Każdy ma swoje prywatne słońce. Ludzi, którzy swoją
obecnością zalewają światłem ciemność negatywnych uczuć. Dzięki nim troski nie
wydają się tak straszne. Jeżeli jednak blask słońca zgaśnie, skryje się za
dalekim horyzontem, za ostrymi górami, wówczas świat na powrót pogrąży się we
mgle mroku, w której łatwo o potknięcie i upadek. Czasami jednak słońce
powraca, ale pod inną postacią. Ma inny odcień, jednak promienieje z tą samą
mocą, osładzając każdy nowy dzień.
Draco zgasł za linią przymusu, jednak dla Hermiony narodził
się po raz kolejny, by mogła go trzymać w ramionach, obsypywać pocałunkami i
posyłać mu uśmiechy. Jej mała dziewczynka miała wiadomą płeć, lecz nosiła na
sobie znamiona ojca. Wystarczyło spojrzeć w jej szare tęczówki albo na blady
odcień skóry, która oblekała jej delikatne kosteczki. Hermiona była pewna, że
za jakiś czasie na główce dziecka wyrosną źdźbła jasnych kosmyków. Nie ulegało
więc wątpliwości, że w żyłach jej winorośli płynie krew Draco, że trzymając ją
w ramionach to tak, jakby trzymała jego. Oczywiście patrząc na swoją córeczkę,
nie chciała widzieć tylko cienia ukochanego – chciała widzieć kogoś, kto jest
jej kolejnym bardzo cennym słoneczkiem.
Dziewczynka miała tendencję do płaczu. Nie hałasowała co
prawda na pół szpitala, ale leżąc w łóżeczku, pochlipywała cicho, jakby się
czegoś obawiała. Kiedy lekarze pozwolili Hermionie wrócić do domu, to się nie
zmieniło. Przytulne ściany rezydencji, mało osób w środku i ogólna cisza
powinny lepiej wpłynąć na dziecko. Mała jednak często niegłośnym szlochem w
środku nocy umiała postawić matkę na nogi. Uspokajała się dopiero wtedy, kiedy
otaczały ją ciepłe ramiona rodzicielki. Dlatego Hermiona często trzymała
córeczkę na rękach, nuciła jej kołysanki albo pieściła delikatne ciałko. Widząc
promieniującą z oczu dziecka niewinność i ufność, dziewczyna czuła, że kocha je
całym sercem i nie żałuje, że przyszło na świat.
Druella starała się pomagać. Już wcześniej z własnych
funduszy kupiła dziecięce łóżeczko, teraz natomiast nabyła dla małej kilka
ubranek i kompletów pieluch. Niemowlę na razie było karmione jedynie mlekiem,
na co często miało dużą ochotę. Hermiona uśmiechała się tylko, widząc jak
usteczka jej dziecka łapczywie ssą jej sutek. Uparła się również, aby większość
obowiązków związanych z dziewczynką wykonywała ona. Pani Black zawsze była
gotowa ją wspomóc, wymienić pieluchę czy utulić do snu, jednak brązowowłosa
chciała nie chciała jej obarczać ponownym zajmowaniem się dzieckiem. W końcu to
ona była matką. Może miała dopiero siedemnaście lat, ale zamierzała się
wywiązać ze swoich obowiązków.
Po kilku dniach Hermiona zorientowała się również, że trzeba
małej nadać imię. Już wcześniej nad tym myślała. Źle się czuła z tym, że
jedynie ona ma głos w tej sprawie, ale nie chciała na razie niepokoić Dracona.
Wiedziała, że prawdę pozna dopiero po wojnie. Lecz kiedy to będzie?
Zaplanowała, że gdyby urodził jej się chłopczyk, nazwałaby
go imieniem ojca. Ale ponieważ przypadła jej śliczna dziewczynka, musiała
zdecydować się na coś innego. Pamiętała, że będąc dzieckiem, chciała mieć
córeczkę imieniem Scarlett. Nadal podobało jej się to imię, jednak podświadomie
czuła, że powinna wybrać inne. Takie, które coś dla niej znaczy. I dla Dracona
również.
Siedziała na kanapie w salonie i karmiła swoje niemowlę.
Pani Black własnoręcznie szyła dla małej nowy kocyk — stary niestety został
zaplamiony biegunką, która wczoraj zaatakowała dziecko. Hermiona doceniała ten
gest ze strony starszej kobiety. Naprawdę była dla niej jak druga matka. Gdyby
nie ona, brązowowłosa mogłaby już zostać schwytana przez śmierciożerców. Gdyby
nie ona, Draco nigdy by do niej nie przyszedł, a spoczywająca w jej ramionach
dziewczynka nie miałaby prawa bytu…
Tyle zawdzięczała tej kobiecie.
— Już wiem, jak ją nazwę — oznajmiła cicho panna Granger, a
jej usta już drgały w uśmiechu. Pani Black uniosła zaciekawione spojrzenie znad
drutów. — Druella.
Twarz gospodyni na chwilę zamarła w niemym zaskoczeniu.
Potem kobieta zamrugała ciężkimi powiekami, jakby chciała rozgonić łzy.
— Bardzo mi miło, ale skąd ten pomysł? — wydusiła, wyraźnie
siląc się na spokój. No tak. Od dawna siedziała tu sama i zapomniana. Nikt
jeszcze jej tak nie ,,ukoronował’’.
Uśmiech dziewczyny się poszerzył.
— Dałaś mi schronienie, dałaś mi Dracona, dałaś mi opiekę i
pomocną dłoń. Pomyślałam, że moje dziecko powinno nosić imię osoby, która
przyczyniła się do jego przyjścia na świat. Poza tym jesteś babcią Dracona, a
prababcią mojej małej. Druella pasuje idealnie.
Pani Black wydała z siebie radosne westchnięcie. W jej
ciemnych oczach przemknęła czułość i… jeszcze jakiś błysk, który trudno zidentyfikować.
Chyba najbliżej mu było do determinacji. Hermiona jednak nie przejęła się nim
zbytnio, trwając pod wpływem przejęcia i szeptając do trzymanego dziecka świeżo
nadanym imieniem.

Kwiecień dobiegł końca. Choć kwiaty na łąkach otwierały
właśnie swe pąki, a słońce zaczęło coraz częściej wynurzać się zza chmur, wojna
przybierała na ogniu. Gazety magiczne prześcigały się w dostarczaniu informacji
o nowych mordach, atakach i zaginięciach. Ministerstwo zostało już opanowane, a
Voldemort uczynił jednego ze swoich pionków ministrem. Nawet prezenterzy w
mugolskich wiadomościach zdawali sobie sprawę, że na Anglię padł niebezpieczny
cień.
Druella wierzyła, że Zakon Feniksa wciąż działa. Ich
przywódca upadł, a wielu wspaniałych czarodziejów poległo, ale wiedziała, że są
jeszcze zacięci Weasleyowie czy ci odważni Gryfoni nazywający siebie Gwardią
Dumbledore’a — oni będą walczyć do końca. Nadzieje pokładała także w Wybrańcu, przyjacielu
Hermiony. Ten chłopak wyglądał niepozornie, jednak udowodnił już swoją wartość.
Chociażby fakt, że jeszcze żadne źródła nie trąbiły o jego śmierci świadczył,
że Potterowi udało się wyminąć ze śmierciożercami. Stare serce kobiety nie było
skore do optymizmu, ale teraz pozwoliło sobie wierzyć, że jest jeszcze jakaś
nadzieja.
Naraz Druella się wzdrygnęła, bo jej siwiejące włosy
szarpnął nieprzyjemny wiatr. Tej wiosny nawet powietrze zdawało się
chłodniejsze, choć w pobliżu raczej nie czaił się żaden dementor — a w razie
czego cały czas miała zaciśnięte palce na różdżce. Spojrzała na pobliskie
drzewo, którego gałęzie wypuszczały zielone listki. Nie słyszała śpiewu ptaków.
Zazwyczaj w blasku zachodzącego słońca lubiły poćwierkiwać wesoło, jednak
ostatnio nie miała przyjemności usłyszeć ich melodii.
Westchnęła cicho i spoczęła na drewnianej ławce w jednej z
parkowych alejek. Będąc wśród bezpiecznych czterech ścian domu tak łatwo było
zapomnieć o czającej się za rogiem grozie. Ale teraz już wiedziała. Czuła
gdzieś w kościach, że nadchodzi decydujące starcie.
— Jestem — ciszę zakłócił głos jeszcze chłodniejszy niż
pogoda. W pierwszej chwili pani Black sądziła, że przemówił do niej jej zięć,
Lucjusz, jednak gdy obróciła głowę, ujrzała swojego wnuka.
Wyszczuplał — to było pierwszym, co przyszło jej do głowy. Chłopak
faktycznie przez te niemal dziesięć miesięcy zdawał się wymizernieć. Jego nogi
przypominały wąskie szczudła, ramiona się zwęziły, a na twarzy zbytnio
uwydatniły się kości policzkowe. Taki ubytek wagi był dość dziwny, zważywszy na
to, że rodzina Malfoyów zawsze miała pod ręką sporo pieniędzy, a skrzat domowy
starał się przy posiłkach jak mógł. Nie, nie mogło chodzić o nawyki żywieniowe…
To wojna ukradła mu trochę ciała.
— Cieszę się, że się zjawiłeś. To pilne — zapowiedziała
Druella, powstrzymując jakiś komentarz odnośnie wyglądu wnuka. Teraz było w nim
coś takiego, co nakazywało uważać na słowa. I kobieta poczuła falę wątpliwości,
czy dobrze postąpiła, ściągając go do parku z dzieciństwa, aby ponownie
zaaranżować spotkanie z Hermioną. Już wcześniej wiedziała, że igra z ogniem,
ale nie mogła dłużej czekać. Dziewczynka już się narodziła, Draco miał prawo
wiedzieć i zobaczyć się z ukochaną. Zwłaszcza, że jutro było zakryte
niepewnością.
— Nie powinienem tu przychodzić. Ojciec wypuszcza mnie tylko
na misje i na spotkania z kolegami z fachu. Jeżeli przyłapie mnie na
wymknięciu, nie tylko ja za to zapłacę — ostrzegł chłopak z lekkim wyrzutem. Wypowiadane
przez niego słowa powinny być źródłem jego zaniepokojenia, jednak w twarzy
blondyna nie można było wyczytać ani śladu strachu. Czyżby się na niego
uodpornił?
Druella wiedziała jednak, że okłamuje samą siebie. Mimo tego
postanowiła nie rezygnować z wcześniejszego planu. Miała nadzieję, że miłości
nie da się tak łatwo wymazać.
— Rozumiem. To nie potrwa długo. — Podniosła się z ławki,
usiłując odpowiednio dobrać słowa. — Chciałabym tylko, abyście porozmawiali.
— O czym? — Draco uniósł brew, wydając się niezadowolony z perspektywy
ryzykowania dla jakieś rozmowy.
A gdzie radość, gdzie tęsknota, którymi jaśniały jego oczy,
gdy ostatnio zabierała go do Hermiony?
— Ona sama ci to powie. — powiedziała wymijająco kobieta.
Nie zamierzała w miejscu publicznym ujawniać takich informacji. Poza tym Draco
mógłby się zawahać, gdyby teraz wyznała mu prawdę. Już i tak miała wątpliwości,
czy dobrze to przyjmie.
Jej wnuk się zmienił.
Chłopak na moment zmarszczył brwi i spoglądał przeciągle w
twarz babci, jakby szukając podstępu. Potem jednak, ku jej zaskoczeniu, skinął
głową i pozwolił poprowadzić się do domu pani Black.

Kiedy mała Druella wreszcie zamknęła delikatne jak płatki
śniegu powieki, Hermiona opatuliła ją dokładniej nowo uszytym kocykiem, a potem
rzuciła zaniepokojone spojrzenie w stronę okna. Za szybą ciemniała noc.
Starszej Druelli nie było już prawie od godziny. Miała wstąpić tylko do sklepu,
to na pewno nie zajmuje tyle czasu!
Hermiona przygryzła wargę. W obecnych czasach martwienie się
było w pełni uzasadnione. Co prawda pani Black nie była łatwą sztuką do
zaatakowania, ale jeśli wróg miał przewagę? Dziewczyna nie chciała nawet
myśleć, że mogłaby stracić swoją drugą matkę.
Aby ugasić nieco swoje zdenerwowanie, postanowiła
przygotować sobie kawę. Ten napój zawsze napełniał ją drobinką zrelaksowania.
Nalewała właśnie wody do kubka, kiedy usłyszała chrzęst
klucza. Z ulgą odstawiła czajnik na swoje miejsce i wzięła łyk kawy, czekając,
aż zza drzwi wynurzy się Druella. Jakież więc było jej zdumienie, kiedy za
starszą kobietą dostrzegła męską sylwetkę ze znajomymi blond włosami. Nagle
kubek zrobił się zbyt ciężki, dlatego wyślizgnął się z dłoni Hermiony i upadł u
jej stóp. Rozbił się tak samo jak jej eksplodujące z emocji serce. Kawałki
porcelany zabrzęczały o kafelki, zwracając uwagę przybyłych.
Przez pierwszy moment dziewczyna potrafiła jedynie chłonąć
wzrokiem chłopaka, który zjawił się w progu domu jak anioł, mający zabrać ją do
nieba. Dopiero po paru sekundach zorientowała się, że ktoś obdarł tego anioła
ze skrzydeł. Draco zdawał się być jedynie cieniem tego chłopaka, który przybył
do niej dziewięć miesięcy temu, z uśmiechem na ustach i delikatnością swoich
silnych rąk. Teraz wigor opuścił jego ciało, które stało się chude i
zmizerniałe, jakby przebywało w azkabanowej celi. Twarz przypominała kolorem
pergamin. Jasne włosy już nie lśniły w świetle lampy. I te szare oczy…
spoglądały na nią z jakimś chłodnym wyrazem, nie było w nich miejsca na iskry
radości czy czułości. Przypominały teraz kamienie. Takimi oczami nie dało się
patrzeć.
,, Młodzi chłopcy to ulubione ofiary wojny’’ — zaszumiały jej w
głowie smutne słowa Druelli, którym musiała przyznać rację.
— Aż tak się zmieniłem? — zapytał Draco, a ona pomyślała, że
dawno nie słyszała w jego głosie takiej ironii. Zerknęła niepewnie na Druellę,
która skinęła jej głową. Gest ten nie należał do wesołych, ale miał w sobie coś
z zachęcenia. Potem kobieta zniknęła w salonie, zostawiając ich samych.
— Nie wiedziałaś, że przyjdę — zauważył chłopak, gdy cisza
się przedłużyła. Prychnął cicho, a potem zrobił kilka kroków w stronę Hermiony,
która wciąż usiłowała się przedrzeć przez zasłonę beznamiętności w jego oczach.
— Nie. Druella wiele ryzykowała — wyznała w końcu, a jej
głos prawie podchodził pod szept. Ostrożnie pokonała dzielącą ich odległość i
przesunęła palcami po jego policzku, wyraźnie wyczuwając pod nim kość. Malfoy
nawet nie drgnął, jakby jej dotyk był zaledwie powiewem wiatru. Zachciało jej
się płakać, ale wiedziała, że gdy ukaże słabość, on może nie zechcieć jej
wysłuchać. — Nigdy nie chciałam cię widzieć w takim stanie, Draco. Te dziewięć
miesięcy to zbyt dużo… zbyt dużo…
— Dla ciebie czy dla mnie? — Uniósł podejrzliwie brew.
Dziewczyna wreszcie dostrzegła w jego twarzy jakąś emocję. Było to
rozgoryczenie.
— Wiesz, gdybym mogła, wzięłabym to wszystko na siebie. Te
wszystkie morderstwa, okropności, cierpienia… — Teraz jej dłoń zjechała na jego
wątłe ramię i pogłaskała je łagodnie. Czuła bijący od niego chłód. — Co mogę zrobić, byś się uśmiechnął?
Hermiona miała wrażenie, że w jego oczach przez moment
zadrżało poruszenie.
— Po co ci mój uśmiech? Myślisz, że jednym uśmiechem dasz
radę załatać tę cholerną pustkę?! — Brwi blondyna zjeżyły się pod wpływem
gniewnego żalu. — Zamknąłem się na uczucia, żeby nie rozerwały mi serca, gdy
raz po raz, jak kukiełka w rękach ojca, wykonywałem rozkazy. Wiesz, co to
znaczy, nic nie czuć, Hermiono?!
Panna Granger zdążyła jedynie zacisnąć usta z rozpaczy nad
jego losem, bo jego chude, twarde palce zacisnęły się na jej ramionach. Nie
próbowała się jednak wyrywać.
,, Wróć do mnie’’ - tak szeptała podczas ich ostatniego
pożegnania. Teraz zdała sobie sprawę, że to było niemożliwe. Draco nie był
gotowy na przyjęcie czerni, która musiała spowić mu serce. Czy kiedyś zdoła
jeszcze odzyskać dawnego ukochanego?
— Patrzę na ciebie i pamiętam, że kiedyś pragnąłem cię jak
nic innego na świecie. — Przekrzywił głowę, niemal się uśmiechając. — A wiesz,
co teraz czuję?! Jedynie jakiś cień tamtych uczuć! Jakbym patrzył na ciebie zza
mgły! Przeraża mnie to, że już zawsze będę maszyną!
Nienaturalne rozszerzone oczy Malfoya potwierdzały jego
wypowiedź. Hermiona przełknęła ślinę, a na jej usta spłynęła jakaś łagodność,
choć uścisk chłopaka nie należał do przyjemnych.
— Kochanie, to nieprawda. Spójrz na siebie, złościsz się.
Złość to uczucie. To dobry początek…
— A czy złość to pozytywne uczucie?! — Jego bladą twarz
zasnuło desperackie wzbudzenie. — Lubisz mnie, gdy miażdżę ci ramiona?! Może
jeszcze powiesz, że kochasz zezłoszczonych mężczy…
Nagle w słowo chłopaka wszył się płaczliwy krzyk, który
zdawał się oblać go trzeźwością. Puścił dziewczynę i uniósł głowę, nasłuchując
dziwnego dźwięku. Hermiona odetchnęła, jednocześnie czując nasilający się
niepokój. Temat ich córki zaraz zostanie poruszony.
— Czy to jest… dziecko? — Draco zmarszczył zdezorientowany
brwi.
— Sam zobacz. — I dziewczyna ruszyła w stronę swojego
pokoju, z ulgą słysząc podążające za nią kroki. Kiedy weszli do pomieszczenia,
zapaliła lampkę nocną, która rzuciła wiązkę światła na łóżeczko.
— Cichutko, mama już tu jest. — Hermiona wzięła płaczącą
małą na ręce i zaczęła ją delikatnie kołysać. Draco wpatrywał się bez słowa w
dziecko. Wyglądał, jakby go sparaliżowało. Cały gniew z niego wyparował,
ustępując miejsca… zakłopotaniu?
— Mama? — powtórzył w końcu, spoglądając na dziewczynę,
jakby od chwili przekroczenia progu domu dopiero teraz ujrzał ją w wyraźnych
kolorach. A ta ucałowała różane czółko córeczki, nie spuszczając oczu z
ukochanego.
— A ty jesteś ojcem — wyszeptała, niespodziewanie nawiedzona
przez poczucie dumy. — Druello, spójrz na swojego tatę. Ma takie oczy jak ty.
— Druella?
— Podoba ci się?
Draco skinął powoli głową, przenosząc spojrzenie na małą w
ramionach matki, które nie mogło ukryć fascynacji. Jego spięte i chłodne rysy
twarzy w nikłym świetle zdawały się złagodnieć.
— Jest śliczna… i taka krucha, niewinna… — Jego powieki
zamrugały w szybkim rytmie. Hermiona zrozumiała, że on powstrzymuje wilgoć w
oczach, a to odkrycie napełniło ją niezwykłą nadzieją. Uśmiechnęła się
delikatnie, podchodząc do chłopaka i wychylając w jego stronę ręce z dzieckiem.
— Możesz ją wziąć — wyszeptała, a on niepewnie wyciągnął
dłoń i musnął nią policzek córeczki. Mała już się uspokoiła, spoglądając na
nieznajomego zaciekawionymi oczkami.
— Nie powinienem jej dotykać splamionymi rękami — mruknął
Malfoy. Jakaś cząstka jego, ta pesymistyczna i nieufna, walczyła o dominację.
Ale inne uczucia już się w nim budziły z długiego snu.
— Więc pozwól, aby ona ci je oczyściła.
Pragnienie w Draconie wygrało. Przygarnął do piersi dziecko
z nadzwyczajną delikatnością, a jego usta rozciągnęły się w uśmiechu. Szczerym
i dumnym. Wcale nie przypominał zbrodniarza. Wyglądał jak kochający ojciec.
Hermiona czuła, że obdarzył ich córeczkę tym samym uczuciem co ona.
Dziewczyna nie mogła wytrzymać płynącej w jej żyłach
radości, więc wspięła się na palcach i ucałowała czułymi ustami chłodne czoło
chłopaka. Z jego piersi wydarło się westchnienie ulgi.
— Nadal cię kocham, Draco. — Spojrzała mu w oczy, a jej
twarz zaścieliło ciepło. W tym świetle wszystkie zmarszczki trosk zdawały się
zniknąć. — Obie cię kochamy. Nie pozwól, abyśmy cię straciły.
— Nie pozwolę… Tak mi przykro, Hermiono. — Nagle jego oczy
zaszkliły się łzami. Już dłużej się przed tym nie bronił. Wyglądał teraz bardzo
chłopięco. Sól roztopiła kamień. — Zgubiłem się… Ale wy mnie
poprowadzicie. Jesteście moim słońcem.

Jak to się stało, że znów musieliście czekać prawie cały miesiąc? Czas tak szybko mija, zwłaszcza podczas wakacji. Wybaczcie. Mam dobrą wiadomość - następny rozdział jest już napisany i pojawi się za kilka dni. Może w niedzielę? :P
Jestem zadowolona z tego rozdziału. Wiem, dużo romantyzmu i górnolotnych słów, a jednak przyjemnie mi się o tym pisało. W końcu to romans, nie?
Aha i ponieważ teraz rozdziały powinny być napisane na zapas (o ile nie dopadnie mnie wenobrak), postanowiłam założyć zakładkę ,,zapowiedź''. Zapraszam do niej serdecznie ;)
Od samego początku do samego końca w moich oczach szlikły się łzy. Dzielnie je powstrzymywałam, a raczej starałam się, bo pod koniec przegrałam.
OdpowiedzUsuńSam tytuł , i już wiedziałam że w tym rozdziale się spotkają.
Czytałam, coraz bardziej pochłaniając treść. Draco na początku wydawał się bardzo oschły, i byłam przerażona tym faktem.
Zero czułości.. Widać jak wojna zmienia człowieka i jego zachowanie.
A jednak mała Druella jest małym promyczkiem podczas tego złego czasu. Promyczkiem nadzieji. I to właśnie końcówka rozdziału wycisnęła ze mnie łzy.
Draco wrócił. Prwawdziwy i taki jakiego najbardziej lubimy. Przynajmniej ja :D
Kwiecień.. Czy niedługo nie rozpocznie się decydująca bitwa? Jejku, mam nadzieje że nie zabijesz ani Draco, ani Hermiony, ani małej.. W końcu, dużo przeszli i czy nie należy się im chwila spokoju? :)
Rozdział absolutnie przepiękny i cudowny.
Pozostaje mi czekać z ogromną niecierpliwością na następny. I na szczęśliwy koniec tej histori.
Najlepiej by było jakbyś już dziś dodała 32 rozdział :D
droga-do-milosci.blogspot.com
Pozdrawiam M.
Dziękuję Ci ślicznie! :) Po cichu liczyłam, że udami się tym rozdziałem was wzruszyć ;)
UsuńPozdrawiam.
Pierwszy raz tu trafiłam i bardzo mi się spodobało:) Czekam na kolejny rozdział :):)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/
Dzięki, ale nie wejdę.
UsuńRozdział jest wspaniały i opłacało się na niego czekać :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że kolejny ukarze się niebawem, bo już umieram z ciekawości :D
http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Nie wiem co powiedzieć rozdział wspaniały i cudowny. Mimo wszystko opłacało się na niego tyle czekać :D Aż mi się oczy zaszklily :D Juz nie mogę się doczekać kolejnego :D Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, bardzo się cieszę i pozdrawiam :)
UsuńAj kochana w końcu sie doczekałam.
OdpowiedzUsuńRozdział wyszedł ci cudownie.
I jest taki naprawdę bardzo wzruszający.
W pewnym momencie nawet prawie się nie popłakałam a siedzę w pracy i to by trochę było głupie.
Ta rozmowa Dracona z Hermioną była po prostu piękna.
Tak wspaniale pokazałas uczucia Ślizgona.
Na pewno nie jest mu łatwo brać udział w tej potyczce, a ojciec niczego mu nie ułatwia.
Gdyby odkrył, gdzie Draco sie udał nie skończyłoby się to dobrze.
Na całe szczęście Druella nad wszystkim czuwa.
Pomysł Hermiony aby jej córka takie nosiła imię był naprawdę dobry.
Ta kobieta zasługuje na to uznanie jak nikt inny.
Kochana jesteś cudowna i będę powtarzać do znudzenia.
A te słowa na końcu.
No normalnie wspaniałe.
Niecierpliwie oczekuje rozdziału.
Jak wrócę z urlopu to przeczytam.
pozdrawiam serdecznie.
Jej, Twój komentarz sprawił mi dużo radości :) Dziękuję bardzo za taką miłą opinię.
UsuńI już lecę do Ciebie czytać nowy rozdział ;)
Pozdrawiam :*
Chyba skończę pisać komentarze, bo w każdym mogę tylko powtarzać to samo. PRZEPIĘKNE. Pod koniec miałam łzy w oczach, och jak ty niesamowicie potrafisz mówić o uczuciach! Jesteś prawdziwą poetką, magicznie operujesz słowami.
OdpowiedzUsuńA teraz co do rozdziału. Ta determinacja w oczach Druelli.. Domyślam się, że jeszcze nam dowalisz z jakąś akcją i Hermiona z małą będą w niebezpieczeństwie i zastanawiam się, czy Druella nie zginie chroniąc je.
Och, mam wielką nadzieję na w miarę szczęśliwe zakończenie, jeśli zabijesz któregoś z nich, albo małą to chyba mi serducho pęknie.
Pozdrawiam, buziaki ;3
Bardzo Ci dziękuję za te słowa! Naprawdę wspaniale jest pisać dla takich czytelników. Tylko poetką akurat nie jestem :P
UsuńTak, za niedługo akacja przyśpieszy. Co do Druelli... na razie milczę.
Pozdrawiam ;)
Wybacz, będe się powtarzać. Mam ten sam problem, co moja poprzedniczka o.o
OdpowiedzUsuńCudo, płakałam, jak bóbr *-*
Po samym tytule wywnioskowałam, że będe musiała lecieć po chusteczki. I się nie pomyliłam. Jak dobrze, że mała Druella chowa się zdrowo ^.^ Oby tak dalej !
Ale fajnie, że Draco wrócił ! Tylko, kurcze...
Na początku to się wręcz przestraszyłam :(
Wychudzony, blady, obojętny ;( No normalnie można na zawał zejść. A jeszcze, jak powiedział Hermionie, że to, co do niej czuje to tylko cień tego, co czuł dziesięć miesięcy temu... To już w ogóle zaczęłam zalewac się łzami. Dobrze, że pannie Granger udało się przełamać tą maskę, bo ja serio byłam przerażona !
Mam nadzieje, że będzie im dane być szczęśliwymi rodzicami zdrowej córeczki ;)
I ostrzegam , że jeśli usmiercisz, któreś z nich to się pogniewam !:(
Ja już kończę, a Ty mi szybko dodawaj ten rozdział z zapowiedziei, bo ja tu się trzęsę z niepewności !
Czekam, życzę weny i pozdrawiam ^^
Dziękuję Ci ślicznie, cieszę się, że zdołałam Cię poruszyć. Chciałam zrobić z Draco takiego bad assa, chociaż na moment :P
UsuńNa razie nic nie mówię, bo nie chcę zniszczyć przyjemności z czytania ;)
Pozdrawiam.
Rozdział super, choć na początku niepokojący, końcówkę przepłakałam :)
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu dopiero dzisiaj, a właściwie wczoraj ;p, a tak mnie wciągnęło, że nawet nie zauważyłam, jak doszłam od prologu do 31 rozdziału ^.^
Nigdy bym nie pomyślała, żeby połączyć Hermionę i Dracona.
GENIALNE! Czyta się super, czekam na następny!:D
Bardzo się cieszę, że choć opowiadanie chyli się ku końcowi, ktoś nadal zadaje sobie trud, by je przeczytać od początku. Dziękuję ślicznie za zainteresowanie i miłe słowa ^^
UsuńAkurat paring DracoxHermiona jest powszechnie znany, aczkolwiek mam nadzieję, że trochę oryginalności się u mnie znajdzie.
Pozdrawiam ;)
Uroczyście przysięgam , że knuje coś nie dobrego ..
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę opowieść , zaczęłam ją czytać od poniedziałku a poleciła mi koleżanka . Bardzo mnie się podoba ich historia i to jaką masz wenę , moim zdaniem udałoby co się napisać nawet książkę i ją wydać . Masz wielki talent i bardzo fantastyczną wyobraźnię . Masz talent .. : )
Koniec psot .
Bardzo mi miło, że skusiłaś się na mojego bloga :) Pozdrów ode mnie tę koleżankę :P
UsuńDziękuję ślicznie za takie miłe słowa. Bardzo chciałabym kiedyś napisać książkę, ale jak na razie cały czas siedzę w fanfiction, których wydać się nie da. Ale traktuję to jako wprawę. Ćwiczę swoje umiejętności, by kiedyś napisać coś autorskiego.
Pozdrawiam :)