W powietrzu unosił się zapach lata, a wschodzące słońce delikatnie oświetlało domy
przy ulicy Ruby Street.
Przy jednym z nich właśnie z cichym trzaskiem teleportowała się jasnowłosa kobieta, trzymająca za rączkę małego synka. Przybysze skierowali swoje kroki do budynku o okazałej wielkości oraz szarawej oprawie tynkowej.
Narcyza Malfoy zapukała do drzwi, w których po chwili pojawiła się
znacznie starsza kobieta. Obie panie uśmiechnęły się na swój widok i zamieniły ze sobą kilka zdań, a potem młodsza pożegnała się z chłopcem i zniknęła za pomocą teleportacji.
Ośmioletni Draco stanął na palcach i przywitał się z babcią,
obejmując ją mocno w pasie. Szczupła kobieta o dumnych rysach i ciemnych
pasmach, kryjących się w siwych włosach, przytuliła wnuka z uśmiechem.
- Witaj, kochanie! Tęskniłam za tobą - powiedziała Druella
Black, czarownica, będąca matką Narcyzy.
- Ja za tobą też, babciu - Twarz chłopczyka rozświetlił uśmiech. - Cieszę się, że spędzimy razem
wakacje.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Chodź, zaparzyłam ci
kakao.
Weszli do ładnie wystrojonego domu, w którym unosił się
zapach ziół. Draco lubił tu przebywać, gdyż czuł się znacznie lepiej niż we
własnym dworze, gdzie panowała zimna atmosfera, a ojcu ciągle się coś nie
podobało. Dom babci za to emanował ciepłem i miłością.
Po wypiciu pysznego kakao, chłopiec postanowił wyjść na
dwór.
- Tylko nie odchodź daleko! - zawołała za nim staruszka. Wiedziała, że okolica jest spokojna, ale oferuje jedynie mugolskie dzieci, z którymi jej wnuk prawdopodnie nie znajdzie wspólnego języka.
- Dobrze! - odkrzyknął wesoło blondyn. Przeszedł ostrożnie przez ulicę, przecisnął się między dwoma
budynkami i znalazł się na placu zabaw. Draco z uśmiechem powitał znajomą
piaskownicę, karuzelę i huśtawki.
Ze względu na wczesną porę, plac był pusty. No, może prawie
pusty, gdyż na jednej z huśtawek łagodnie kołysała się brązowowłosa
dziewczynka.
Hermiona czuła się samotna. Nie lubiła być jedynaczką,
szczególnie w wakacje, gdzie całe dnie miała tylko dla siebie. Inni by się
cieszyli, ale ona wolała się uczyć niż leniuchować. Może to dlatego, że nie
miała koleżanek? Smutna prawda była taka, że nie dogadywała się z rówieśnikami.
Dlatego też tego dnia w towarzystwie samotności siedziała na huśtawce i
patrzyła jak ćwierkają ptaki na pobliskim drzewie. W jej oczach zabłąkały się
łzy.
Nagle huśtawka skrzypnęła. Odwróciła głowę w tę stronę i
zobaczyła chłopca w jej wieku o mlecznych włosach i szarych oczach. Na jego
ustach pojawił się nieśmiały uśmiech.
- Cześć, jestem Draco - wyciągnął do niej bladą rękę.
Uścisnęła ją mile zaskoczona.
- A ja Hermiona - odpowiedziała z nutą radości.
- Mieszkasz w pobliżu?
- Tak, w tym domu - Wskazała palcem na kremowy budynek obok placu. - A
ty? Nigdy cię tu nie widziałam.
- Przyjechałem do cioci, która mieszka w tej posiadłości za
ulicą.
- Och, naprawdę? - zachwyciła się. - Bardzo mi się podoba jej
dom, zawsze chciałam go zobaczyć z bliska…
Rozpoczęli rozmowę o ładnych dworach rodem z bajek, o
rodzicach i ich dotychczasowym życiu. Hermiona czuła się wspaniale, mogąc
wreszcie otworzyć się przed kimś i to tak miłym jak Draco. Chłopcowi też
przyjemnie się gawędziło i wiedział, że polubił tą dziewczynkę.
Po jakimś czasie postanowili pobawić się w piaskownicy. Nie
mieli wiaderek, dlatego też zamek musieli zrobić własnoręcznie. Ulepili duże
wzniesienie, potem Hermiona wyżłobiła w nim okna, a Draco dolepił wieże. Potem
dorobili mur obronny i fosę. Gdy skończyli, słońce już świeciło wysoko na
niebie. Mieli brudne ubrania z piasku, ale nie przejmowali się tym.
- Chybam już będę musiała iść - stwierdziła smutno
brązowowłosa.
- Jeszcze nie, proszę, chodź na obiad do mnie.
- Mogłabym?
- Pewnie, babcia zawsze gotuje cały garnek.
Uśmiechnęli się do siebie i ruszyli do domu pani Black.
Staruszka zdziwiła się, widząc w progu swojego wnuka i mugolską dziewczynę. W
pierwszej chwili chciała ją wygonić, gdyż rodzice chłopca na pewno by tego nie
pochwalili, ale...gdy zobaczyła, z jakim ciepłem Draco patrzy się na
dziewczynkę, postanowiła ugościć ich oboje, a rodzicom nic nie wspominać.
Zawsze mieli manię na punkcie czystej krwi, ale to przecież tylko dzieci!
Nałożyła im na talerze smaczną zupę, a potem kiełbaski.
Hermiona i Draco rozmawiali wesoło, jakby znali się od lat. Druella cieszyła
się z tego, gdyż jej wnuk w domu nie miał żadnych przyjaciół. Znał się z
dziećmi od kolegów Lucjusza, ale nikogo szczególnie nie lubił. Ta dziewczynka z
kucykami i zębami wiewiórki sprawiła, że chłopiec wreszcie poznał smak
prawdziwej przyjaźni.
Po obiedzie dzieci pożegnały się i obiecały spotkać jutro z
samego rana.
Hermiona i Draco spędzili razem czas nie tylko następnego
dnia, ale też przez całe wakacje. Druella właściwie rzadko widziała swojego
wnuka, bo znikał rano i pojawiał się dopiero na kolację. Obiady dzieci jadły
raz w posiadłości staruszki, a raz u rodziców dziewczynki. A przez całe dnie
bawili się na placu zabaw, spacerowali po okolicy lub ganiali na pobliskiej
łące za domem Druelli.
Na tej też polance stało niewysokie drzewo, na które
przyjaciele się wspinali, bądź też ukrywali się w jego cieniu podczas upalnych
dni. Pewnego razu Draco wpadł na pomysł, by zostawić na nim ich inicjały.
- No wiesz, żeby uczcić naszą przyjaźń- wytłumaczył.
Hermiona się uśmiechnęła.
- Dobry pomysł!- wzięła ostrą gałąź i przyłożyła do ciemnej
kory drzewa, a potem wyryła na nich ,,działanie’’.
H.G+D.M.=zawsze
- Świetne! - Pzytulił ją, a ona przyłożyła policzek do jego
ramienia. Czuli się bezpiecznie w swoich ramionach, jakby jedno stanowiło
podporę do drugiego. - Teraz już na zawsze będziemy razem.
- Oczywiście.
Tak było przez najbliższe lata. Co wakacje Draco pojawiał
się u babci i spędzał czas razem z Hermioną. Przez resztę roku pisali do siebie
listy i myśleli o sobie. Dla dziewczyny
Draco stał się bardzo ważny, a i chłopiec lubił ją jak nikogo innego. I tak
szczęśliwie ciągnęła się ich przyjaźń, aż do czasu gdy skończyli jedenaście
lat.
Ciekawe co zrobi Draco kiedy się dowie, że Hermi nie jest czystej krwi...
OdpowiedzUsuńInteresujący początek :-)
OdpowiedzUsuńDomi.
Początek nawet fajny. Podoba mi się twój styl, choć póki co jest raczej jak "nieoszlifowany diament". Mam nadzieję, później doczytać perełek :)
OdpowiedzUsuńWkradło się kilka błędów, ale wymienię tylko dwa najistotniejsze:
1) Gdy Draco mówi Hermionie, że przyjechał do babci - napisałaś, że do cioci. To błąd logiczny, no chyba, że Bella też się kręci w pobliżu :P
2) Używając, a w zasadzie tworząc wyrazy, gdzie przymiotnik jest określeniem rzeczownika jak "brązowowłosa, szarooki" itp. trzeba dopisać podmiot np. "brązowowłosa dziewczyna". Bez wskazania ów podmiotu ten wyraz staje się błędem styliztycznym, gdyż jako jedyny, nie istnieje.
Przypadkowo znalazłam Twój blog i wcale tego nie żałuję tylko szkoda, że tak późno... :''( Takiej wersji dramione jeszcze nie czytałam i mam nadzieje, ze się nie zawiode. Pędze do reszty rozdziałów. :)
OdpowiedzUsuńHej kwiatuszku!
OdpowiedzUsuńDziwi mnie bardzo tak mała ilość komentarzy przy pierwszych rozdziałach! Według mnie są bardzo, bardzo dobre i przyjemnie mi sie czytało. Ciekawy pomysł, taki inny. Jeszcze się z takim nie spotkałam, a przeczytałam mnóstwo Dramione!
Lecę dalej czytać! ;*
W wolnej chwili zapraszam do siebie. Jeśli masz czas, oczywiście! ;*
mudblood-princess.blogspot.com