A
więc to już kwestia minut…Wejdą tam razem, wbrew wszystkim prawom i zatracą w
swoich objęciach…Nie ma odwrotu. Tylko jak to będzie, tańczyć ze swoim wrogiem,
a zarazem dawnym przyjacielem?
Hermiona
zarumieniła się na myśl o tym, zamaszystym ruchem spłukując pachnący szampon.
Potem przyłożyła różdżkę do mokrych włosów i szepnęła zaklęcie, które je ładnie
wysuszyło. W tym samym czasie w lustrze zobaczyła Ginny, która miała na sobie
już elegancką, fioletową suknię. Jej oczy i usta były uwydatnione makijażem.
-
Widziałaś moją wstążkę? - zapytała, rozglądając się po łazience. Brązowowłosa
pokręciła głową z uśmiechem.
-
Już gotowa?
-
Tak, nie chcemy się z Harry’m spóźnić.
Hermiona
kiwnęła głową, odłożyła różdżkę i wzięła do ręki złotą suknię, którą zamierzała
na siebie włożyć. Miała nadzieję, że będzie wyglądać ładnie. Musiała wyglądać
ładnie, żeby nie kontrastować z urodą Dracona.
No
bez przesady! Chciała po prostu dobrze się czuć.
-
Powiesz mi wreszcie z kim idziesz? - zapytała Ginny. Wplatała właśnie wstążkę w
rude pukle, a jej oczy niemal błyszczały z ciekawości.
-
Zobaczysz - powiedziała po raz setny Hermiona i wsunęła się w swoją kreację z
bijącym sercem. Suknia idealnie opinała jej zgrabne ciało.
-
Jej, kim on może być, że tak to skrywasz? Mam nadzieję, że nie Malfoy’em... -
zażartowała rudowłosa, ale zaraz jej głos spoważniał, gdyż policzki koleżanki
przybrały odcień różu - Miona? Czemu się czerwienisz?
- Wcale się nie czerwienię…- wyjąkała nieporadnie Hermiona,
błądząc wzrokiem po ścianie. Ginny przyłożyła dłoń do ust w geście zdumienia.
- Nie wierzę! Ty i on?
- Nie obraź się, ale zajmujesz łazienkę - brązowowłosa szybkim
ruchem wypchnęła protestującą Ginny z pomieszczenia i zatrzasnęła za nią drzwi,
dysząc lekko. Jej twarz była już zupełnie czerwona, ale nie mogła nic poradzić
na swoje zmieszanie. Powinna się spodziewać, że tak właśnie wszyscy zareagują
na prawdę. Totalnie zwariowała, zgadzając się na ten układ, lecz nie miała
wyboru. Malfoy przynajmniej nie będzie chciał jej pocałować przy pierwszej
okazji.
A może jednak?
Z zamyślenia wyrwały ją krzyki Ginny, która bezskutecznie
dowalała się do drzwi.
- Daj sobie spokój! - warknęła Hermiona, zirytowana tą całą
sytuacją.
- Ale…to naprawdę nie jest dobry pomysł. Temu gadowi nie
można ufać!
- Poradzę sobie.
Za drzwiami rozległo się westchnienie, a potem tupot oddalających
się kroków. Hermiona wypuściła powietrze z płuc i wróciła do robienia makijażu.
Miała nadzieję, że paskudne rumieńce za te dziesięć minut znikną z jej twarzy.
Draco stał u stóp schodów, czekając na swoją towarzyszkę.
Miał na sobie elegancką, śnieżną koszulę, kontrastującą z nią ciemną kamizelkę
i czarne spodnie. Jasne włosy ułożył w artystycznym nieładzie, co dawało olśniewający
efekt. Wszystkie dziewczyny, które schodziły na dół, rzucały na niego
pożądliwie spojrzenia. Wyjątkiem była Pansy, która minęła go z obrażoną miną i
Ginny Weasley, której oczy z niewiadomych przyczyn ciskały w jego stronę gromy.
Chłopak westchnął i zerknął na zegar, wiszący naprzeciw
drzwi do Wielkiej Sali. Właśnie wybiła szósta wieczorem, czyli czas rozpoczęcia
balu. Gdzie więc się podziała ta Granger? Miał nadzieję, że nie stchórzyła, bo
nie chciało mu się uganiać za nową partnerką!
Nagle usłyszał stukot pantofli i obrócił się. Widząc
schodzącą brązowowłosą zamierzał się uśmiechnąć ironicznie, ale jego wargi
mimowolnie wygięły się w kształcie litery ,,o’’. A to dlatego, że Hermiona
zrobiła na nim wielkie wrażenie. Jej ciało okrywała piękna, złota suknia,
ozdobiona od pasa w dół falbanami. Jej ramiona były całe obnażone, gdyż
elegancki strój zawiązany był za szyją na cienkim materiale. Ubranie
uwydatniało także biust dziewczyny, od którego Draco przez chwilę nie umiał
oderwać wzroku. A gdy już mu się to udało zatrzymał go na twarzy Hermiony,
którą okalały brązowe fale. Oczy dziewczyny jarzyły się spod gęstych rzęs, a
usta błyszczały zachęcająco poziomkową czerwienią.
Nie wyglądała już jak słodka dziewczynka z placu zabaw. Nie
wyglądała już jak zamyślona dziewczyna ze stosem książek. Wyglądała po prostu
jak anioł.
Serce w blondynie zamarło, ale zaraz się opanował,
przybierając luźną minę. Zauważył, że i ona analizuje jego ubranie, a jej
policzki pod delikatną warstwą pudru nabierają barwę pąsu.
- Chyba się trochę spóźniłaś - wykrztusił Draco jako
pierwszy. Przewróciła oczami.
- Chcesz mi prawić kazania czy wejść ze mną do sali?
- Uznajmy, że to drugie.
Stanęła u jego boku, a on poczuł jej perfumy, przywodzące na
myśl kwiaty. Teatralnym gestem podał jej ramię, a ona je chwyciła i razem ruszyli
do drzwi. Ich serca biły dwa razy szybciej, gdy otworzyli wrota, wchodząc do
pięknie ozdobionej Wielkiej Sali. Pomieszczenie wypełniała już muzyka, a na
parkiecie tańczyło wiele ładnie ubranych par. Kilka głów obróciło się w stronę
przybyszów, a każda mina wyrażała zaskoczenie. Hermiona pochwyciła pełne
zdumienia i nienawiści spojrzenie Rona, niezadowolony wzrok Ginny i niemile
zdziwioną twarz Harry’ego.
- To jest Hermiona Granger? Ona
przyszła z Malfoy’em? Czy ja dobrze widzę? - rozległo się kilka szeptów.
Blondyn i brązowowłosa nie zatrzymując się weszli na parkiet i stanęli
naprzeciw siebie. Draco czarująco wyciągnął ku niej dłoń.
- Nie przejmuj się nimi – mruknął - My mamy się dobrze
bawić.
- Wiem - odszepnęła i ujęła jego chłodną dłoń. Swoją rękę
skierowała na jego ramię, czując jego dotyk na talii. Nieśmiałym ruchem
rozpoczęli taniec, unikając swojego wzorku. Draco obawiał się jej oczu,
wydawało mu się, gdy w nie spojrzy, zatraci się już zupełnie i zrobi coś
głupiego. Hermiona za to była zbyt oszołomioną jego bliskością, by jeszcze
wytrzymać te szare tęczówki.
Początkowo tańczyli wolno i spokojnie. Ich ręce sztywno
spoczywały na ciele partnera, a nogi niepewnie stawiały kroki. Draco nigdy nie
był nieśmiały i miał doświadczenie w sprawach kobiet, ale ona…obezwładniała go,
a równocześnie niesamowicie pociągała. Hermiona czuła się za to niesamowicie
skrępowana, miała wrażenie, że wszyscy się na nich gapią i że chłopak w duchu
drwi sobie z niej, ale nie chciała przerywać tego tańca. Bo dotyk blondyna był
przyjemny, a ona sama dobrze czuła się w jego ramionach…Pamiętała, że jako
dzieci ciągle spędzali ze sobą czas i nie bali się swojej bliskości, która dla
nich wręcz naturalna. Ale teraz każde zetknięcie ciał powodowało dreszcz i
przyśpieszało bicie serca.
Bal trwał i trwał, ale dla nich nie istniało już nic innego,
prócz ich złączonych dłoni i tanecznych kroków. Piosenki zmieniały się co kilka
minut i Hermiona już nie była pewna, do której z kolei właśnie pląsają. W
pewnej chwili odważyła się wreszcie spojrzeć na chłopaka i zobaczyła w jego
oczach dziwne emocje. Nie było chłodu czy złości. Tylko czyste ciepło.
Uśmiechnął się do niej, a ona to odwzajemniła, czując się znacznie lżej. Już
nie krępował jej ruchów. Przeciwnie, pobudzał ją do dalszego tańca.
- Czyżbyś nie żałowała, że przyszłaś tu ze mną? - zapytał,
układając usta we figlarnym uśmiechu.
Chciał tak bawić się przez całe życie, nie opuszczać tej sali i mieć Hermionę
blisko siebie…
- Nie mówiłam, że żałuję.
- Ale nie tańczysz ze mną, bo chciałaś, tylko dlatego, że
nie miałaś wyjścia. Czy teraz nie żałujesz?
- Jeśli cię to ucieszy to nie. Nie żałuję - uśmiechnęła się
lekko i niespodziewanie przystanęła. Draco też to zrobił, rzucając jej pytające
spojrzenie.
- Potrzebuję przerwy…- wyjaśniła i zerknęła na zegar - O
rany, tańczyliśmy ponad godzinę!
- Ze mną czas szybko leci.
- Niewątpliwie.
Podeszli do stolika, gdzie Hermiona z ulgą opadła na
krzesło. Draco zajął miejsce obok niej, dopiero teraz zdając sobie sprawę ze
swojego zmęczenia. Dziewczyna nalała sobie soku do kieliszka, a chłopak zaczął
obserwować inne pary. Zabawa trwała w najlepsze, choć dużo osób też postanowiło
na chwilę odpocząć. Jego wzrok zahaczył o Rona, który siedział obok Lavender
Brown. Rudowłosy odpowiedział mu najbardziej gniewnym spojrzeniem, na jakie go
było stać.
- Twój kolega jest zły - zauważył Draco, biorąc kieliszek do
ręki. Hermiona westchnęła.
- Wiem…Ale co ja mogę zrobić? Miłość nie wybiera.
- Masz rację - mruknął, wpatrując się w swój czerwony sok -
Albo wybiera, tylko, że najgorzej jak potrafi.
Dziewczyna zmarszczyła brwi i nie skomentowała tego, bo nie
rozumiała, albo nie chciała rozumieć do czego on zmierza.
- Chcesz się przejść? - zaproponowała nagle. Ten pomysł
wpadł jej do głowy spontanicznie, po prostu chciała trochę uwolnić się od tego
hałasu i zejść Ronowi z widoku.
- Skoro chcesz…
Wstali z krzeseł i ruszyli do wyjścia. Przeszli przez
kamienny korytarz, wychodząc na jeden z dziedzińców. Ich uszy otuliła przyjemna
cisza, zakłócana tylko przez skrzypnięcia śniegu pod butami. Ciemne niebo
lśniło gwiazdami, a chłodny wiatr owiewał ich ciała.
- Nie jest ci zimno? - zapytał po chwili Draco, patrząc na
jej kuszące nagie ramiona.
- Wytrzymam… - zapewniła, jednak otuliła się rękami w celu
ogrzania - Ale od kiedy jesteś taki troskliwy?
- Wolisz, żebym o nic nie dbał?
- Nie o to chodzi. Po prostu…zapamiętałam cię jako
nieczułego i egoistycznego Ślizgona- uśmiechnęła się, mówiąc ostatnie słowo.
- Hermiono, dobrze wiesz, że nie zawsze taki byłem.
Zrobił to. Po raz pierwszy od wielu lat nawiązał do
przeszłości, do ich wspólnej przeszłości, która wciąż żyła w ich sercach…
- Ale się zmieniłeś. I mam wrażenie, że teraz znów się
zmieniasz.
- I to cię tak irytuje? - zapytał, widząc rozdrażnienie w
jej oczach.
- Tak, bo nie umiem się już połapać w twoich humorach! -
stanęła naprzeciw niego z jakimś bólem wypisanym na twarzy - Lubisz mnie, potem
nie chcesz znać! Obrażasz, a teraz martwisz się o mnie! Nienawidzisz, a
następnie…
- Ja cię nigdy nie nienawidziłem - wyznał ze szczerością w
głosie - To wszystko przez moją rodzinę, moje pochodzenie, moje przekonania…Ale
nie potrafiłbym cię znienawidzić, choć tobie to pewnie przychodzi z łatwością.
Dziewczyna otworzyła usta ze zdumienia. Czy on właśnie
zaprzeczył temu, co uważała za pewnik przez sześć lat?
- Draco…ja też nigdy nie czułam do ciebie nienawiści. Denerwowałeś
mnie, owszem, ale ja wciąż wierzyłam, że kiedyś się pogodzimy i będzie jak
dawniej – gdy zdała sobie sprawę, że to prawda jej oczy rozświetliły łzy - Że
ponownie będziesz moim przyjacielem…Bo ja nie potrafię zapomnieć o tobie.
Możesz na mnie krzyczeć, lecz ja nadal mam nadzieję…
- Jaką nadzieję, Hermiono? - chłopak uchwycił jej twarz w
dłonie, a jego spojrzenie stało dziwnie rozpaczliwe.
- Że zależy ci na mnie - wydusiła, niemal drżąc pod jego
dotykiem.
- Bo tak jest…
Uniosła brwi w zaskoczeniu, a on zacisnął wargi w wąską
linię w geście bezsilności. Wpatrywali się chwilę w siebie. Jego szybki oddech
mierzwił grzywkę dziewczyny, podczas gdy ona rumieniła się coraz bardziej pod
wpływem jego bliskości. Jednak mijały kolejne sekundy, a żadne z nich nie miało
odwagi na dalszy krok, choć serca tego chciały. Draco zapragnął ją pocałować,
ale powstrzymywały go ostre słowa ojca. Gdyby to zrobił zburzyłby swój cały
świat i zaprzepaścił wszelkie plany, ale za to rozświetlił panującą w jego
duszy ciemność. Ten wybór ociekał niesprawiedliwością.
W końcu blondyn oddalił dłonie od jej policzków, spuszczając
wzrok. Czuł smutek, ale nie mógł pozwolić sobie na zapomnienie. Nie teraz, nie
gdy wojna wisiała w powietrzu, a on miał stanąć po złej stronie.
W jej czekoladowych oczach pojawił się zawód i lekka
irytacja. Widocznie miała mu za złe, że nie wykorzystał okazji. Oczywiście
gdyby znała prawdę powstrzymałaby swój gniew.
- Chyba powinniśmy już wracać - szepnęła Hermiona sucho i
odwróciła się w stronę zamku. I w tej właśnie chwili Draco nawiedziło poczucie,
że nie może tego tak zostawić. Nie obchodził go już cały świat, nie baczył na
zasady ojca, chciał jedynie poczuć jej ciepło…
- Hermiono…- niespodziewanie zacisnął palce na ręce
brązowowłosej i przyciągnął ją do siebie. Była zaskoczona, ale nie
protestowała, pozwalając na ponowne zetknięcie się ich ciał. Draco zamknął oczy
i złożył na ustach dziewczyny pocałunek. Jej słodkie wargi po chwili
oszołomienia odpowiedziały z czułością i pożądaniem, a ręce rozpoczęły wędrówkę
po jego ciele. Napełniony radością chłopak wplótł palce w jej gęste włosy,
zatracając się w rozkoszy.
To szaleństwo…
Nie, to szczęście…
I raj…
Wszystkie myśli wyparowały Hermionie z głowy, chciała
jedynie jego zmysłowych ust. Serce dziewczyny było bliskie wydostania się z jej
piersi, ale nie przejmowała się tym. Liczył się tylko on.
Pierwszy pocałunek i pierwszy krok do śmierci.
awwww
OdpowiedzUsuńTo było po prostu piękne...
OdpowiedzUsuńnatropiepottera.bloog.pl