Na łące
siedziała dwójka dzieci. Dziewczynka przysunęła się trochę bliżej swojego
kolegi i położyła głowę na jego ramieniu. Ten uśmiechnął się, dalej wpatrując
się w błękitne niebo. Cieszyli się sobą bez słów.
Nagle
dziewczynka uniosła wzrok na młodą kobietę, stojącą kilka metrów dalej ze
smutną miną.
- Chcesz
to zniszczyć?- zapytała dziecinnym głosikiem- Naprawdę chcesz zapomnieć o
Draconie?
- Ty...nie
rozumiesz! Nie jest już tak prosto jak kiedyś, ja chcę po prostu się uwlonić!-
zawołała brązowowłosa kobieta. Dziewczynka chwyciła rękę chłopca, który dalej
wydawał się bujać w obłokach.
- A czemu
myślisz, że on cię nienawidzi?- zapytała. Kobieta wydawała sie oburzona tymi
słowami.
- Bo tak
jest!
- Mylisz
się. Nie rób tego, nie zabieraj sobie najpiękniejszych wspomnień...
Hermiona z głuchym jękiem osunęła się na podłogę
dormitorium. Po jej policzkach ściekały łzy. Nic nie mogła poradzić, posłuchała
rady siebie z przeszłości. Nie usunęła tych wspomnień, nie mogła.
Jej różdżka upadła na ziemię.
Nie mógł.
Draco też roztrzęsiony opierał się o łóżko, dysząc ciężko.
Przemówiło do niego jego własne wspomnienie i powiedziało, żeby tego nie robił.
A on był tak cholernie słaby, że posłuchał, tym samym skazując się na dalsze
cierpienia.
Nagle drzwi się otworzyły i stanęła w nich Pansy. Nie
ukrywała zaskoczenia, widząc blondyna na ziemi. Całe szczęście, że chłopak
zdążył ukryć rozpacz, zamknął ją w sobie, niczym dziką bestię w klatce.
- Wszystko w porządku?- zapytała, podchodząc bliżej. Machnął
ręką.
- Po co tu przyszłaś?
- Chciałam zobaczyć jak się miewasz. Nudno jest na dole bez
ciebie.
- Chcę być sam.
- Wiesz...-zagryzła wargę- Ostatnio oddalamy się od siebie.
Zależy mi na tobie, ale ty zachowujesz się jakbyś myślał zupełnie o czymś
innym. Albo o kimś innym. Mam rację?
- Nie, po prostu przeżywam trudny okres w życiu.
Zmrużyła oczy, nie dając się zwieść jego lekkiemu tonowi.
Jedyne, na czym się znała, to na chłopakach i musiała wyczuć albo zobaczyć coś
w oczach Dracona.
- Jesteś pewien?
- Tak. Mógłbym zostać sam?
- W porządku- Pansy wyszła, ale nie podobało mu się jej
spojrzenie. Ona coś knuła.
Hermiona ledwo się trzymała, stojąc tak blisko Dracona. Jak
zwykle panowało między nimi milczenie i każde zajmowało się swoją robotą, ale
teraz za tą ciszą skrywało się coś więcej. Dziewczyna ledwo powstrzymywała
drżenie rąk i była wzburzona swoją reakcją na jego obecność. On za to nie
patrzył jej w oczy, nie zrobił tego ani razu przez całą lekcję. Nie chciał przypominać
sobie tego dziwnego uczucia, które nim władało, gdy tylko widział jej
czekladowe tęczówki.
Po dzwonku obydwoje zerwali się ze swoich miejsc i jako
pierwsi ruszyli do wyjścia. Tam Malfoy lekko ją popchnął, chcąc przejść przez
drzwi. Zacisnęła usta, patrząc za nim ze złością.
I wtem coś ją pchnęło w prawo, zaciągając w boczny korytarz
lochów. W bladym świetle pochodni Hermiona ujrzała twarz Pansy Parkinson.W jej
oczach błyskał gniew.
- Czego chcesz?- syknęła brązowowłosa.
- Odczep się od mojego Dracona!
- Co takiego? Ja nic do niego nie mam!
Czy to tylko głupie wymysły Ślizgonki, czy naprawdę tak
widać, że między nami dzieje się coś dziwnego?- zastnawiała się Hermiona w
głowie, usiłując siegnąć po różdżkę.
- Kłamiesz, szlamo, przystawiasz się do niego!
Dziewczynie udało się wyciągnąć różdżkę i skierowała ją na
Pansy, która zaraz wyciągnęła swoją. Hermiona nie chciała walczyć, wiedziała,
że to niemądre, ale nie miała wyboru.
Po chwili posypało się kilka różnokolorowych zaklęć. Obie
dziewczyny pojedynkowały się zawzięcie, ale brązowowłosa wygyrywała. Kiedy
jednak udało jej się rozbroić przeciwniczkę, ta niespodziewanie uderzyła ją w
twarz. Hermiona była tak zaskoczona, że zachwiała się do tyłu i uderzyła o
twardą ścianę. Pansy uśmiechnęła się triumfalnie.
- Zapamiętaj to sobie, szlamo- poprawiła ciemne włosy z dumą
i odeszła.
Brązowowłosa przyłożyła sobie rękę do pulsującego bólem
czoła, starając się uspokoić bicie serca. W myślach przeklinała Parkinson i
miała nadzieję, że kiedyś jej się odpłaci.
Po chwili zebrała się w sobie, chwyciła porzuconą wcześniej
torbę, otrzepała się i ruszyła ku schodom. Ponieważ jednak Pansy wymierzyła
cios z wielką siłą, ból spowodował też mroczki przed oczami. Była już prawie
przy końcu schodów, kiedy straciła równowagę i runęła z krzykiem w dół.
Hermiona czuła, że zaraz połamie sobie kości i że ogarnie ją
ciemność. Ten ułamek sekundy, w którym spadała w pustkę napełnił ją strachem,
więc ogromne było jej zdziwienie, gdy zamiast zimnej posadzki pod plecami czuła
coś miękkiego, ciepłego i...żywego. Z zdezorientowaniem krzyknęła, obracając
głowę na wszystkie strony aż zobaczyła przed sobą stalowe oczy.
- Uspokój się, trzymam cię!- usłyszała zniecierpliwiony głos
Dracona. To jeszcze bardziej wyprowadziło ją z równowagi i wyrwała mu się.
- Tak się dziękuje?- zapytał, unosząc jedną brew w górę.
- Co ty tu robisz?
- Uznajmy, że przysłał mnie twój anioł, bym cię uratował.
- Nie wygłupiaj się- pomyślała, że mógł słyszeć tą wymianę
zdań z Pansy i lekko się zaczerwieniła.
- A tak naprawdę zorientowałem się, że zapomniałem pióra z
klasy i się wróciłem, a potem zobaczyłem ciebie spadającą i postanowiłem
uratować od połamania.
- Aha. W takim razie...dziękuję- teraz jej poczliki były już
całe czerwone, więc by odwrócić od nich uwagę chłopaka, założyła kosmyk włosów
za ucho.
Uśmiechnął się dumnie, ale w jego oczach nie było pogardy.
- Do usług, Granger.
- Dlaczego zawsze używasz mojego nazwiska?- teraz była już
tak zmieszana, że miała ochotę zakopać się pod ziemią- To znaczy, znamy się od
tylu lat, nie sądzisz, że to głupie?
Był tym nieco zaskoczony i chwilę milczał, ale zaraz
wzruszył ramionami.
- Może masz rację.
Pozwoliła sobie na lekki uśmiech i już chciała się obrócić,
gdy jego dłoń niespodziewanie dotknęła jej czoła. Myślała, że poczuje ból, ale
jego palce były delikane i przyjemnie chłodne.
- Co ci się tu stało? Nie miałaś tego podczas lekcji-
zauważył. Szybko odepchnęła jego rękę i powstający fioletowy guz przykryła
grzywką.
- Uderzyłam się o...coś.
- Boli?
- Trochę.
- To przez to straciłaś równowagę?
- Tak.
- To może pójdziesz do pani Pomfrey?
To nie był głupi pomysł. Tym bardziej, że guz piekł
nieubłaganie.
- Chyba tak zrobię.
Kiwnął głową, a Hermiona ruszyła schodami w górę. Była już
na korytarzu wyżej, gdy usłyszała kroki obok siebie. Zrobiła zdumioną minę,
widząc Dracona obok siebie.
- A ty tu czego?- zapytała.
- Uznajmy, że nie chcę cię mieć na sumieniu.
- Chcesz się upewnić, że dojdę do skrzydła szpitalnego?
- Nie zaszkodzi.
Hermiona była wzruszona jego troską. Mówił to obojętnie,
jakby po prostu się nudził, ale w jego oczach widziała autentyczny niepokój.
Nie chciał, żeby coś jej się stało.
Po raz pierwszy od dawna w jego obecności poczuła ciepło i
coś w rodzaju sympatii. Przez połowę drogi szli w milczeniu, a potem zagadnęła
go o nowy eliksir, który muszą skończyć na następnej lekcji. Wymienieli się
propozycjami, aż w końcu ustalili jak go zrobią. Potem ich rozmowa zeszła na
profesora Slughorna. Hermiona szczerze się roześmiała, gdy Draco powiedział, że
nauczyciel przypomina mu siwego morsa. Usta chłopaka też ułożyły się w
uśmiechu, który nie znikał aż do dojścia do celu.
- Teraz chyba sobie poradzisz, co?- zapytał, gdy stanęli
przed drzwiami skrzydła szpitalnego.
- Tak, dzięki.
Chwilę patrzyli się w swoje oczy, jakby ich serce chciały
powiedzieć coś więcej niż rozum pozwalał, a potem Malfoy obrócił się.
- Do zobaczenia, Granger...Hermiono.
- Trzymaj się, Draco.
Draco. Jak bardzo lubiła wypowiadać to imię na głos.
Weszła z uśmiechem do skrzydła szpitalnego i pokazała
pielęgniarce guz, a ta dała jej specjalną maść, która zmniejszyła ból i po
godzinie Hermiona pozbyła się siniaka.
To było CUDOWNE.
OdpowiedzUsuńnatropiepottera.bloog.pl
lubiła wypowiadać jego imię na głos... tez bym lubiła ;-;
OdpowiedzUsuńBardzo pobaja mi sie te wspomnienia z dziecinstwa i to jak za soba tesknia
OdpowiedzUsuń