INFORMACJA



Zapraszam was do siebie na Facebooku :)

NOWE OPOWIADANIE, ZAPRASZAM :)

wtorek, 26 marca 2019

Miniaturka {Ta, która odeszła}

Ta, która odeszła


Sypialnia państwa Malfoyów skąpana była w półmroku. Światło płynęło jedynie z lampy stojącej na stoliczku obok łóżka. Brązowowłosa kobieta leżała na brzuchu, przykryta do połowy kołdrą i pogrążona w lekturze książki o czarownicy, która przeniosła się w czasie.
Głowa kobiety oparta była na rękach, a oczy skupione, choć jej twarz wyrażała już coraz to większą senność. Dochodziła dziesiąta wieczorem.
Nagle dało się słyszeć dźwięk przekręcanego w zamku klucza, a potem odległe kroki w holu na dole. Kobieta pośpiesznie odłożyła książkę, zgasiła pomarańczową lampkę i przytuliła policzek do poduszki. Po chwili do ich pogrążonej w cieniach sypialni wszedł Draco. Po cichu ściągnął z siebie białą koszulę i idealnie wyprasowane spodnie, jakie nosił do pracy w Ministerstwie Magii, a potem wsunął się pod kołdrę. Kobieta chciała mu przypomnieć, żeby najpierw się umył i nawet poruszyła się lekko, ale w końcu zrezygnowała. Chciała już poczuć jego ciepło.
I faktycznie, Draco, ujrzawszy, że żona jeszcze nie śpi, przysunął się do niej i objął ramionami. Z ulgą wdychał zapach jej długich, brązowych włosów. Kobieta przymknęły oczy, ciesząc się tą chwilą, choć przeczuwała, że zaraz w jej serce wbije się nóż.
— Hermiono… kochanie — wyszeptał sennie Draco, wtulając twarz w jej szyję.
Kobieta pogłaskała go łagodnie po ramieniu, ale rana w sercu zapiekła na nowo.
Nie była nią. Nazywała się Astoria.

*

Dracona Malfoya znała już ze szkoły, choć zawsze był dla niej tylko tym starszym, przystojnym Ślizgonem, który popisuje się w Pokoju Wspólnym. Astoria różniła się od swojej siostry Dafne — ta zawsze wiedziała, co powiedzieć i lubiła szaloną zabawę. Ona była raczej spokojna i wrażliwa, dlatego też nigdy nie sądziła, że los połączy ją z Draco.
Ponownie spotkali się dopiero w lipcu 2000 roku, trzy lata po Bitwie o Hogwart, na przyjęciu zaręczynowym Dafne. Starsza Greengrass lubiła rozmach, a zatem sprosiła prawie całą arystokrację z Londynu. Między gośćmi znalazł się również Draco Malfoy. Przyszedł bez partnerki, co zaskoczyło Astorię, gdyż w szkole nie mógł odpędzić się od dziewczyn. Ponadto wyglądał inaczej, niż go zapamiętała. Twarz miał bardziej pociągłą i poważną, jego włosy jeszcze bardziej pojaśniały, przypominając śnieg.
Tak się złożyło, że usiedli obok siebie przy stole. Gdy tylko Draco na nią spojrzał, coś w jego szarych oczach zabłysło, ożywiło tę bladą dotąd twarz. Astoria musiała przyznać, że ona również wyrosła i wypiękniała. Nie była już tą cichą dziewczynką z warkoczem. Teraz jej długie, brązowe włosy spływały swobodnie na ramiona i kręciły się w lekkie loki. Zielone oczy okrywały długie rzęsy, na ustach lśniła brzoskwiniowa szminka. Sama dziewczyna ubrała była w ładną, miętową suknię, odsłaniającą jej smukłe ramiona. Nie zdziwiło ją więc to, że mogła mu się podobać. Chociaż… ta nagła atencja ze strony dotąd niedostępnego mężczyzny, jego chęć rozmowy i ciągłe delikatne uśmiechy, budziły jej zdumienie. Dopiero później — znacznie później — zrozumiała, co było ich źródłem.
Przyjęcie zaręczynowe się skończyło, a Draco wyszedł jako jeden z ostatnich gości. Jeszcze raz pogratulował Dafne i jej narzeczonemu, a potem podszedł do Astorii. Z jego ruchów biła niepewność, jakby wciąż się wahał, ale oczy spoglądały nią z uwagą.
— Tu jest mój numer — oznajmił, podając jej serwetkę z napisanym starannie numerem. Ich dłonie się zetknęły. Uśmiechnął się z nadzieją. — Zadzwoń, jakbyś jeszcze chciała pogadać.

*

Oczywiście, że Astoria zadzwoniła.
Na początku się wahała, bo wszystko stało się tak nagle. Nie była pewna, czy to nie kpina ze strony Malfoya, gra, mająca tylko zaciągnąć ją do łóżka. Przypomniała sobie jednak delikatne rumieńce na jego policzkach, gdy się śmiał oraz jasne, pełne zainteresowania oczy.
Wybrała jego numer.
— Halo? — usłyszała bezbarwny głos w słuchawce. Może trafiłam na złą porę — przeszło jej przez głowę, ale postanowiła nie stchórzyć i nie rozłączać się.
— Hej, to ja… Astoria. Wiem, że minęło już trochę czasu, ale dopiero teraz znalazłam tę serwetkę — skłamała niewinnie.
— Astoria! — Jego głos wyraźnie się ocieplił. — Co tam u ciebie? Dzwonisz z domu?
— Tak, a czemu pytasz?
— Hm… dałabyś się gdzież zaprosić?
Umówili się na kawę w piątkowe popołudnie.
Draco nie zaciągnął ją do łóżka. Wydawało się, że wcale nie spieszy się z fizycznym zbliżeniem. Podczas rozmowy tylko raz musnął jej dłoń, jakby lekko z niedowierzaniem, chcąc się przekonać, że siedząca naprzeciwko dziewczyna jest prawdziwa. Astoria zrozumiała, że Draco nie jest taki, jak zawsze sobie wyobrażała. Czasem widziała u niego jakieś smutne namyślenie, czasem zaś wydawał jej się wręcz nieśmiały. Wojna go zmieniła. Malfoy dojrzał, spokorniał i spoważniał, ale mimo wszystko był dobrym kompanem do rozmowy. Miło spędzili ten czas, rozprawiając o wszystkim i o niczym. Na koniec Draco nachylił się i delikatnie pocałował ją w policzek.
Astoria doceniała ten brak pośpiechu i subtelność mężczyzny. Sama jeszcze nigdy nie miała poważnego partnera i nie chciała, aby sprawy przybrały za bardzo intensywny obrót.

*

Druga randka obyła się w parku. Letnie słońce przeświecało przez korony drzew, a wszystko wokół kwitło. Draco zaczął się interesować przeszłym życiem dziewczyny. Pytał, jak jej się podobało w Hogwarcie, czy wróciła do niego skończyć edukację, co robiła potem.
— Jeszcze nie znam nikogo, kto nie lubiłby Hogwartu — przyznała Astoria, gdy szli niespiesznie przez most nad rzeką. — Owszem, po wojnie skończyłam edukację i wydaje mi się, że dopiero wtedy zaczęłam żyć.
— Dlaczego?
Westchnęła. Draco jednak patrzył się na nią z troską.
— Tam zawsze byłam w cieniu starszej, bardziej lubianej siostry. Nawet ty czasem do niej zagadywałeś, ja byłam niewidoczna. Całe popołudnia zaszywałam się w bibliotece, wśród książek, które czyniły mój świat wyjątkowym. Dopiero teraz udało mi się od tego uwolnić. Odetchnąć pełną piersią.
— To musiało być ciężkie — przyznał Draco, ale wydawał się zamyślony. — Wiem, że w szkole byłem pacanem i nie potrafiłem docenić osób, które naprawdę na to zasługiwały… Mówiłaś, że lubisz czytać książki?
— Uwielbiam! — Szturchnęła go żartobliwie ramię. — Gdybyś kiedyś zastanawiał się nad prezentem dla mnie, książka zawsze będzie dobrym wyborem.
Uśmiechnął się. Astoria przyglądała się właśnie ptakom pikującym na błękitnym niebie, nie zobaczyła zatem bolesnego cienia przemykającego w jego oczach.
— A jak było z tobą? — zagadnęła delikatnie. — Wiem, że wojna nie obeszła się z tobą łagodnie.
— Nie lubię wracać do tamtych czasów. Wciąż czuję wstyd — wyznał. — Ale po wojnie… też odżyłem. Tak. To był mój najlepszy czas.
Astoria nie rozumiała wówczas, o czym on mówi. Założyła, że, tak jak dla niej koniec nauki, dla niego zakończenie wojny oznaczało zdjęcie łańcuchów i odpięcie łatek. Wtedy pomyślała, że są podobni. I uśmiechnęła się w duchu. 

*

Na trzeciej randce pocałowali się po raz pierwszy.
Padał deszcz, jak w jakiejś komedii romantycznej. Draco odprowadził Astorię pod jej dom, trzymając nad nimi czarny parasol, a potem spojrzał na dziewczynę i przyciągnął ją do siebie. Jego usta otworzyły przed nią nieznany dotąd raj. Dłonie wplótł w jej włosy.
— Nareszcie — wyszeptał. Uśmiechnęła się, cała zarumieniona. Znajdowali się w swoim prywatnym świecie w obrębie parasola. Wszystko dalej, skąpane w deszczu, przestało mieć znacznie. Chyba wtedy Astoria pojęła, że się zakochała.

*
Na czwartej randce padło to pytanie.
— Miałeś kogoś przede mną?
Znów siedzieli w restauracji, nad nimi lewitował nastrojowy świecznik. Astoria długo się zastanawiała, czy spytać go o coś takiego, stwierdziła jednak, że skoro mają umawiać się regularnie, powinna wiedzieć. Sądziła, że jest gotowa zaakceptować wszystko.
Na twarzy Draco tańczyły cienie rzucane przez świece, dlatego trudno było cokolwiek z niej wyczytać.
— Miałem — odparł zwięźle.
— I co się stało?
— Odeszła.
— Nie jesteś zbyt wylewny na ten temat.
Wtedy po raz pierwszy ujrzała jego złość.
— Odeszła, po co to drążyć? Nie ukradnie ci mnie, jeśli o to chodzi.
— Wcale nie… — Spojrzała na niego z urazą. — Chciałam tylko otrzymać tę samą szczerość, którą dałam tobie. Już wcześniej wyznałam ci, że nigdy dotąd z nikim nie byłam!
— Wiem… Wybacz. — Złapał ją za rękę. — Jesteś wielkim skarbem, Astorio. Dziękuję Merlinowi każdego dnia za to, że cię spotkałem.
Zaskoczył ją tymi słowami. Miała wrażenie, że jej serce zrobione jest z wosku, a teraz roztapia się pod ogniem w jego spojrzeniu. Jak mogłaby się po takim czymś gniewać?

*

Pierwszy raz bolał, choć Draco starał się być delikatny i długo podsycał jej podniecenie. Dłońmi cierpliwie, zmysłowo wodził po jej ciele, badał fakturę jej małych, jędrnych piersi, płaskiego brzucha i długich nóg, zataczał szlaczki wilgotnym językiem. Astoria do końca nie potrafiła wyzbyć się lęku, ale czuła, że chce to zrobić, że Draco jest jedynym mężczyzną, którego pragnie wprowadzić w siebie, poczuć go tam. 
I tak się stało.
Ból zalał ją od środka, nie mogła od niego uciec. Ale czuła ukochane ciało zaraz przy sobie, jego dłonie, jego usta, jego oddech i wszystko zlało się w jedno… W cudowne uczucie spadania…
W chwili orgazmu Draco wyszeptał pojedyncze słowo, które ona wzięła za swoje imię. I ją również zalała fala rozkoszy.

*

Pół roku później Astoria wprowadziła się do niego. Spełniało się jej marzenie, by żyć, budzić się i zasypiać u boku ukochanego, by ich związek wszedł na nowy etap. Gdyby ktoś zapytał ją, czym jest miłość, odpowiedziałaby, że słodkim słowem na dobranoc, uśmiechem rzucanym znad stołu, delikatnym chwytem w pasie podczas sięgania po książkę.
Draco pracował, dlatego większość dnia Astoria miała dla siebie. Nie narzekała z tego powodu, bo cieszyła się, że mężczyzna nie jest leniwy i wiedziała, że wieczorem zawsze znajdzie dla niej trochę czasu. Poza tym była osobą, która potrafiła sprostać samotności. Czytała książki, zajmowała się ogródkiem na tyłach domu albo wychodziła na miasto. Zauważyła jeszcze jedną rzecz. Draco na spotkaniach olśniewał elegancją i schludnością, choć u siebie bywał bałaganiarzem. Upierał się, że w domu jest czysto, ale Astoria wiedziała swoje. Dzięki skrzatom w jej rodzinnym domu zawsze lśniło — nie znalazłaby ani jednego pyłku kurzu. Draco jednak nie chciał widzieć u siebie żadnego skrzata.
Pewnego dnia Astoria wzięła się za trzeszczącą komodę stojącą na samej górze, tuż przy wejściu na strych. Była zabezpieczona zaklęciem, co zdziwiło i zaintrygowało dziewczynę. Może nie powinnam… Ale ponieważ dzieliła z Draco życie, uznała, że nie będzie miał jej za złe. Co mógł tam trzymać? Wypatroszonego kota? W szkole zawsze była ulubienicą profesora Filtwicka, więc bez większego trudu pokonała czar ochrony. Wysunęła pierwszą, ciężką szufladę i jej oczom ukazała się damska (dość prosta, jak na jej gust) biżuteria i ruchome zdjęcia oprawione w ramki.
Astoria powinna zamknąć tę szufladę z powrotem, po prostu stąd odejść, ale nie mogła.
Zdjęcia przedstawiały Draco z inną kobietą. Tą, która odeszła. Ich uśmiechnięte twarze, wspólne wypady do parku i na mecze, a nawet zdjęcia robione z ukrycia, gdy jedno z nich nie było tego świadome. Wszystkie patrzyły na Astorię z szyderczą radością, ale dziewczyna nie mogła oderwać wzroku od byłej ukochanej Dracona.
Była nią Hermiona Granger.
Astoria słabo pamiętała Hermionę ze szkoły. Wiedziała, że dziewczyna należała do Złotej Trójki Hogwartu, wielokrotnie pomagała Potterowi i była bohaterką wojenną. Teraz nie miała o niej żadnych wieści. Za czasów szkolnych chwilami widywały się z bibliotece, każda po dwóch stronach stołu, zastawiona swoimi książkami i esejami. Hermiona na zdjęciach wyglądała doroślej bez szkolnej szaty. Miała ładny, szczery uśmiech i jakiś figlarny błysk w oku. Astorii nigdy nie przyszło to do głowy… ale teraz było to oczywiste.
Podobieństwo między nimi było uderzające.
Obie miały długie, kręcone włosy, w brązowym odcieniu jesiennych liści. Obie były szczupłe, niewysokie i ładne, o delikatnych rysach twarzy. Nawet kształt ust był dość podobny. Jak to możliwe, że w szkole nikt nie wziął nas za bliźniaczki?
W Hogwarcie jednak każda z nich nosiła maskę, były dziećmi, ubranymi w formalne szaty i śmiesznie uczesane. To dorosłe życie zweryfikowało to podobieństwo.
Tylko oczy je różniły. Astoria miała tęczówki zielone jak trawa, podczas gdy oczy Hermiony były w kolorze czekolady.
Astoria odrzuciła ostatnią ramkę, gdzie Draco i Hermiona machali do niej z balkonu, zamknęła szufladę i otworzyła następną. Ujrzała książki i stare podręczniki podpisane staranną ręką Granger. Ogarnął ją chłód.
W ostatnie szufladzie były ubrania — swetry, bluzki i szaliki, wszystkie gnijące smętnie w drewnianym wnętrzu. Dlaczego trzyma to wszystko tutaj? Dlaczego on mi to robi? Dlaczego ona znaczyła dla niego aż tyle?
Astoria uklękła i rozpłakała się. Miała wrażenie, że wraca do koszmaru z dzieciństwa, który tym razem zakleszcza ją w sobie na dobre. Znów tutaj jesteś, słońce — pomyślała ironicznie. Znów w cieniu kogoś innego, znów niedoceniana i niewidzialna… Nikomu nigdy nie chodzi o ciebie.
Nie miała pojęcia, co teraz zrobić. Czy znienawidzić Dracona za kłamstwo, czy pozwolić mu na wyjaśnienia? Zrozumiała, że cały czas rywalizowała z duchem.

*

Draco miał dziś ranną zmianę, dlatego wrócił z pracy koło czwartej, szurając butami w holu. Astoria czekała na niego przy stole w kuchni, patrząc pusto w przestrzeń.
— Kochanie, jestem — rzucił pogodnie. Zatrzymał się w progu, widząc, w jakim dziewczyna jest stanie. — Co się stało? Płakałaś…?
Nie zadała sobie trudu, aby ukryć zaczerwienione oczy. Draco chciał ją dotknąć, ale odsunęła się z bólem.
— Oszukałeś mnie — wyznała w końcu drżącym, rozgoryczonym głosem. Spojrzała mu prosto w oczy. — Znalazłam w komodzie zdjęcia jej… Zdjęcia Hermiony Granger! Czy ty w ogóle lubisz mnie taką, jaka jestem? Czy tylko chciałeś móc dymać podobiznę swojej byłej?
Draco zbladł. Astoria rzadko wyrażała się wulgarnie — gdy tak się działo, sprawa była poważna. Mężczyzna przymknął oczy i cofnął się w stronę okna. Jego pierś falowała w szybkich oddechach.
— Nie chciałem… Nie rozumiesz… Przepraszam.
— Przepraszasz? — Astoria przełknęła nową falę łez. — To nie wystarczy, Draco! Cały nasz związek jest kłamstwem! Ty jeden powinieneś widzieć, jak bardzo mnie to zaboli! Nienawidzę cię!
W tym momencie i on pękł.
— A myślisz, że ja siebie nie? Jestem tchórzem, okej?! Pieprzonym tchórzem, wiem! Zawsze byłem...
Astoria nie zaprzeczyła, czekała, choć widok jego ze spuszczoną głową, zaciśniętymi pięściami i grymasem bólu na twarzy mimowolnie rozrywał jej serce.
— Masz rację. Należy ci się szczerość. — Tym razem głos Dracona przypominał szept. — Hermiona Granger to kobieta, którą kochałem. Przepraszam, że sprawiam ci ból, ale tak było. Nigdy tak nikogo nie kochałem. Po wojnie czułem się zagubiony. Straciłem ojca, przyjaciół i reputację. Przeżyłem, ale równie dobrze mogłem być martwy. I wtedy nasze ścieżki się przecięły. Ona… pomogła mi się podnieść, dała mi nadzieję, że mogę być kimś więcej. Wierzyła we mnie. Pamiętam długie wieczory, w których przychodziła do mnie i rozmawialiśmy. Nie mogłem uwierzyć, że ktoś może być tak dobry. Potem ją pocałowałem. Zaczęliśmy ze sobą chodzić, ona wprowadziła się do mnie… Znasz tę historię. Byliśmy razem prawie dwa lata. Te dwa lata, w których ty pewnie kończyłaś szkołę. I potem…
Umilkł.
Astoria w dalszym ciągu nie potrafiła powiedzieć ani słowa. Nie mogła. Miała wrażenie, że wtedy stałoby się coś strasznego.
— Miała wypadek. Gdy wracała ze sklepu, potrącił ją rozpędzony samochód. Mugol, który to zrobił, gnije teraz w więzieniu, a gdyby wyszedł, osobiście bym się nim zajął. Hermiona trafiła do szpitala, ale jej stan był ciężki. Zmarła po kilku godzinach. Zdążyłem ją jeszcze zobaczyć przed… Była blada i taka zmizerniała… Jak lalka. Cierpiała i wiedziałem, że śmierć była dla niej wybawieniem. — Draco przerwał, by otrzeć łzę spływającą po policzku. Skrzywił się. — Głupia, bezsensowna śmierć. Tak giną mugole, a nie najzdolniejsze czarownice…! Postarałem się, by na pogrzebie byli tylko jej najbliżsi. Każdy z nich miał przy sobie chusteczki, by osuszyć oczy. Pamiętam, jak Potter uścisnął mnie niezgrabnie.
Dało się słyszeć przeciągłe, drżące westchnięcie.
— Długo nie mogłem się pozbierać. Siedziałem w domu całymi dniami, prowadząc półżycie. W końcu dotarło do mnie, że muszę coś z sobą zrobić, inaczej już po mnie... Przyjęcie u Dafne było pierwszym krokiem, aby uzyskać normalność. Moim pierwszym ponownym wejściem na arenę świata. I wtedy zobaczyłem ciebie. To znaczy… ją. Byłyście tak podobne, że przez chwilę miałem wrażenie, że to ona wróciła i usiadła obok mnie. Nie mogłem cię wypuścić… Wiem, że nigdy mi nie wybaczysz, ale gdy pojawiła się szansa, że odzyskam namiastkę niej… Po prostu straciłem rozum.
Astoria była z siebie dumna, że nie płakała. Gdyby to zrobiła, wyszłaby na małą beksę, a chciała wzbudzić pewne, wyniosłe wrażenie.
— Rozumiem — odparła chłodno. — Straciłeś miłość życia. Ale to tak bardzo samolubne, Draco…
Jej oczy wyrażały prośbę.
Patrzył na nią blady jak kreda. 
— Wiem. Wybacz mi, Astorio. Zasługujesz na kogoś znacznie lepszego…
Stara przyśpiewka — pomyślała i niespodziewanie dla siebie wstała. Teraz znała już całą prawdę i musiała zdecydować, co z nią robić. Czy spakować swoje rzeczy i wyjść z trzaskiem drzwi, by raz na zawsze pozbyć się Dracona Malfoya ze swojego życia? Czy mogłaby się na to zdobyć? Draco mówił o swoich uczuciach, ale nikt nie pytał o jej.
Podeszła do niego i ostrożnie położyła mu dłoń na ramieniu. Drgnął i obdarzył ją zdumionym spojrzeniem wilgotnych oczu.
— Powiedz mi — wyszeptała. — Czy choć trochę mnie kochałeś? Czy byłam dla ciebie także Astorią?
Otworzył usta i chwilę się wahał. Potem również ją objął.
— Nie masz podstaw, by wierzyć w cokolwiek, co powiem.
— Nie… Ale chcę to usłyszeć.
Przymknął powieki.
— Oczywiście, że tak. Oczywiście, że tak, Astorio, niech Hermiona mi wybaczy. Nie jesteście tak bardzo podobne, jak sądzisz. Ty jesteś bardziej nieśmiała, delikatna i uprzejma, a przez to czysta… Otwierasz przede mną inny świat, rozbawiasz mnie w inny sposób, a twoje ciało przyjmuje mnie inaczej niż jej… Oczywiście, że wiem, że nie jesteś tylko Hermioną. I kocham cię na swój sposób, ale to zbyt samolubne, tak jak powiedziałaś. Chcę… byś odeszła teraz, kiedy jeszcze mam siłę, by cię puścić.
Jej wargi zadrżały, gdy stanęła na palcach i pocałowała go delikatnie w suche, zimne usta.
— Nie chcę odchodzić — wyznała i jej zielone oczy zalśniły od nowych łez. Te jednak miały inne źródło. Były gorące jak wosk. — Kocham cię, Draco.
— Jestem wrakiem. Nie mogę ci obiecać, że…
— Wiem. Ale mimo tego zostanę.
Otworzył szerzej oczy, a potem schylił się i złożył na wierzchu jej dłoni najbardziej żarliwy pocałunek, jaki kiedykolwiek czuła.

*


Rok później wzięli ślub. Wszyscy z rodziny i znajomi byli zadowoleni, ponieważ Draco nie tylko dobrze wyglądał, ale też miał sporo pieniędzy i imponujący rodowód. Sama Astoria wyglądała tego dnia jak Królewna Śnieżka. Śnieżna suknia zlewająca się z bielą jej skóry, czerwone, słodkie usta i welon osiadły na brązowych włosach.
Z uśmiechem wkroczyła do kaplicy, gdzie czekał na nią Draco w najlepszej szacie. Książę z gwiezdnym pyłem we włosach.
Uchwycili się za ręce.
— Draconie Malfoyu, czy przysięgasz miłość, wierność i uczciwość małżeńską?
Będziesz mnie kochał, póki nie zgasną świece, będziesz mi wierny, póki jej imię nie pojawi się na twoich ustach, będziesz uczciwy, póki szaleństwo straty nie odbierze ci rozsądku.
— Tak — odparł Draco miękko. Kłamstwa przychodzą tak łatwo.
— A czy ty, Astorio Greengrass, przysięgasz temu oto mężczyźnie miłość, wierność i uczciwość?
Serce Astorii było ciężkie i twarde jak stal.
— Tak.


*


Są dni, w których Draco widzi w niej tylko Astorię. Zdrabnia pieszczotliwie jej imię, pyta o zdrowie teściów albo pomaga jej w pielęgnowaniu ogródka, który stał się jej wielką pasją. W tych dnia Astoria ma wrażenie, że jest najszczęśliwszą czarownicą na Ziemi i potrafi zrobić wszystko, żeby jej mąż to odczuł.  
Są jednak momenty, w których Draco zapomina. Jego umysł zasnuwa mgła wspomnień, a serce ściska stara tęsknota. Wtedy nazywa ją „Hermioną”, pyta ją o mugolskie zwyczaje albo przywołuje zabawne sprzeczki, jakie toczyli w szkole. Wtedy Astoria zastyga na moment jak szklana figurka. Potem uśmiecha się lekko i pozwala, by mężczyzna wierzył w to, co mówi. Potrzebował tego. Potrzebował ich dwóch.
Czasem Astoria zastanawia się, czy Hermiona spogląda na nich z tego miejsca, do którego odeszła. Czy jest zazdrosna, czy ich małżeństwo budzi w niej gniew albo smutek i pomstuje na los? A może się uśmiecha? Może dziękuje Astorii za to, że opiekuje się ich Draconem i czyni jego życie szczęśliwszym?
Serce Astorii nieraz krwawi, ale dziewczyna jest dzielna. Rany mogą się zasklepić, smutek na powrót zamienić w radość, gorycz w ustach stopnieć pod pocałunkiem.
Czym by była miłość bez przyjęcia ukochanego takim, jakim jest — z każdą rysą na pokiereszowanym sercu? 


***

Aby uczcić mój ponowny powrót do serii Harry'ego Pottera, postanowiłam dodać tutaj kolejną miniaturkę, która już od jakiegoś czasu czekała na dysku. Dalej mam duży sentyment do tego bloga <3




1 komentarz:

  1. Serce zmarło i nie wiem co ze sobą zrobić. Najlepsza miniaturka, jaką czytałam.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy