony od emocji i tak głośny, że obudził śpiące dziewczyny. Po chwili obie zjawiły się w sypialni w koszulach nocnych i poczochranych włosach. Senność szybko znikła z ich twarzy, gdy zobaczyły zawodzącą mamę i bezwładnie leżącego tatę. Obie czym prędzej podbiegły do łóżka. Cecylia potrząsnęła ojcem, a gdy ten w żaden sposób nie zareagował, ukryła twarz w dłoniach i zaczęła płakać. W oczach Druelli również mieniły się łzy, ale zdołała myśleć na tyle jasno, by objąć mamę ramionami. Za oknami na świat padły pierwsze promienie słońca.
Hermiona nie potrafiła sklecić w tej chwili żadnej spójnej myśli, jednak w jej umyśle odezwały się pewne słowa, wypowiedziane dawno temu. ,,Nie wiem, czy gdyby on… zginął, zachowałabym na tyle odwagi, aby żyć dalej, bez niego.’’ Teraz los postawił ją przed tym pytaniem i musiała na nie odpowiedzieć.
Czuła się słaba i mała, błądziła w ciemności. Jakby ktoś odciął od niej najcenniejszą cząstkę. Przez moment zapragnęła dostać się do miejsca, w które udał się Draco. Wystarczyłby nóż w szufladzie kuchennej albo ubranie, z którego można by zrobić sznur…
Kobieta ocknęła się dopiero, gdy poczuła obejmujące ją ramiona córki. Cecylia także zbliżyła się do niej i położyła głowę na jej kolanach. Hermiona zdała sobie sprawę, że choć dziewczyny są już niemal dorosłe, nadal potrzebują matki. Zwłaszcza teraz. Nie mogła ich zostawić. To tak, jakby zostawiła inną cząstkę Dracona.
Połykając łzy, pogłaskała delikatnie głowy swoich córek.
Każdy ma swoje prywatne słońce. Jeżeli jednak blask słońca zgaśnie, skryje się za dalekim horyzontem, za ostrymi górami, wówczas świat na powrót pogrąży się we mgle mroku, w której łatwo o potknięcie i upadek. Czasami jednak słońce powraca, ale pod inną postacią.

 


O Merlinie, napisałam to. Aż sama się dziwię, ile emocji wlałam w ten rozdział. Wybaczcie, że był w większości opisowy, ale musiałam jakoś zamieścić informacje o ich późniejszym życiu. No a przede wszystkim wybaczcie, że tak to rozegrałam. Wiem, niektórzy z was pewnie chcą mnie zamordować. Trochę się boję, co teraz pomyślicie o tym opowiadanie, ale...  
Cóż, w pierwotnej wersji Hermiona i Draco mieli zginąć podczas bitwy o Hogwart (i miałam na to nawet kilka pomysłów, niestety dość kiczowatych). W kolejnej chciałam ich zabić w rezydencji Malfoyów (ale znów było w tym zbyt dużo dramatyzmu). A jednak zdecydowałam dać im szansę założenia rodziny, odetchnięcia i przeżycia jak najlepiej kwiatu wieku. Może macie do mnie o to żal, ale nie chciałam zakończyć tej historii sielankowo (w końcu adres zobowiązuje). Od początku opowiadanie miało się skończyć śmiercią. Kiedy pisałam o rodzinnym życiu naszych bohaterów, usta same mi się uśmiechały, wiedziałam jednak, że jeśli tak bym to ucięła, czułabym niedosyt, bo wszystko skończyłoby się zbyt dobrze. Nie ma tak ;)
Został nam jeszcze epilog, pod którym pewnie trochę bardziej się rozpiszę, bo jestem sentymentalna ;) Powinien pojawić się we wtorek. Rany, nie mogę uwierzyć, to będzie mój pierwszy epilog…
Dziękuję osobom, które wciąż są ze mną ^^

A to taki gif na... pocieszenie. 


50 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Zdajesz sobię sprawę z tego, że mnie zabiłaś? :c
      Jejku, jeszcze nigdy nie ryczałam tak przy czytaniu opowiadania.. Poprostu ryczę i nie mogę powstrzymać łez, które tak uparcie płyną po policzkach.
      Na początku rozdziału towarzyszyła mi radość. Jest, uratowałaś ich, nie postanowiłaś zabić!
      Na zawsze będą razem, i jeśli będą mieli odejść, to tylko razem, trzymając się za ręce, i przechodząc przez bramę niebios. Takie było mje założenie.
      Nawet ne wiesz jak jestm dumna z Hermiony To, jak poświęciła się by uratować Draco, przed walącymi się na niego gruzami. W końcu miłość wymaga poświęceń. Już tutaj wzruszyłam się bardzo.
      Strach zaczął się, gdy pojawił się fragment, że Malfoyem coraz bardziej wstrząsają dreszcze. Zaczęłam się bać i to cholernie. Myślałam: ' Boże, niech on szybko idzie do Munga, powie od razu wszystko Hermionie!'. Ty jednak postanowiłaś inaczej. Jestem pod wrażeniem jego postawy. Postanowił chować się przed bliskimi, byle tylko nie widzieli jego cierpienia.
      Potem, gdy Hermiona wreszcie zauważyła, że coś jest nie tak... I gdy lekarz w Mungu zlecił wszystkie leki, eliksiry... Tutaj zaczęłam płakać. Tyle emocji wdałaś w ten rozdział, że jestem pod wielkim wrażeniem.
      Ale w końcu nadszedł czas na Draco.. Tutaj zaczął się szloch.
      ''— Już nic mi nie pomoże…''- nie jestem w stanie nawet opisać co czułam. I co czuję nadal. ''Póki nie przyjdzie śmierć...'' Nawet nie wiesz, jak bardzo podobają mi się te słowa, i wreszcie zyskały dla mnie sens.
      Chyba nie jestem już w stanie nic napisać, przez łzy, przez które nic nie widzę.
      Muszę iść po chusteczki, bo kataru się nabawiłam.
      Czas na sentymenty zostawiam przy epilogu, na wtorek.
      Jedno co chciałam powiedzieć to dziękuję, za tak piękne opowiadanie, które tyle razy mnie poruszało, łapało za serce. I za przepiękny epilog, bo zawsze w głębi serca czułam, że któreś z nich zginie..
      Chyba tyle :c Teraz pozostaje mi wrócić do wcześniejszych rozdziałów, i przeczytać Twoje opowiadanie od początku.
      Czekam na epilog :c

      Pozdrawiam M.

      Usuń
    2. O rany, nie wiem co odpowiedzieć. Jestem przeszczęśliwa, że mój rozdział zdołał wywołać w Tobie tyle emocji. Dziękuję także za każdą pochwałę! :)
      Wiesz, też bym bardzo chciała, aby razem odeszli, no ale... musiałoby to stać się w bitwie, a ja chciałam dać im jeszcze kilkanaście lat rodzinnego życia.
      Naprawdę chcesz przeczytać moje opowiadanie od początku? To wspaniały gest <3 Choć mam wrażenie, że początki tej historii nie były do końca udane ;)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Płaczę, dlatego napiszę długie, wychwalające Cię kazanie przy epilogu. Teraz muszę się ogarnąć.

    Nienawidzę smutnych zakończeń, ale pozostał nam jeszcze epilog. Trzymam się nadziei, że Draco zmartwychwstanie. W końcu jest Malfoy'em, oni mogą wszystko, prawda? ;D

    Pozdrawiam,
    Vilene (nie-pytaj-mnie-o-jutro.blogspot.com <- zapraszam na epilog mojego opowiadania. ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie za komentarz :)
      Hm, mam nadzieję, że mimo wszystko uda mi się zakończyć to opowiadanie w niecałkowicie żałobnym nastroju :P Jeśli chodzi o Draco to zdradzę, że wystąpi w epilogu.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  4. Ja też mam nadzieję że draco będzie żył ! Czekam na epilog :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Ja na miejscu czytelników też miałabym taką nadzieję ;)

      Usuń
  5. Ehhhh rozdział tyle emocji w sobie ma :D kocham<3 płacze i cieszę się jednocześnie :D mimo wszystko dobrze ze nie zakonczylas tego rozdziału sielankowo.... Życie :) Weny:) Pozdrawiam,Lili:D ron-hermiona-draco-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Siedzę i wyje :( Co do dużo mówić, rozdział jest wspaniały, ale to nie zmienia faktu, że się załamała. Nie dość, że to już koniec, to jeszcze Draco nie żyje.
    Tak czy siak, kocham twoje opowiadanie i już się nie mogę doczekać epilogu ♥
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku, rozdział jest wspaniały. Pełen ciepła, wzruszający. Widzę, że nie jestem wyjątkiem i nie tylko ja się popłakałam. Jestem ciekawa co przyszykowałaś dla nas w epilogu. Czekam na niego.
    Muszę przyznać, że bardzo fajnie opisywałaś emocje w tym rozdziale.
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    www.amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci ślicznie :) Naprawdę jestem pod wrażeniem, jak zareagowaliście na ten rozdział.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  8. Zakonczenie swietne! Faktycznie nie sielankowe, ale jednak Hermiona i Draco mieli duzo czasu dla siebie, o wiele wiecej niz niektorym bylo dane razem przezyc ;) Smutno mi, ze Draco umarl, ale za to odszedl wiedzac, ze jest kochany i sam kocha! Piekna historia, mega wzruszajaca.. Mam nadzieje, ze epilog bedzie rownie swietny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo. Naprawdę ładnie to ujęłaś, zgadzam się z Tobą, Draco przeżył swoje najlepsze lata w otoczeniu najbliższych.
      Postaram się nie zawieść epilogiem.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  9. Ochhh..
    Przeczuwałam, że nie będzie słodkiego zakończenia, ale myślałam, że jeśli kogoś zabijesz, to właśnie w czasie Wojny. A tu taka niespodzianka. Muszę przyznać, że Bella miała całkiem dobry pomysł z tą klątwą, szkodą, że przypłaciła ją życiem xd
    Dziwnie mi się czytało o dorosłym życiu bohaterów, których znałam jako nastolatków przez całe opowiadanie, to było coś innego i ciekawego.
    Czekam niecierpliwie na epilog i kolejne opowiadanie!

    Pozdrawiam, buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :)
      Mnie również dość dziwnie się o nich pisało, ale wspominam to pozytywnie. Taka przyjemna odmiana.
      Cieszę się, że chcesz zostać na dłużej z moją twórczością.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  10. Ja cie... nie wiem jeszcze sale napewno cos ughhh!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja cie... nie wiem jeszcze sale napewno cos ughhh!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz. Liczyłam się z tym, że niektórzy czytelnicy będą na mnie źli. Rozumiem was. Może epilog będzie bardziej... optymistyczny.

      Usuń
  12. Mimo wszystko cieszę się, że dostali szansę przeżycia normalnego, szczęśliwego życia, założenia rodziny, nacieszenia się sobą nawzajem. Byłam pewna, że zginą podczas bitwy, więc i tak jestem mile zaskoczona;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeeejuu, prawie ryczałam..Ale mimo tego, że nie skończyło się happy endem, to bardzo mi się podoba. Niecierpliwie czekam na eplog. Pozdrawiam, Paula.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :) I że mimo wszystko takie zakończenie przypadło Ci do gustu.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  14. Aj naprawdę kochana brak mi słów.
    cieszę się, że dałaś im szansę normalnego życia. Draco był bardzo dzielny starając się zachować swoje ataki przed żoną, ale w końcu prawda musiała wyjść na jaw. Na pewno musiało być mu bardzo trudno. Czytałam dosłownie ze łzami w oczach. Niewiele jest historii dramione, które wywołują we mnie tak wielkie emocje. Naprawdę jesteś wspaniała. Jestem ciekawa epilogu i co w nim pokażesz. I mam nadzieję, że to nie ostatnia Twoja historia. Przygoda z "Póki nie przyjdzie śmierć" była niesamowita. Byłam od początku z tym blogiem i widziałam jak rośnie w Tobie prawdziwy talent. Na pewno jeszcze się wypowiem w Epilogu ale już teraz składam Ci serdeczne gratulacje. Należą ci się, gdyż nie każdy dociera do tego momentu. Jesteś kochana wspaniała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo, bardzo Ci dziękuję za ten komentarz. Tak, pamiętam, że jesteś ze mną od dawna i zawsze mnie motywujesz ^^
      Od tego roku będę miała małe urwanie głowy w szkole, więc nie wiem, kiedy wrócę z nową historią, ale wiem za to, że pisanie sprawia mi dużo radości i na pewno go tak nie zostawię. Będę mieć mniej czasu na blogi, ale myślę, że gdzieś tak na jesień wrócę z nowym opowiadaniem.
      I dzięki za gratulacje. Sama się sobie dziwię, że doszłam tak daleko.
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  15. Jak mogłaś.Zabiłaś mnie.Co z Hermioną,Cecylią i Druellą?Co z pogrzebem Draco?Jak mogłas mi to zrobić?Pisz dalej.!Prosze CIĘ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, to było okrutne z mojej strony. Wybacz. O losach Hermiony i jej córek dowiecie się z epilogu, natomiast pogrzeb Draco... przyznam, że nie został dokładnie opisany w epilogu. W końcu pogrzeby wyglądają podobnie. Wiadomo, że najbliżsi Malfoya byli załamani i wyrażali swój żal w łzach.
      Nie rozumiem do końca, o co Ci chodzi z ,,pisz dalej''. Muszę przyznać, że ta historia jest już prawie zamknięta. Nie będę jej naciągała, bo z tego nic dobrego nie wychodzi. Poza tym ja też już trochę się zmęczyłam tym blogiem, choć na pewno będę go miło wspominać.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  16. Naćpana_Szczęściem ♥♥♥26 sierpnia 2013 21:10

    Hej!
    Bardzo, ale to bardzo przepraszam za tak długą ciszę! Strasznie mi wstyd, jednak wir wakacji pochłonął mnie na tyle, że nie miałam czasu by siąść i poczytać moje ulubione blogi!:( Jeszcze raz bardzo przepraszam!:)
    Boziu, jaki śliczny rozdział! Pięknie to wszystko opisałaś! Do tej pory nie mogę się pozbierać, ciągle chce mi się płakać! Nie mogę uwierzyć, że Dracona już nie ma! Był taki młody... Głupia Bellatrix!
    Opis ich wspólnego życia był po prostu cudowny! Uśmiechałam się, gdy czytałam, jak wspaniale Draco i Hermiona wychowują córeczki, jak dobrze im się żyje.:D To było... magiczne!:D
    Gdy stan Dracona się pogorszył, sama zaczęłam się niepokoić... Nie sądziłam, że go uśmiercisz... Kurde, poryczę się!:(
    Myślałam, że Hermiona popełni samobójstwo, ale dobrze, że tego nie zrobiła. Ma przecież swoje córki i musi im teraz poświecić dużo uwagi.:)
    Dobrze to wszystko rozegrałaś. Dałaś im szansę przeżycia naprawdę cudownego życia! Gdyby zginęli podczas wojny, ta historia straciłaby swój urok! Dobrze, jest, jak jest! Takie zakończenie, strasznie mi się podoba!
    Jej, nie wierzę, że to koniec. Co prawda został jeszcze epilog, a ja pewnie nie jeden raz będę sobie odświeżała to opowiadanie, ale i tak to będzie trudne. Przywiązałam się do tej historii i do twoich bohaterów.
    Masz talent, dziewczyno! I to ogromny!;*
    To chyba tyle.:D
    Pozdrawiam cieplutko i mocno ściskam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało, ważne, że jesteś :) W końcu ostatnio dodawałam rozdziały dość szybko.
      Bardzo dziękuję za te słowa ^^
      No fakt, Draco dotarł już do czterdziestki, ale jak na czarodzieja to dość mało.
      Przyznam, że w jednej z wersji mojego planu zabicia bohaterów, Hermiona po prostu traciła chęci do życia, co byłoby ,,gwałtem'' na tej postaci. W końcu tak jak mówisz, to kobieta odważna i nie powinna zostawiać swoich córek w najgorszym momencie.
      Cieszę się, że mimo wszystko podoba Ci się zakończenie i pozdrawiam :)

      Usuń
  17. Płaczę... ja seryjnie płaczę kochana! I uwierz nie zdarza się to często ..
    Jestem tu już w sumie od jakiegoś czasu.. ale nie potrafiłam zebrać się do napisania komentarza.
    Jednak chyba za nic nie potrafię opisać emocji, które targały mną przed krótką chwilą.. nie, ty naprawdę to zrobiłaś! Umarł...
    Ryczę..
    Ehh.. pięknie ubrałaś to w słowa, jak zresztą wszystko co tutaj pisałaś..
    Ostatnie rozdziały podobają mi się najbardziej.. nie mam pojęcia dlaczego... kocham to opowiadanie !!! <3
    I aż nie moge uwierzyć, ze to już w sumie koniec... żałuję, że wcześniej nie komentowałam! Ehh.. cała ja.
    ,, Póki nie przyjdzie śmierć, pamiętasz?’’ - miękną nogi.. mięknie serce.. łzy napływają :'(
    Tak jak i moje poprzedniczki muszę napisać Ci, że masz Wielki Talent - Wręcz Ogromy!
    To Dramione było jednym z moich pierwszych, które przeczytałam i na które trafiłam... czułam się niesamowicie czytając to - wszystko przeżywałam równie mocno.. żyłam czasami tą historią.. myślę, że na bardziej konstruktywną opinię będzie mnie stać po epilogu.. ale mam wrażenie, że wtedy rozpłaczę się już na maksa :*
    Byłaś i jesteś moim wzorem.. chciałam pisać tak jak ty :D
    I mam jedynie nadzieję, że nie skończysz z Dramione i pisaniem, bo wychodzi ci to niesamowicie! <3
    Ode mnie gratulacje i serdeczne pozdrowienia! ;*
    Victorie la Roulette

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że postanowiłaś zostawić tu komentarz. Nawet nie wiem, jak mam dziękować za tyle miłych słów ^^ Bardzo mi miło, że zechciałaś się wypowiedzieć.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  18. Twoje opowiadanie dobiega końca, co bardzo mnie smuci. Znalazłam je jakiś czas temu i nie miałam czasu na komentowanie za co mi jest bardzo wstyd. Jednakże wiedz, że bardzo mnie zafascynowało mimo takiego "unhappy end". Bardzo nie mogę się doczekać epilogu, który ma się dnia dzisiejszego pojawić. Każda sekunda, minuta, godzina, lecą niezmiernie długo,jednak to mnie nie niezniecheca, lecz pobudza. Ah, ta moja ciekawość :D
    Mam nadzieję, że to jest jakby taki "początek końca" i na tej historii nie zakończysz swojego blogowania.
    Życzę powodzenia i weny. ;* Oczywiście składam ogromne gratulacje, za dotarcie, aż tak daleko :) pozdrawiam <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję za komentarz i że z taką chęcią oczekujesz epilogu <3
      Ta historia wiele mi dała i wątpię, bym zdołała teraz przestać blogować. Wiadomo, będzie różnie, zwłaszcza w okresie szkoły, ale... prawda jest taka, że nie mogę żyć bez pisania ;)
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  19. Dlaczego? Powiedz! Dlaczego mi to robisz?!
    Jesteś mi winna taczkę chusteczek moja droga, bo teraz siedzę i wyję! A rodzina myśli, że mnie zabić chcą!
    Weź im wytłumacz, że ja tu za Dracona płaczę!
    :(((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((
    Zabiłaś mnie. SZTYLET W SERCE!
    Tyle się nacierpieli, a Ty zamiast pozostawić ich w spokojnej starości to uśmierciłaś Malfoya :c
    Biedna Hermiona, Druella i Cecylia :(
    I MY!
    Czekam na epilog, a tymczasem idę po kolejne chusteczki.
    Pozdrawiam c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od razu przepraszam za to, że przeze mnie zużyłaś tyle chusteczek. Szkoda, że nie mogę ich jakoś odkupić :P
      No i przede wszystkim dziękuję za taki emocjonalny komentarz :) To dla mnie komplement, choć Ty chyba masz ochotę mnie zabić ;)
      Wiem, że tyle się nacierpieli, wiem. Ale mieli także wiele miłych chwil. No i... dobra, może epilog Cię pocieszy.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  20. Zawsze czytam opowiadania po cichu, gdyż zawsze nie chce mi się poświęcić tych kilku sekund i zalogować na bloggerze, moje lenistwo osiąga szczyt. Jednakże widząc twoją prośbę nie mogłam tego nie zrobić i oto jestem i komentuję!
    Twoja historia dobiega końca, wiedziałam, że kiedyś się skończy, ale odganiałam od siebie tą myśl za każdym razem.
    Powiem Ci, że masz niesamowity talent i powinnaś go jak najlepiej wykorzystać, uwierz mi, bo to się może Ci opłacić :) A teraz, wracając do opowiadania... Płaczę, tak bardzo płaczę z powodu Dracona, nie wierzę w to co się stało. Biedna Hermiona, straciła miłość swojego życia, przez jedną, cholerną klątwę. To bardzo boli. Biedna Druella i Cecylia, to bardzo bardzo boli.
    Och, więcej takich smutnych końców nie przeżyję.

    Czekam na epilog z niecierpliwością.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że zdecydowałaś się dać mi znać, że czytasz ^^ Dziękuję za miłe słowa i mam nadzieję, że epilog Cię nie zawiedzie.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  21. [1/2]
    O bosz, wprost nie wierzę, że to koniec - , - Po prostu mi przykro, że zaraz pojawi się epilog.
    Ostatni rozdział był genialny. Miał taki słodko-gorzki smak, a ja uwielbiam takie ostatnie rozdziały i epilogi (sama zresztą piszę tylko takie, wprost kocham ich atmosferę)! Kurczę, przypomniałaś mi tym rozdziałem Dowieść Niewinności (kurde, aż szok, że pamiętam jeszcze to opowiadanie! xD). Tam też w epilogu siedział sam Malfoy (tylko z młodszego pokolenia) i przeżywał śmierć Rose. Ah, wspomnienia atakują ; > Muszę od nich uciec, bo tak samo jak ty napisałaś pod notką - ja również jestem niesamowicie sentymentalna. Wczoraj w nocy przeszukałam cały swój pokój żeby znaleźć taki zwykły kluczyk od kłódki i miałam łzy w oczach, gdy go nie znalazłam. A wiesz po miał mi być tylko ten kluczyć? Chciałam go sobie powiesić na szyi i nosić cały czas jako niesamowitą pamiątkę po mojej gimnazjalnej klasie, której mogłabym wręcz postawić pomnik. Spędzieliśmy razem wiele wspaniałych chwil i jak przypomniała mi ostatnio przyjaciółka: ona kłódkę wciąż posiada. Ja niestety najprawdopodobniej zgubiłam do niej klucz, który miał być najwspanialszą pamiątką, bo ma w sobie miliony niesamowitych wspomnień ; >
    Napiszę teraz, bo potem zapomnę - fajny gif <3
    Tak też się w sumie w połowie rozdziału zdziwiłam, że ani Hermiona ani Draco nie umarli. W końcu adres zobowiązuje. Miała przyjść śmierć, która jako jedyna mogła ich rozdzielić. Ah, i w końcu się doczekałam (sadysta Leszczyna <3), Draco umarł. Naprawdę, według mnie to zdecydowanie lepsze rozwiązanie, niż jakby miał umrzeć w czasie wojny. Tak jest o wiele oryginalniej + miał przynajmniej szansę na to, aby założyć rodzinę. Nie przetrwa jedynie już jego nazwisko... Szkoda, że zamiast Cecylii nie urodził się Scorpius - ród nie zostałby przerwany ^ ^
    Ostatni akapit był genialny, serio <3 Przeczytałam go dwa razy. Jest w nim ukryte tyle jakiegoś żalu, tyle smutku; mimo wszystko. Super, serio! ; )
    Wzruszyła mnie swego rodzaju telekineza, która panowała pomiędzy Hermioną a Draconem. Dziewczyna momentalnie wiedziała, kiedy ma znaleźć się w sypialni chłopaka, bo ten się w końcu wybudzi.
    Podobało mi (ba! Bardzo podobało mi się, bo do kiedy nie obejrzałam Sherlocka i nie zaczęłam nazywać się panią Holmes, marzyłam o nazwisku Malfoy xDDD) jak nazywałaś już Hermionę w późnijeszym czasie panią Malfoy. To było takie urocze... ; > Nie podobało mi się tylko to "Już nie jestem Granger — przypomniała sobie, starając się pokonać stopnie schodów. — Jestem Malfoy, panią Malfoy, żoną Dracona…" Bo przecież Hermiona jeszcze wówczas żoną Dracona nie była ;>
    Nie podobało mi się również, jak Hermiona powiedziała, że mogłaby się zabić nożem albo sznurem; ej, ona była czarownicą! Przecież najprostszym sposobem byłoby zabicie się różdżką.
    Za to byłam wprost zachwycona tym, że Hermiona była pisarką. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z takim pomysłem w ff i szczerze Ci go gratuluję. Naprawdę spowodował niemały uśmiech na mojej twarzy, gdy o tym przeczytałam.
    Już chciałam marudzić na "pachnącą biel" na początku, ale ostatecznie dopowiedziałaś wątpliwości, czy biel rzeczywiście może pachnieć, więc początek bez zarzutu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie obyło się oczywiście bez błędów. Mogę wymienić? ; >
      [1] stary opatrunek jest posiekany kroplami szkarłatu -> rozumiem, że to miała być w efekcie metafora, ale mimo wszystko posiekany zamieniłabym na zwyczajne i dobre "przesiąknięty"
      [2] Ginny została mocno poturbowana, ale przywiozłem ją -> ją przywiozłem.
      [3]"Biegła zamkowym korytarzem, mając u boku ukochanego… Ściany zamieniały się w pył… " -> trochę nadużycie wielokropków. Spowalniają one zdecydowanie akcję i polecałabym zastąpienie ich zwyczajnymi kropkami.
      [4] Walka toczyła się wszędzie. Krew była wszędzie -> powtórzenie.
      [5] przypłaciła to zgubę -> zwyczajnie "życiem" tym bardziej, że widziałam, że to "życiem" nie stwarza powtórzenie. Nie komplikujmy sobie życia, jak pojawiają się proste rozwiązania.
      [6] kształtować się w jej oczach -> skoro chodziło o łzy to to "kształtować się" możemy zastąpić zwyczajnym "zbierać się".
      [7] jego palce odnalazły jej -> nie wiadomo co "jej". Może lepiej: "jego palce odnalazły jej dłoń"? Albo "jego dłoń odnalazła jej palce"?
      [8]odpowiednie zaklęcie usnęło im kawałek pamięci - > literówka. Usunęło.
      [9] mama potem wyznała córce -> mama wyznała potem córce
      [10] dawały mu całus -> kogo? co? całusa
      [11] Niestety wówczas często -> pamiętasz, jak ci mówiłam pod ostatnią notką, że niestety oddzielamy przecinkami? ; >
      [12] chłopca, którego poznała na placu zabaw, tak wiele lat temu -> bez przecinka przed "tak", gdyż całe "którego poznała na placu zabaw, tak wiele lat temu" jest wtrąceniem ; )
      Całuję i czekam na epilog,
      Leszczyna
      PS Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że wypisałam znalezione błędy.
      [2/2]

      Usuń
    2. Wybacz, że tak późno odpisuję!
      Dziękuję baaardzo za komentarz. Błędy już poprawiłam. Cieszę się, że zachowujesz czujność.
      Jeśli chodzi o myśli samobójcze Miony - tu można się spierać, bo kobieta miała też sporo kontaktu z mugolskim światem, poza tym w chwili rozpaczy mogła pomyśleć o tych prymitywniejszych sposobach ;)
      Dziękuję za obecność na tym blogu ^^

      Usuń
  22. Skończyłam czytać ten rozdział, a dalej płacze. Niesamowicie piszesz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, to niesamowite, że udało mi się wzbudzić takie emocje ;)

      Usuń
  23. Przeczytałam całe opowiedanie, ale teraz się wypowiem :
    wszędzue targały mną emocje i zawsze mnie czymś zasjakiwałaś, z bihqterami zżyłam się na Tyle że cieszyłam się i płakałam razem z nimi. Tym rozdziałem po prostu stworzyłaś wodispad łez, do tej pory łudziłam się że znajdą lekarstwi, ale nie, śmierć Draco była dla mnie ciosem ale na kilka chwil przed tym momentem już zaczęłam powoli akceptować co się zaraz stanie. Łzy nieświadowie zaczęły płynąć po moich policzkach, mogłam się tego spodziewać ponieważ jestem bardzo emocjonalną osobą.
    Całe opowiadanie bardzo mi się podobało, świernie napisqne widać że masz talent! Potrafiłaś świetnie ująć w słowa emocje towarzyszące zarówno Drakonowi jak i Hermionie. Nawet jrželi w pewnych momentqch odbiegałaś od kanononu to wspaniale.później na nowo go umiejętnie wprowadzałaś. Dzuękuje ci za twoje sstarania i gratuluje pomysłu, myśle że za kilka.lat znów to przeczytqm i będą towarzyszyły mi te same emicje co teraz.

    Pozdrawiam

    Haha, ale ddługie wyszło, no ake cóż musiałam teraz to z siebie wyrzucić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za ten szczery komentarz, w którym nie bałaś się opisać swoich emocji. Miło mi, że tak uważasz ^^
      Pozdrawiam.

      Usuń
  24. Sevi ale tak naprawdę Basia27 stycznia 2014 13:43

    Szkoda że Draco umarł, jednak i tak mam wrażenie że to wszystko dobrze się kończy. Była przy nim wtedy Hermiona i jego dziewczynki. Założę się że Draco właśnie tak chciałby umrzeć- mając najbliższych obok siebie.

    OdpowiedzUsuń
  25. Jeju jeszcze chyba nigdy tak nie płakałam! Czemu go zabiłaś!?

    OdpowiedzUsuń
  26. Wolałabym jakiś oklepany i przesłodzony happy end, ale niestety to byłoby zbyt pięknie, aby było prawdziwe... Tak, więc dla uleczenia mojej psychiki...:
    UDAM, ŻE TEGO ROZDZIAŁU NIE BYŁO.
    ;(((

    OdpowiedzUsuń
  27. Niby 5 lat po tym jak to napisałaś, ale jednak. Co się ze mną dzieje? Ryczę jak bóbr, boże. Jednak przesłodzone happy endy to jest to ci tygryski lubią najbardziej!!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy