Ta, która odeszła
Sypialnia państwa Malfoyów skąpana była w
półmroku. Światło płynęło jedynie z lampy stojącej na stoliczku obok
łóżka. Brązowowłosa kobieta leżała na brzuchu, przykryta do połowy kołdrą i pogrążona w lekturze książki o czarownicy, która przeniosła się w czasie.
Głowa kobiety oparta była na rękach, a oczy skupione, choć jej twarz wyrażała już coraz to większą senność. Dochodziła dziesiąta wieczorem.
Głowa kobiety oparta była na rękach, a oczy skupione, choć jej twarz wyrażała już coraz to większą senność. Dochodziła dziesiąta wieczorem.
Nagle dało się słyszeć dźwięk przekręcanego
w zamku klucza, a potem odległe kroki w holu na dole. Kobieta pośpiesznie
odłożyła książkę, zgasiła pomarańczową lampkę i przytuliła policzek do
poduszki. Po chwili do ich pogrążonej w cieniach sypialni wszedł Draco. Po
cichu ściągnął z siebie białą koszulę i idealnie wyprasowane spodnie, jakie
nosił do pracy w Ministerstwie Magii, a potem wsunął się pod kołdrę. Kobieta chciała mu przypomnieć,
żeby najpierw się umył i nawet poruszyła się lekko, ale w końcu zrezygnowała.
Chciała już poczuć jego ciepło.
I faktycznie, Draco, ujrzawszy, że żona
jeszcze nie śpi, przysunął się do niej i objął ramionami. Z ulgą wdychał zapach
jej długich, brązowych włosów. Kobieta przymknęły oczy, ciesząc się tą chwilą,
choć przeczuwała, że zaraz w jej serce wbije się nóż.
— Hermiono… kochanie — wyszeptał sennie
Draco, wtulając twarz w jej szyję.
Kobieta pogłaskała go łagodnie po ramieniu,
ale rana w sercu zapiekła na nowo.
Nie była nią. Nazywała się Astoria.
*
Dracona Malfoya znała już ze szkoły, choć
zawsze był dla niej tylko tym starszym, przystojnym Ślizgonem, który popisuje
się w Pokoju Wspólnym. Astoria różniła się od swojej siostry Dafne — ta zawsze
wiedziała, co powiedzieć i lubiła szaloną zabawę. Ona była raczej spokojna i
wrażliwa, dlatego też nigdy nie sądziła, że los połączy ją z Draco.
Ponownie spotkali się dopiero w lipcu 2000
roku, trzy lata po Bitwie o Hogwart, na przyjęciu zaręczynowym Dafne. Starsza
Greengrass lubiła rozmach, a zatem sprosiła prawie całą arystokrację z Londynu.
Między gośćmi znalazł się również Draco Malfoy. Przyszedł bez partnerki, co
zaskoczyło Astorię, gdyż w szkole nie mógł odpędzić się od dziewczyn. Ponadto
wyglądał inaczej, niż go zapamiętała. Twarz miał bardziej pociągłą i poważną,
jego włosy jeszcze bardziej pojaśniały, przypominając śnieg.
Tak się złożyło, że usiedli obok siebie
przy stole. Gdy tylko Draco na nią spojrzał, coś w jego szarych oczach zabłysło,
ożywiło tę bladą dotąd twarz. Astoria musiała przyznać, że ona również wyrosła
i wypiękniała. Nie była już tą cichą dziewczynką z warkoczem. Teraz jej długie,
brązowe włosy spływały swobodnie na ramiona i kręciły się w lekkie loki.
Zielone oczy okrywały długie rzęsy, na ustach lśniła brzoskwiniowa szminka.
Sama dziewczyna ubrała była w ładną, miętową suknię, odsłaniającą jej smukłe
ramiona. Nie zdziwiło ją więc to, że mogła mu się podobać. Chociaż… ta nagła
atencja ze strony dotąd niedostępnego mężczyzny, jego chęć rozmowy i ciągłe
delikatne uśmiechy, budziły jej zdumienie. Dopiero później — znacznie później —
zrozumiała, co było ich źródłem.
Przyjęcie zaręczynowe się skończyło, a
Draco wyszedł jako jeden z ostatnich gości. Jeszcze raz pogratulował Dafne i
jej narzeczonemu, a potem podszedł do Astorii. Z jego ruchów biła niepewność,
jakby wciąż się wahał, ale oczy spoglądały nią z uwagą.
— Tu jest mój numer — oznajmił, podając jej
serwetkę z napisanym starannie numerem. Ich dłonie się zetknęły. Uśmiechnął się
z nadzieją. — Zadzwoń, jakbyś jeszcze chciała pogadać.
*
Oczywiście, że Astoria zadzwoniła.
Na początku się wahała, bo wszystko stało
się tak nagle. Nie była pewna, czy to nie kpina ze strony Malfoya, gra, mająca
tylko zaciągnąć ją do łóżka. Przypomniała sobie jednak delikatne rumieńce na
jego policzkach, gdy się śmiał oraz jasne, pełne zainteresowania oczy.
Wybrała jego numer.
— Halo? — usłyszała bezbarwny głos w
słuchawce. Może trafiłam na złą porę —
przeszło jej przez głowę, ale postanowiła nie stchórzyć i nie rozłączać się.
— Hej, to ja… Astoria. Wiem, że minęło już
trochę czasu, ale dopiero teraz znalazłam tę serwetkę — skłamała niewinnie.
— Astoria! — Jego głos wyraźnie się
ocieplił. — Co tam u ciebie? Dzwonisz z domu?
— Tak, a czemu pytasz?
— Hm… dałabyś się gdzież zaprosić?
Umówili się na kawę w piątkowe popołudnie.
Draco nie zaciągnął ją do łóżka. Wydawało
się, że wcale nie spieszy się z fizycznym zbliżeniem. Podczas rozmowy tylko raz
musnął jej dłoń, jakby lekko z niedowierzaniem, chcąc się przekonać,
że siedząca naprzeciwko dziewczyna jest prawdziwa. Astoria zrozumiała, że Draco
nie jest taki, jak zawsze sobie wyobrażała. Czasem widziała u niego jakieś smutne
namyślenie, czasem zaś wydawał jej się wręcz nieśmiały. Wojna go zmieniła. Malfoy dojrzał, spokorniał i spoważniał, ale mimo wszystko był dobrym kompanem do
rozmowy. Miło spędzili ten czas, rozprawiając o wszystkim i o niczym. Na koniec
Draco nachylił się i delikatnie pocałował ją w policzek.
Astoria doceniała ten brak pośpiechu i
subtelność mężczyzny. Sama jeszcze nigdy nie miała poważnego partnera i nie
chciała, aby sprawy przybrały za bardzo intensywny obrót.
*
Druga randka obyła się w parku. Letnie
słońce przeświecało przez korony drzew, a wszystko wokół kwitło. Draco zaczął
się interesować przeszłym życiem dziewczyny. Pytał, jak jej się podobało w Hogwarcie,
czy wróciła do niego skończyć edukację, co robiła potem.
— Jeszcze nie znam nikogo, kto nie lubiłby
Hogwartu — przyznała Astoria, gdy szli niespiesznie przez most nad rzeką. —
Owszem, po wojnie skończyłam edukację i wydaje mi się, że dopiero wtedy
zaczęłam żyć.
— Dlaczego?
Westchnęła. Draco jednak patrzył się na nią
z troską.
— Tam zawsze byłam w cieniu starszej,
bardziej lubianej siostry. Nawet ty czasem do niej zagadywałeś, ja byłam
niewidoczna. Całe popołudnia zaszywałam się w bibliotece, wśród książek, które
czyniły mój świat wyjątkowym. Dopiero teraz udało mi się od tego uwolnić.
Odetchnąć pełną piersią.
— To musiało być ciężkie — przyznał Draco,
ale wydawał się zamyślony. — Wiem, że w szkole byłem pacanem i nie potrafiłem
docenić osób, które naprawdę na to zasługiwały… Mówiłaś, że lubisz czytać
książki?
— Uwielbiam! — Szturchnęła go żartobliwie
ramię. — Gdybyś kiedyś zastanawiał się nad prezentem dla mnie, książka zawsze
będzie dobrym wyborem.
Uśmiechnął się. Astoria przyglądała się
właśnie ptakom pikującym na błękitnym niebie, nie zobaczyła zatem bolesnego
cienia przemykającego w jego oczach.
— A jak było z tobą? — zagadnęła
delikatnie. — Wiem, że wojna nie obeszła się z tobą łagodnie.
— Nie lubię wracać do tamtych czasów. Wciąż
czuję wstyd — wyznał. — Ale po wojnie… też odżyłem. Tak. To był mój najlepszy
czas.
Astoria nie rozumiała wówczas, o czym on
mówi. Założyła, że, tak jak dla niej koniec nauki, dla niego zakończenie wojny
oznaczało zdjęcie łańcuchów i odpięcie łatek. Wtedy pomyślała, że są podobni. I
uśmiechnęła się w duchu.
*
Na trzeciej randce pocałowali się po raz
pierwszy.
Padał deszcz, jak w jakiejś komedii
romantycznej. Draco odprowadził Astorię pod jej dom, trzymając nad nimi czarny parasol,
a potem spojrzał na dziewczynę i przyciągnął ją do siebie. Jego usta otworzyły
przed nią nieznany dotąd raj. Dłonie wplótł w jej włosy.
— Nareszcie — wyszeptał. Uśmiechnęła się,
cała zarumieniona. Znajdowali się w swoim prywatnym świecie w obrębie parasola.
Wszystko dalej, skąpane w deszczu, przestało mieć znacznie. Chyba wtedy Astoria
pojęła, że się zakochała.
*
Na czwartej randce padło to pytanie.
— Miałeś kogoś przede mną?
Znów siedzieli w restauracji, nad nimi
lewitował nastrojowy świecznik. Astoria długo się zastanawiała, czy spytać go o
coś takiego, stwierdziła jednak, że skoro mają umawiać się regularnie, powinna
wiedzieć. Sądziła, że jest gotowa zaakceptować wszystko.
Na twarzy Draco tańczyły cienie rzucane
przez świece, dlatego trudno było cokolwiek z niej wyczytać.
— Miałem — odparł zwięźle.
— I co się stało?
— Odeszła.
— Nie jesteś zbyt wylewny na ten temat.
Wtedy po raz pierwszy ujrzała jego złość.
— Odeszła, po co to drążyć? Nie ukradnie
ci mnie, jeśli o to chodzi.
— Wcale nie… — Spojrzała na niego z urazą.
— Chciałam tylko otrzymać tę samą szczerość, którą dałam tobie. Już wcześniej
wyznałam ci, że nigdy dotąd z nikim nie byłam!
— Wiem… Wybacz. — Złapał ją za rękę. —
Jesteś wielkim skarbem, Astorio. Dziękuję Merlinowi każdego dnia za to, że cię
spotkałem.
Zaskoczył ją tymi słowami. Miała wrażenie,
że jej serce zrobione jest z wosku, a teraz roztapia się pod ogniem w jego
spojrzeniu. Jak mogłaby się po takim czymś gniewać?
*
Pierwszy raz bolał, choć Draco starał się
być delikatny i długo podsycał jej podniecenie. Dłońmi cierpliwie, zmysłowo
wodził po jej ciele, badał fakturę jej małych, jędrnych piersi, płaskiego
brzucha i długich nóg, zataczał szlaczki wilgotnym językiem. Astoria do końca
nie potrafiła wyzbyć się lęku, ale czuła, że chce to zrobić, że Draco jest
jedynym mężczyzną, którego pragnie wprowadzić w siebie, poczuć go tam.
I tak się stało.
Ból zalał ją od środka, nie mogła od niego
uciec. Ale czuła ukochane ciało zaraz przy sobie, jego dłonie, jego usta, jego
oddech i wszystko zlało się w jedno… W cudowne uczucie spadania…
W chwili orgazmu Draco wyszeptał pojedyncze
słowo, które ona wzięła za swoje imię. I ją również zalała fala rozkoszy.
*
Pół roku później Astoria wprowadziła się do
niego. Spełniało się jej marzenie, by żyć, budzić się i zasypiać u boku
ukochanego, by ich związek wszedł na nowy etap. Gdyby ktoś zapytał ją, czym
jest miłość, odpowiedziałaby, że słodkim słowem na dobranoc, uśmiechem rzucanym
znad stołu, delikatnym chwytem w pasie podczas sięgania po książkę.
Draco pracował, dlatego większość dnia
Astoria miała dla siebie. Nie narzekała z tego powodu, bo cieszyła się, że
mężczyzna nie jest leniwy i wiedziała, że wieczorem zawsze znajdzie dla niej
trochę czasu. Poza tym była osobą, która potrafiła sprostać samotności. Czytała
książki, zajmowała się ogródkiem na tyłach domu albo wychodziła na miasto.
Zauważyła jeszcze jedną rzecz. Draco na spotkaniach olśniewał elegancją i
schludnością, choć u siebie bywał bałaganiarzem. Upierał się, że w domu jest
czysto, ale Astoria wiedziała swoje. Dzięki skrzatom w jej rodzinnym domu
zawsze lśniło — nie znalazłaby ani jednego pyłku kurzu. Draco jednak nie chciał
widzieć u siebie żadnego skrzata.
Pewnego dnia Astoria wzięła się za trzeszczącą
komodę stojącą na samej górze, tuż przy wejściu na strych. Była zabezpieczona
zaklęciem, co zdziwiło i zaintrygowało dziewczynę. Może nie powinnam… Ale ponieważ dzieliła z Draco życie, uznała, że
nie będzie miał jej za złe. Co mógł
tam trzymać? Wypatroszonego kota? W szkole zawsze była ulubienicą profesora Filtwicka, więc bez większego trudu pokonała czar ochrony. Wysunęła
pierwszą, ciężką szufladę i jej oczom ukazała się damska (dość prosta, jak na
jej gust) biżuteria i ruchome zdjęcia oprawione w ramki.
Astoria powinna zamknąć tę szufladę z
powrotem, po prostu stąd odejść, ale nie mogła.
Zdjęcia przedstawiały Draco z inną kobietą.
Tą, która odeszła. Ich uśmiechnięte
twarze, wspólne wypady do parku i na mecze, a nawet zdjęcia robione z ukrycia,
gdy jedno z nich nie było tego świadome. Wszystkie patrzyły na Astorię z
szyderczą radością, ale dziewczyna nie mogła oderwać wzroku od byłej ukochanej
Dracona.
Była nią Hermiona Granger.
Astoria słabo pamiętała Hermionę ze szkoły.
Wiedziała, że dziewczyna należała do Złotej Trójki Hogwartu, wielokrotnie
pomagała Potterowi i była bohaterką wojenną. Teraz nie miała o niej żadnych
wieści. Za czasów szkolnych chwilami widywały się z bibliotece, każda po dwóch
stronach stołu, zastawiona swoimi książkami i esejami. Hermiona na zdjęciach
wyglądała doroślej bez szkolnej szaty. Miała ładny, szczery uśmiech i jakiś
figlarny błysk w oku. Astorii nigdy nie przyszło to do głowy… ale teraz było to
oczywiste.
Podobieństwo między nimi było uderzające.
Obie miały długie, kręcone włosy, w
brązowym odcieniu jesiennych liści. Obie były szczupłe, niewysokie i ładne, o
delikatnych rysach twarzy. Nawet kształt ust był dość podobny. Jak to możliwe, że w szkole nikt nie wziął
nas za bliźniaczki?
W Hogwarcie jednak każda z nich nosiła
maskę, były dziećmi, ubranymi w formalne szaty i śmiesznie uczesane. To dorosłe
życie zweryfikowało to podobieństwo.
Tylko oczy je różniły. Astoria miała
tęczówki zielone jak trawa, podczas gdy oczy Hermiony były w kolorze czekolady.
Astoria odrzuciła ostatnią ramkę, gdzie
Draco i Hermiona machali do niej z balkonu, zamknęła szufladę i otworzyła
następną. Ujrzała książki i stare podręczniki podpisane staranną ręką Granger. Ogarnął
ją chłód.
W ostatnie szufladzie były ubrania —
swetry, bluzki i szaliki, wszystkie gnijące smętnie w drewnianym wnętrzu. Dlaczego trzyma to wszystko tutaj? Dlaczego
on mi to robi? Dlaczego ona znaczyła dla niego aż tyle?
Astoria uklękła i rozpłakała się. Miała
wrażenie, że wraca do koszmaru z dzieciństwa, który tym razem zakleszcza ją w
sobie na dobre. Znów tutaj jesteś, słońce
— pomyślała ironicznie. Znów w cieniu kogoś innego, znów niedoceniana i
niewidzialna… Nikomu nigdy nie chodzi o
ciebie.
Nie miała pojęcia, co teraz zrobić. Czy
znienawidzić Dracona za kłamstwo, czy pozwolić mu na wyjaśnienia? Zrozumiała,
że cały czas rywalizowała z duchem.
*
Draco miał dziś ranną zmianę, dlatego wrócił z pracy koło czwartej, szurając
butami w holu. Astoria czekała na niego przy stole w kuchni, patrząc pusto w
przestrzeń.
— Kochanie, jestem — rzucił pogodnie.
Zatrzymał się w progu, widząc, w jakim dziewczyna jest stanie. — Co się stało?
Płakałaś…?
Nie zadała sobie trudu, aby ukryć
zaczerwienione oczy. Draco chciał ją dotknąć, ale odsunęła się z bólem.
— Oszukałeś mnie — wyznała w końcu drżącym,
rozgoryczonym głosem. Spojrzała mu prosto w oczy. — Znalazłam w komodzie
zdjęcia jej… Zdjęcia Hermiony Granger! Czy ty w ogóle lubisz mnie taką, jaka
jestem? Czy tylko chciałeś móc dymać podobiznę swojej byłej?
Draco zbladł. Astoria rzadko wyrażała się
wulgarnie — gdy tak się działo, sprawa była poważna. Mężczyzna przymknął oczy i
cofnął się w stronę okna. Jego pierś falowała w szybkich oddechach.
— Nie chciałem… Nie rozumiesz… Przepraszam.
— Przepraszasz? — Astoria przełknęła nową
falę łez. — To nie wystarczy, Draco! Cały nasz związek jest kłamstwem! Ty jeden
powinieneś widzieć, jak bardzo mnie to zaboli! Nienawidzę cię!
W tym momencie i on pękł.
— A myślisz, że ja siebie nie? Jestem tchórzem, okej?!
Pieprzonym tchórzem, wiem! Zawsze byłem...
Astoria nie zaprzeczyła, czekała, choć
widok jego ze spuszczoną głową, zaciśniętymi pięściami i grymasem bólu na
twarzy mimowolnie rozrywał jej serce.
— Masz rację. Należy ci się szczerość. —
Tym razem głos Dracona przypominał szept. — Hermiona Granger to kobieta,
którą kochałem. Przepraszam, że sprawiam ci ból, ale tak było. Nigdy tak nikogo
nie kochałem. Po wojnie czułem się zagubiony. Straciłem ojca, przyjaciół i
reputację. Przeżyłem, ale równie dobrze mogłem być martwy. I wtedy nasze
ścieżki się przecięły. Ona… pomogła mi się podnieść, dała mi nadzieję, że mogę
być kimś więcej. Wierzyła we mnie. Pamiętam długie wieczory, w których
przychodziła do mnie i rozmawialiśmy. Nie mogłem uwierzyć, że ktoś może być tak
dobry. Potem ją pocałowałem. Zaczęliśmy ze sobą chodzić, ona wprowadziła się do
mnie… Znasz tę historię. Byliśmy razem prawie dwa lata. Te dwa lata, w których
ty pewnie kończyłaś szkołę. I potem…
Umilkł.
Astoria w dalszym ciągu nie potrafiła
powiedzieć ani słowa. Nie mogła. Miała wrażenie, że wtedy stałoby się coś
strasznego.
— Miała wypadek. Gdy wracała ze sklepu,
potrącił ją rozpędzony samochód. Mugol, który to zrobił, gnije teraz w więzieniu, a gdyby
wyszedł, osobiście bym się nim zajął. Hermiona trafiła do szpitala, ale jej
stan był ciężki. Zmarła po kilku godzinach. Zdążyłem ją jeszcze zobaczyć przed…
Była blada i taka zmizerniała… Jak lalka. Cierpiała i wiedziałem, że śmierć
była dla niej wybawieniem. — Draco przerwał, by otrzeć łzę spływającą po
policzku. Skrzywił się. — Głupia, bezsensowna śmierć. Tak giną mugole, a nie
najzdolniejsze czarownice…! Postarałem się, by na pogrzebie byli tylko jej
najbliżsi. Każdy z nich miał przy sobie chusteczki, by osuszyć oczy. Pamiętam,
jak Potter uścisnął mnie niezgrabnie.
Dało się słyszeć przeciągłe, drżące
westchnięcie.
— Długo nie mogłem się pozbierać.
Siedziałem w domu całymi dniami, prowadząc półżycie. W końcu dotarło do mnie, że muszę coś z sobą zrobić, inaczej już po mnie... Przyjęcie u Dafne było
pierwszym krokiem, aby uzyskać normalność. Moim pierwszym ponownym wejściem na
arenę świata. I wtedy zobaczyłem ciebie. To znaczy… ją. Byłyście tak podobne, że
przez chwilę miałem wrażenie, że to ona wróciła i usiadła obok mnie. Nie mogłem
cię wypuścić… Wiem, że nigdy mi nie wybaczysz, ale gdy pojawiła się szansa, że
odzyskam namiastkę niej… Po prostu straciłem rozum.
Astoria była z siebie dumna, że nie
płakała. Gdyby to zrobiła, wyszłaby na małą beksę, a chciała wzbudzić pewne,
wyniosłe wrażenie.
— Rozumiem — odparła chłodno. — Straciłeś
miłość życia. Ale to tak bardzo samolubne, Draco…
Jej oczy wyrażały prośbę.
Patrzył na nią blady jak kreda.
— Wiem. Wybacz mi, Astorio. Zasługujesz na
kogoś znacznie lepszego…
Stara
przyśpiewka — pomyślała i niespodziewanie dla siebie
wstała. Teraz znała już całą prawdę i musiała zdecydować, co z nią robić. Czy
spakować swoje rzeczy i wyjść z trzaskiem drzwi, by raz na zawsze pozbyć się
Dracona Malfoya ze swojego życia? Czy mogłaby się na to zdobyć? Draco mówił o
swoich uczuciach, ale nikt nie pytał o jej.
Podeszła do niego i ostrożnie położyła mu
dłoń na ramieniu. Drgnął i obdarzył ją zdumionym spojrzeniem wilgotnych oczu.
— Powiedz mi — wyszeptała. — Czy choć
trochę mnie kochałeś? Czy byłam dla ciebie także Astorią?
Otworzył usta i chwilę się wahał. Potem
również ją objął.
— Nie masz podstaw, by wierzyć w cokolwiek,
co powiem.
— Nie… Ale chcę to usłyszeć.
Przymknął powieki.
— Oczywiście, że tak. Oczywiście, że tak,
Astorio, niech Hermiona mi wybaczy. Nie jesteście tak bardzo podobne, jak
sądzisz. Ty jesteś bardziej nieśmiała, delikatna i uprzejma, a przez to czysta…
Otwierasz przede mną inny świat, rozbawiasz mnie w inny sposób, a twoje ciało
przyjmuje mnie inaczej niż jej… Oczywiście, że wiem, że nie jesteś tylko
Hermioną. I kocham cię na swój sposób, ale to zbyt samolubne, tak jak
powiedziałaś. Chcę… byś odeszła teraz, kiedy jeszcze mam siłę, by cię puścić.
Jej wargi zadrżały, gdy stanęła na palcach
i pocałowała go delikatnie w suche, zimne usta.
— Nie chcę odchodzić — wyznała i jej
zielone oczy zalśniły od nowych łez. Te jednak miały inne źródło. Były gorące
jak wosk. — Kocham cię, Draco.
— Jestem wrakiem. Nie mogę ci obiecać, że…
— Wiem. Ale mimo tego zostanę.
Otworzył szerzej oczy, a potem schylił się
i złożył na wierzchu jej dłoni najbardziej żarliwy pocałunek, jaki kiedykolwiek
czuła.
*
Rok później wzięli ślub. Wszyscy z rodziny
i znajomi byli zadowoleni, ponieważ Draco nie tylko dobrze wyglądał, ale
też miał sporo pieniędzy i imponujący rodowód. Sama Astoria wyglądała tego dnia
jak Królewna Śnieżka. Śnieżna suknia zlewająca się z bielą jej skóry, czerwone,
słodkie usta i welon osiadły na brązowych włosach.
Z uśmiechem wkroczyła do kaplicy, gdzie
czekał na nią Draco w najlepszej szacie. Książę z gwiezdnym pyłem we włosach.
Uchwycili się za ręce.
— Draconie Malfoyu, czy przysięgasz miłość, wierność i
uczciwość małżeńską?
Będziesz
mnie kochał, póki nie zgasną świece, będziesz mi wierny, póki jej imię nie
pojawi się na twoich ustach, będziesz uczciwy, póki szaleństwo straty nie
odbierze ci rozsądku.
— Tak — odparł Draco miękko. Kłamstwa
przychodzą tak łatwo.
— A czy ty, Astorio Greengrass, przysięgasz
temu oto mężczyźnie miłość, wierność i uczciwość?
Serce Astorii było ciężkie i twarde jak
stal.
— Tak.
*
Są dni, w których Draco widzi w niej tylko
Astorię. Zdrabnia pieszczotliwie jej imię, pyta o zdrowie teściów albo pomaga
jej w pielęgnowaniu ogródka, który stał się jej wielką pasją. W tych dnia
Astoria ma wrażenie, że jest najszczęśliwszą czarownicą na Ziemi i potrafi
zrobić wszystko, żeby jej mąż to odczuł.
Są jednak momenty, w których Draco
zapomina. Jego umysł zasnuwa mgła wspomnień, a serce ściska stara tęsknota.
Wtedy nazywa ją „Hermioną”, pyta ją o mugolskie zwyczaje albo przywołuje
zabawne sprzeczki, jakie toczyli w szkole. Wtedy Astoria zastyga na moment jak
szklana figurka. Potem uśmiecha się lekko i pozwala, by mężczyzna wierzył w to,
co mówi. Potrzebował tego. Potrzebował ich dwóch.
Czasem Astoria zastanawia się, czy Hermiona
spogląda na nich z tego miejsca, do którego odeszła. Czy jest zazdrosna, czy
ich małżeństwo budzi w niej gniew albo smutek i pomstuje na los? A może się
uśmiecha? Może dziękuje Astorii za to, że opiekuje się ich Draconem i czyni
jego życie szczęśliwszym?
Serce Astorii nieraz krwawi, ale dziewczyna
jest dzielna. Rany mogą się zasklepić, smutek na powrót zamienić w radość,
gorycz w ustach stopnieć pod pocałunkiem.
Czym by była miłość bez przyjęcia
ukochanego takim, jakim jest — z każdą rysą na pokiereszowanym sercu?
***
Aby uczcić mój ponowny powrót do serii Harry'ego Pottera, postanowiłam dodać tutaj kolejną miniaturkę, która już od jakiegoś czasu czekała na dysku. Dalej mam duży sentyment do tego bloga <3
Serce zmarło i nie wiem co ze sobą zrobić. Najlepsza miniaturka, jaką czytałam.
OdpowiedzUsuń