INFORMACJA



Zapraszam was do siebie na Facebooku :)

NOWE OPOWIADANIE, ZAPRASZAM :)

niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 11: Ciepłe iskry


Hermiona jak co dzień na talerz śniadaniowy nałożyła chudą kromkę chleba, masło i dżem, a do picia zrobiła sobie herbaty. Czuła się znacznie lepiej niż kilka dni wcześniej.
Właśnie wzięła łyk ciepłego napoju, gdy Harry pochylił się ku niej i szepnął:
- Czemu Malfoy się na ciebie gapi?
Dziewczyna omal nie zadławiła się herbatą i rzuciła przelotne spojrzenie na stół Ślizgonów. Oczy blondyna faktycznie były zwrócone ku niej, ale jego mina wyrażała pogardę. Uśmiechał się kpiąco i uniósł z wyższością brew. Coś jej jednak mówiło, że to tylko gra.
- Nie lubi mnie, to nic nowego -mruknęła-Ale jeśli myśli, że się tym zmartwię to jest w błędzie.
- Hm- Harry się uśmiechnął, ale coś go niepokoiło. Hermiona spojrzała na niego wyczekująco- Wydawało mi się, że wcześniej się do ciebie uśmiechał.
- Malfoy się do mnie uśmiechał?- w oczach dziewczyny pojawiło się politowanie- To przecież...
- Co tam sobie szepczecie?- wtrącił się Ron, przyglądając się im podejrzliwie.
- Nic, Harry'emu się coś przewidziało- wyjaśniła Hermiona, a chłopak przewrócił oczami. Rudzielec wydawał się nieco uspokojony i ośmielony tym, bo przysunął się nieco bliżej brązowowłosej i uśmiechnął się zaczepnie.
- Mogłabyś mi pomóc z tym esejem dla Binnsa?
- Nie. Myślenie samemu wyjdzie ci na zdrowie.
- Hermiona...-jego twarz była niepokojąco blisko i dziewczyna chciała go odepchnąć, ale bała się go zranić- Zrób to dla mnie...
Zagryzła wargę.
- Okej, ale tylko wstęp.

 

Popołudniu Draco udał się do biblioteki. Był dziś w dobrym humorze. Nie chciał się przyznać, ale to dzięki Hermionie. Dzięki temu, że wczoraj rozmawiali normalnie, bez wrogości i obojętności. Cieszył się z tego i zastanawiał się, czy by mu nie udało się ją odzyskać krok po kroku?
Pokręcił głową do siebie, wzburzony swoimi idiotycznymi fantazjami. Za bardzo wyolbrzymiał sprawę.
I nagle na kogoś wpadł. Na kogoś, kto miał nos w grubej książce i nie zauważył go. 
- Cóż za spotkanie- odezwał się chłopak, a Hermiona zaraz oderwała się od lektury i posłała mu na pozór gniewne spojrzenie- Uczysz się?
- Właściwie tak.
Kiedy opuściła książkę zobaczył, że w drugiej ręce trzyma jakiś zeszyt. Bez zastanowienia schylił się, by zobaczyć co to jest, ale dziewczyna cofnęła dłoń.
- Co ty wyrabiasz?- warknęła.
- Co tam masz?
- Nie twoja sprawa.
- Mało przekonujące- znów się pochylił, ale teraz rękę z zeszytem uniosła w górę i stanęła na palcach, by jej nie dosięgnął. Siłowali się tak przez chwilę, a ich ciała niemal się przy tym stykały. Nie byli tak blisko siebie od dawna i obydwoje czuli, że ich serca biją dwa razy szybciej.
W końcu Draco przechwycił zeszyt, otworzył go i zaczął czytać treść napisaną ładnym pismem. Hermiona próbowała jeszcze walczyć, ale odpychał ją i robił uniki. Gdy skończyć studiować zeszyt, na jego twarzy pojawiło sie zdumienie. Spojrzał w jej zmieszane oczy.
- Piszesz powieść?- zapytał, zapominając o nucie kpiny.
- To takie dziwne?
- Trochę. Nie spodziewałem się, że cię to interesuje.
- No widzisz. A skoro już przeczytałeś to powiedz mi co o tym sądzisz- Hermiona skrzyżowała ręce na piersiach i czekała. Chłopak w duchu czuł się nieco zakłopotany, bo naprawdę był pod wrażeniem jej dzieła, ale nie chciał tego zdradzić, a przy tym nie zranić dziewczyny.
- Zaczyna się ciekawie. Ale to dopiero pierwszy rozdział. Zapoznasz mnie z fabułą?
Brązowowłosa wahała się przez chwilę, ale w końcu uznała, że i tak już poznał jej sekret, więc mogła równie dobrze mu powiedzieć.
- Dziewczyna z rodziny arystokratów jest niemiła, ma manię na punkcie czystości krwi i uważa się za najlepszą. Pewnego razu jej dom atakuje czarnoksiężnik, zabija jej rodziców i chce, by dziewczyna się do niego przyłączyła. Ale ona nie chce, jest zbyt dumna, więc zsyła ją do podziemi dworu, gdzie pracują skrzaty i każe jej pracować razem z nimi. Dziewczyna przeżywa przemianę, docenia te małe stworzonka, uczy się pokory i...razem ze skrzatami buntuje się przeciw temu czarnoksiężnikowi- nerwowym ruchem dłoni zaczesała włosy za ucho- Tak to wygląda. Chcę pokazać, że skrzaty domowe należy szanować.
Draco patrzył na nią z zafascynowaniem. Nigdy nie miał w swoim otoczeniu pisarki i to pisarki, zajmującej się tak szlachetnym celem...
Szlachetnym? Chyba naiwnym! Skrzaty domowe zawsze zostaną tylko służącymi. Pamiętał te lękliwe spojrzenia i niskie ukłony małych stworzeń w jego dworze. One nawet nie chciałaby szacunku.
- Skąd taki pomysł?- odezwał się w końcu po chwili napięcia.
- Wiesz, niektórzy chcą zrobić coś dobrego na ziemi- zadrwiła, ale Draco widział w jej oczach ulgę, bo jej nie skrytykował.
- Szczytny, ale bezsensowny cel.
- Jak dla kogo, Malfoy. Nie liczyłam, że to zrozumiesz- zabrała mu szybko zeszyt z dłoni i schowała go w swojej małej tobie. Westchnął teatralnie.
- Znowu zaczynasz z nazwiskami.
- Och, to z przyzwyczajenia. A teraz przesuń się, bo muszę znaleźć jakiś sławnych czarnoksiężników. Chcę mieć podłoże historyczne, by więcej osób uwierzyło w przekaz mojej książki.
Niegłupie- pomyślał Draco, mimowolnie drżąc w środku. Najpopularniejszym czarnoksiężnikiem był Voldemort...
- Nie powiesz mi, że o jednym z nich huczą ciągle gazety?- zapytała, pochylona nad tomiskiem. Uśmiechnął się.  
- Nie muszę, chyba sama byś na to wpadła.
- Nie chcę opisywać Voldemorta. To zbyt...realistyczne- jej mina nagle spoważniała, a chłopak zastanawiał się co by powiedziała na wieść, stoi przed nią przyszły śmierciożerca...
- Na mnie już czas. Powodzenia.
Klepnął ją zaczepnie po ramieniu, znikając za regałem, na który dziewczyna patrzyła się jeszcze przez chwilę z rozmarzonym uśmiechem. Ale zaraz potrząsnęła głową i dalej wertowała książkę.

 

Drewniana skrzynia, leżąca na polanie, niespokojnie drżała.
Hermiona patrzyła na nią nieufnie, zastanawiając się co za ciekawe stworzenia mogą w niej siedzieć. Harry, Ron i reszta uczniów, zgromadzona na porannej lekcji opieki nad magicznymi stworzeniami, także wydawali się zaniepokojeni. Kto wie, jakie cuda Hagrid zamierza im przedstawić?
Półolbrzym stanął na środku z tajemniczym uśmiechem i klasnął w dłonie, na co ciche rozmowy ustały.
- Dziś poznacie trzminiorki- oznajmił- Kto wie, co to za stworzenia?
Hermiona musiała poświęcić chwilę, by wyciągnąć z umysłu odpowiednie informacje, po czym podniosła delikatnie rękę. Ciemne oczy Hagrida skierowały się na nią.
- Tak?
- No więc trzminiorki to rodzaj owadów. Pozyskuje się z nich antidotum na niektóre trucizny.
- Bardzo dobrze! Dziesięć punktów dla Gryffindoru- nauczyciel się uśmiechnął- Waszym zadaniem będzie złapać te stworzonka, obezwładnić i za pomocą magii pobrać do fiolki trochę ich soku z tułowia. Rozumicie?
- Mamy dotykać te owady?!- oburzyła się Pansy, krzyżując ręce na piersiach.
- Nie musicie. Wystarczą wam różdżki- odparł Hagrid i podszedł do skrzyni- Przygotujcie je. Gotowi? To zaczynamy!
Otworzył wieko, a ze skrzyni wyleciało szare kłębowisko owadów. Całą polanę ogarnęło natrętne brzęczenie. Kilka dziewczyn wydało z siebie pisk, a chłopcy skrzywili się z obrzydzeniem.
Trzminiorki unosiły się w górze, a uczniowie trwali w zaskoczeniu. Dopiero po chwili Goyle bezmyślnie rzucił w ich kierunku zaklęcie. Rozpierzchły się szybko i rozjuszone zaczęły lecieć w stronę młodych czarodziejów. Hermiona chciała obezwładnić je jak najszybciej, ale zareagowała zbyt wolno. Szary owad wylądował na jej twarzy, a ona krzyknęła z obrzydzenia i zaczęła się miotać w różne strony. Harry zajął się swoim napastnikiem, natomiast Ron po kilku niecelnych zaklęciach postanowił uciekać. Biegał po całej polanie, usiłując zwiać grupce trzminiorków. Pozostali uczniowie byli w podobnej sytuacji. Owady okazały się zbyt szybkie i sprytne.
W powietrzu niosły się krzyki, a Hagrid próbował bezskutecznie zapanować nad powstałym chaosem.
Hermiona upadła na morką od deszczu trawę i próbowała odciągnąć od swojej twarzy owada. Trzęsła się z obrzydzenia, siłując się z wyjątkowo wrednym stworzonkiem. Była już bardzo sfrustrowana, gdy trzmionirek wreszcie ustąpił. Dysząc, rumieniąc się i układając rozczochrane włosy zorientowała się, że ktoś jej pomógł. Tym kimś był Draco, który teraz pochylał się nad nią z rozbawieniem na twarzy. U jego stóp leżał obezwładniony owad.
- Jesteś cała?- zapytał z nutą kpiny. Dziewczyna już otworzyła usta, by mu jakoś wygarnąć, ale w tej chwili nad ramieniem blondyna zobaczyła kolejnego trzminiorka. Nie myśląc wiele chwyciła Dracona za ręce i pociągnęła w dół. Chłopak upadł na nią boleśnie, unikając ataku owada.
Oboje dyszeli w swoje twarze, widząc dokładnie zmieszanie w oczach towarzysza. Ich ciała przylegały do siebie, ale żadne z nich nie protestowało. Przeciwnie, mieli wrażenie, że mogłoby tak już zostać na zawsze.
Jednak trzminiorek nie miał zamiaru się poddać. Nawrócił i znów poleciał w ich stronę. Draco impulsywnie pchnął głowę Hermiony, by leżała jak najbardziej płasko, a potem przykrył ją swoim ciałem. Owad nie zdążył zniżyć lotu i tylko musnął plecy chłopaka.
- Na mój znak uderzymy w niego razem- wyszeptała Hermiona, wymacując swoją różdżkę. Lekko skinął głową- Już!
Podnieśli się szybko w ziemi i wymierzyli w owada. Poleciały dwa trafne zaklęcia, które unieszkodliwiły przeciwnika. Hermiona i Draco odetchnęli z ulgą, rozglądając się dookoła. Sytuacja była już nieco opanowana, Harry i Hagrid załatwili już kilka trzminiorków, a inni uczniowie im pomagali.
Hermiona wycelowała w kolejne owady, a Draco stanął do niej plecami, atakując z drugiej strony. Po kilku minutach polana była usłana nieruchomymi szarymi ciałkami.
- Nic wam nie jest?- zapytał gajowy z czerwonym wypiekiem na twarzy.
- Czy pan zwariował?!- zdenerwowała się Pansy, poprawiając dumnie zmiętą szatę- Te robale były okropne! Nigdy więcej takiej lekcji!
- Ale przynajmniej poćwiczyliście zaklęcia...-mruknął Hagrid- No dobrze, możecie wracać. Proszę tylko chętnych o zostanie i pozyskanie ze mną soku ze trzmionorków.
Uczniowie z niezadowolonymi minami ruszyli w kierunku zamku. Draco rzucił Hermionie przelotne spojrzenie, jakby chciał się upewnić, czy z nią wszystko w porządku, a potem dołączył do odchodzących. Tylko Hermiona, Harry i Ron zostali, gdyż nie mieli serca opuścić Hagrida w takiej chwili.
W milczeniu zaczęli czarami pobierać potrzebną substancję, wlewając ją potem do fiolek. Dziewczyna rozważała wydarzenia z tej lekcji. Malfoy ją uratował! I znaleźli się tak blisko siebie...Poczuła przyjemne ciepło, gdy przypomniała sobie dotyk jego dłoni i zatroskane oczy...
Westchnęła zrezygnowana w tym samym czasie co Draco, który również o niej myślał. Zaskoczyło go własne zachowanie, miał sobie za złe, że nie trzymał się z dala, ale nie mógł przecież pozwolić by dalej męczyła się z tym owadem. Zaczynał się poważnie zastanawiać nad swoimi uczuciami. 

 

1 komentarz:

  1. Sevi ale tak naprawdę Basia21 stycznia 2014 17:50

    "Stoi przed nią przyszły Śmierciożerca" Czy to znaczy że Malfoy już podjął decyzję i przyłączy się do Voldemorta???
    Ta lekcja opieki... była super.
    natropiepottera.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy