INFORMACJA



Zapraszam was do siebie na Facebooku :)

NOWE OPOWIADANIE, ZAPRASZAM :)

niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 12: Niegasnące wspracie



Wspomnienia zniknęły, nie pojawiały się niechciane, można było znów je kontrolować. Jak dały o sobie znać niespodziewanie na początku roku szkolnego tak teraz z nadejściem listopada odeszły. Hermiona i Draco cieszyli się z tego, ale równocześnie zdali sobie sprawę, że one nie były już im potrzebne. Ich relacje nieco się poprawiły, choć nie szczędzili sobie wyzwisk w obecności innych.
Za to lekcje eliksirów stały się przyjemniejsze, a może nawet wyczekiwane? Udawali, że nadal się nie znoszą, ale praca szła im znacznie lepiej niż kiedyś. Bo wcześniej każde z nich działało osobno, a teraz współpracowali ze sobą. Draco trzymał korzonki, Hermiona je cięła, dziewczyna mieszała, a chłopak liczył pełne obroty w kotle, ona odwracała się po jakiś składnik, a on jej już go podawał, zupełnie jakby czytali sobie w myślach. Dlatego też nadszedł ten dzień, gdy jako pierwsza para skończyli swój eliksir. Slughorn podszedł do nich, obejrzał wywar i stwierdził, że jest bardzo dobrze zrobiony. Zdobyli wtedy po dziesięć punktów dla swoich domów oraz uznanie w oczach nauczyciela. Hermionę rozpierała duma i miała nawet ochotę przytulić chłopaka, ale zaraz się opamiętała i tylko spojrzała na niego z uśmiechem. Twarz Dracona pozostała niezruszona, ale kiedy nieco zbliżyli się do siebie, by posprzątać, szepnął jej na ucho ,,Dobra robota, wspólniczko''. Zagryzła wargę, powstrzymując kolejny uśmiech, a jednocześnie czując przyjemny dreszcz spowodowany jego pociągającym głosem. Oczywiście zaraz zganiła się za ten przymiotnik. Głos Dracona nie był pociągający!
- Widzę, że dobrze ci się pracowało- zauważył Ron z podejrzliwym błyskiem w oku, gdy wlekli się na transmutację- Jesteś szczęśliwa.
Hermiona zarumieniła się delikatnie, ale nie pozwoliła mu zobaczyć swojego zmieszania. Sama nie do końca je pojmowała.
- Udało nam się, to znaczy mi, zdobyć kilka punktów dla naszego domu. To chyba dobrze, nie?
- Tak, ale...ty się do niego śmiałaś!
Dziewczyna zerknęła na jego twarz i zobaczyła na niej oznaki zazdrości. I wtem naszła ją myśl, że Draco jest...przystojniejszy. Taka była prawda. Wolała jego aksamitne, jasne włosy i tajemnicze oczy od rudej czupryny i piegów. W Ronie widziała tylko przyjaciela i nie mogła nic na to poradzić.
- Na pewno się nie śmiałam od niego-odpowiedziała, siląc się na lekki ton- Co najwyżej do siebie.
- A jak wyjaśnisz fakt, że coś ci powiedział na ucho?
- Po prostu powiedział, że za bardzo się tym podniecam. No wiesz, zawsze taki jest. I skończ z tymi podejrzeniami!
- Dobra, przepraszam.
Hermiona źle się czuła, okłamując przyjaciela, ale nie mogła przecież wyznać, że zaczyna lubić Dracona. Sama nie chciała tak myśleć, lecz cóż można poradzić na decyzje swojego serca?

 

Draco przez te kilka tygodni naprawdę uwierzył, że jednak jest jakaś nadzieja, że jego życie nie jest do końca opętane przez zło, że wciąż może czuć radość. Ta dziwna znajomość z Hermioną uspokajała jego serce, dawała złudne szczęście.
Ale ciemność dobijała się do drzwi jego duszy i wąskie pasmo chwilowego ciepła nie mogło go przed nią ochronić.
W pewien listopadowy dzień chłopaka obudził szelest skrzydeł. Otworzył oczy i zobaczył przed sobą białą sowę z listem w dziobie. Niepewnie wziął i otworzył wiadomość, podczas gdy sowa wyleciała cicho z dormitorium, pewnie, by poszukać czegoś do jedzenia.

 

Drogi Draconie,
Jak się czujesz na szóstym roku? Czy dobrze się sprawujesz? I czy podjąłeś już decyzję? Nie chcę Cię poganiać, każdy ma prawo do namysłu, ale Czarny Pan się niecierpliwi. Chce Cię mieć w swoich szeregach i jak także wyrażam nadzieję, że pójdziesz w moje ślady. Więc zwracam się do ciebie z prośbą ustalenia Twojego ostatecznego stanowiska w tej sprawie. Decyzja nie jest łatwa, zdaję sobie z tego sprawę, ale pomyśl, ile korzyści na tym zyskasz i jak pomożesz rodzinie.
Czarny Pan powiedział, że masz czas do końca tego roku. Mam nadzieję, że wybierzesz mądrze.
Czekamy na twoją odpowiedź.
Ojciec i Matka


Draco westchnął i miał ochotę cisnąć tym papierem za okno. Niepokój, który dręczył go podczas wakacji, wrócił. Znów czuł się osaczony i zagubiony.  
Wyszedł z łóżka, narzucił na siebie szatę szkolną, wyciągnął czystą kartkę i trzęsącymi się rękami odpisał.

 

Kochani Rodzice,
Czuję się dobrze. Mam wiele pracy, ale daję radę. 
Przyznam szczerze, że nadal nie podjąłem decyzji, ale często myślę o tej sprawie. Pod koniec roku z pewnością dam Wam znać.
Pozdrawiam,
Wasz syn Draco

 

Tylko tyle mógł napisać. Bo cóż innego mu wypadało? Że się boi, że nie chce, że ma dość? Nie tego oczekiwał ojciec.
Chłopak włożył list do koperty i smętnie ruszył do sowiarni. Było jeszcze dość wcześnie, cały zamek dopiero się budził ze snu, ale to tym lepiej. Przynajmniej nikt mu nie stanie na drodze.
Draco wszedł do sowiarni, przywiązał list do nóżki pierwszej lepszej sowy i szepnął ,,Dwór Malfoy'ów''. Na te słowa ptak wzbił się w powietrze i zniknął za oknem. Blondyn spojrzał w tę stronę, oglądając kłębiące się na niebie czarne chmury. Zanosiło się na burzę.
- Ty na serio mnie nie widzisz?
Obrócił się jak oparzony w kierunku tego głosu i ujrzał Hermionę. Dziewczyna siedziała, opierając się o ścianę i trzymała na kolanach papier. Jedna z rąk dzierżyła pióro.
- Skąd się tu wzięłaś?- zapytał, kryjąc zaskoczenie.
- Byłam tutaj przez cały czas, tylko mnie nie zauważyłeś, bo się…zamyśliłeś –uśmiechnęła się, a on skierował oczy na jej list.
- Nie wysyłasz?
- Właśnie skończyłam go pisać. Zrobiłabym to w dormitorium, ale Parvati i Lavender drą o siebie koty od rana i nie mogłam się skupić.
- Aha.
Wielkie przygnębienie, które przyniósł ze sobą list ojca, nie mogła przegonić nawet ta dziewczyna. Draco chciał wrócić do siebie, zamknąć oczy i cierpieć w milczeniu, więc skierował się w stronę wyjścia z sowiarni.
- Wszystko z tobą w porządku?- usłyszał głos Hermiony. A więc wyczuła, że jest smutny, choć jego twarz tego nie zdradzała. Zatrzymał się i spojrzał na nią.
- Tak.
- Wiesz-podniosła się z ziemi i zrobiła kilka kroków w jego stronę. Jej mina wyrażała...zmartwienie- może mogłabym ci pomóc.
Chłopak prychnął sarkastycznie.
- Raczej nie.
- Dlaczego taki jesteś? Wiem, że coś cię gnębi, ale skoro nie chcesz pomocy, to radź sobie sam!- w oczach dziewczyny pojawiły się iskierki gniewu, na co znów prychnął.
- Nie udawaj, że ci zależy.
- Ja wcale nie udaję! Och, ale ty jesteś irytujący!
- I nawzajem.
Wpatrywali się chwilę w siebie. Jej czekoladowe oczy płonęły, a jego szare ociekały chłodem. Mieli ochotę rzucić na siebie klątwy, ale równocześnie pragnęli utonąć w swoich ramionach. Ich serca były wypełnione sprzecznymi uczuciami.
A potem spojrzenie Dracona powędrowało do okna.
- Chodzi o mojego ojca- wyznał. Hermiona uniosła brew w wyrazie zdziwienia, ale wskazała ręką, by usiedli na schodach, prowadzących na wyższe poziomy sowiarni. Gdy to zrobili, dziewczyna popatrzyła na niego zachęcająco.
- On...za dużo ode mnie wymaga- wyznał blondyn. Pierwsze słowa przyszły mu z trudnością, ale kiedy widział jej szczerze zaniepokojoną minę, wszystko swobodnie wylało się z niego-Narzuca mi swoje głupie poglądy, wpaja siłą rzeczy, których nie chcę, niszczy mi całe życie...Można powiedzieć, że traktuje mnie jak rzecz. Jestem mu potrzebny jako maskotka rodziny, a nie jako syn. Nie kocha mnie!
- A ty jego?- spytała cicho. Zacisnął pięści.
- Już dawno przestałem.
- Ale...to twój ojciec. Przykro mi, jednak kochanie kogoś nie ma nic wspólnego z uczuciami tej drugiej osoby- spojrzał na nią jak na wariatkę, więc kontynuowała- Chodzi mi o miłość jednostronną, bezwarunkową.
- Wierzysz w coś takiego? Zresztą, nieważne. Mogę go nie nienawidzić, ale on i tak będzie mi uprzykrzał życie! I nigdy się od niego nie uwolnię...
- Draco czy on...cię kiedyś skrzywdził?
Chłopak nie odpowiedział, ale jego spuszczona głowa mówiła sama za siebie. Drgnął lekko, gdy dziewczyna położyła mu dłoń na nadgarstku. Zrobiła to już kilka tygodni temu, ale teraz wyraźnie czuł, że chce go pocieszyć.
- Przykro mi- szepnęła. Draco, wiedziony impulsem, położył głowę na ramieniu. Usłyszał coraz silniejsze dudnienie jej serca, ale prócz zaskoczenia nie okazywała żadnych oznak niezadowolenia. Przeciwnie, przechyliła delikatnie głowę, by być bliżej niego.  Czyżby jednak ich przyjaźń nie zgasła?
To było przyjemne i krzepiące. Siedzieli chwilę, otuleni własnym ciepłem, ale Draco w końcu oprzytomniał. Przytula się do Granger?! Co by powiedział ojciec?
Odsunął się od niej tak szybko, że aż się zachwiała. Posłała mu niemile zdumione spojrzenie, a on wstał.
- Zasiedzieliśmy się- wyjaśnił- Zaraz będzie śniadanie. I Pansy na mnie czeka.
- O, jasne- również się podniosła, ukrywając gniew- Ron na mnie też.
Kiwnął głową i razem wyszli z sowiarni. Panowało miedzy nimi napięte milczenie, ale przy wejściu do Wielkiej Sali Hermiona się odezwała:
- Mam nadzieję, że choć trochę ci pomogłam.
- Niewiele, ale zawsze.
Draco otworzył drzwi i wszedł przez nie do sali, nie przepuszczając jej jako pierwszej. Rozumiała, że zamierzał zachować pozory. Że nie chciał, by ktoś dowiedział się, iż spędzili ze sobą trochę czasu, że nawet się do siebie przytulili! Cóż, taki już był. I jak na złość zaczynał jej się tym coraz bardziej podobać.

 

1 komentarz:

  1. Sevi ale tak naprawdę Basia21 stycznia 2014 18:01

    Ja totalnie nie rozumiem jak ten blog może mieć tak mało komentarzy!
    natropiepottera.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy