Draco stał przed lustrem i przymierzał nową szatę. Leżała na
nim idealnie, a atramentowy materiał podkreślał jego jasną cerę i włosy. Chciał
się uśmiechnąć do siebie, ale jego usta wykrzywiły się tylko w dziwnym
grymasie. Od dawna nie odczuwał wesołości, jego szare oczy wciąż skrywały
przygnębienie, wydawało mu się, że beztroskie lata skończyły się wieki temu.
Powodem tego stanu był oczywiście ojciec. Ojciec i jego
okropne poglądy na temat właściwej strony. Czarny Pan rósł w siłę. Odzyskał
ciało, zebrał zwolenników, a cała Anglia przed nim drżała. Pan Malfoy popierał
tego czarnoksiężnika i chciał, żeby teraz jego syn zrobił to samo. Przyłączył
się do śmierciożerców, zajął się czarną magią i siał zło. Dodatkowo Draco był
nadzieją Lucjusza na wkupienie się w łaski Czarnego Pana, po ostatniej klęsce w
Ministerstwie.
Ale Draco nie był pewien czy chce stanąć po stronie Czarnego
Pana. Większość pewnie posądziłaby go o to piorunem, ale on pod tą zimną paską
skrywał naturę porządnego człowieka, który stronił od zła.
Nieprawda. Po prostu jesteś tchórzem, Malfoy- szepnął mi
głos w głowie- Bojąc się ciemności okazujesz słabość. A rodzina na ciebie
liczy.
Draco westchnął i bezradnie usiadł na łóżku. Już sam nie
wiedział co słuszne...Chciał wreszcie znaleźć się na dworcu i pojechać do
szkoły, gdzie mógłby się odprężyć...
W tej chwili do pokoju weszła jego matka. Z wdziękiem zajęła
miejsce obok niego, a on szybko przywołał na twarz pewność siebie.
- Spakowałeś się już?- spytała z lekkim uśmiechem, który
wyrażał miłość do syna.
- Tak, muszę jeszcze tylko włożyć tą szatę.
- Podoba ci się?
- Jest piękna.
Jej zielone oczy spojrzały na niego uważnie, a on poczuł się
niezręcznie.
- Draconie. Ja...nie chcę cię naciskać, sam decydujesz o
sobie, ale zastanów się przez te pół roku, co mógłbyś osiągnąć u boku Czarnego
Pana. Twój tata mocno liczy na to, że na Święta zostaniesz śmierciożercą.
Chłopak omal się nie wzdrygnął. Kobieta to wyczuła i
położyła mu dłoń na ramieniu.
- Wiem, że jesteś młody, ale pomyśl na tym, dobrze?
- Dobrze, mamo.
Hermiona patrzyła z współczuciem na żegnające się rodziny. W
ich uściskach kryła się troska i wielki niepokój. Na peronie nie słychać było
już radosnych okrzyków, jakie zawsze towarzyszyły wchodzeniu do pociągu. Teraz
nad czarodziejami wisiał strach.
Wszystko się zmieniło.
Ucałowała czule swoich rodziców i weszła do pojazdu. Przepchała
się przez grupkę dzieci, rozglądając się za przyjaciółmi. Zobaczyła w jednym z
ostatnich przedziałów rudą czuprynę i chciała iść w tamtym kierunku, ale
niespodziewanie drogę zastąpił jej Malfoy. Przez sekundę mierzyli się wzrokiem.
Hermiona oceniła, że chłopak podrósł przez dwa miesiące wakacji, a jego twarz
nabrała jakby męskich rysów. Miała za zębami jakąś wredną uwagę, ale jakoś nie
chciała jej przejść przez gardło. Ile oni mają lat?!
Postanowiła więc, że po prostu go wyminie z uniesioną głową.
Jednak widocznie on myślał podobnie i obydwoje ruszyli się w tym samym momencie
i w tym samym kierunku. Hermiona z frustracją zrobiła krok w lewo, a on w prawo
i znów nie mogli się wyminąć. Kąciki ust chłopaka uniosły się lekko do góry, a
ona odpowiedziała na to delikatnym uśmiechem, zadziwiając samą siebie.
I w tej chwili Draco się odsunął, przepuszczając ją jako
pierwszą. Ta jego uprzejmość była zastanawiająca, ale Hermiona z niej
skorzystała, idąc dalej.
Malfoy się do niej uśmiechnął, a ona do niego? Świat
naprawdę stanął na głowie!
Weszła do przedziału, w którym siedzieli już Ron, Harry i
Ginny. I oni zmienili się nieco od zeszłego roku, zmizernieli i spoważnieli.
Przytuliła całą trójkę na powitanie, choć zauważyła, że ciało Rona dziwnie się
spina pod jej dotykiem. Puściła go więc znacznie szybciej niż resztę przyjaciół.
- Jak minęły wakacje?- spytała, zajmując miejsce pod oknem.
Bagaż włożyła pod siedzenia, a rudego kota Krzywołapa ułożyła sobie na
kolanach.
- Normalnie. Ale ludzie się boją- mruknął Ron, patrząc
posępnie w okno.
- Na peronie było znacznie mniej osób niż zawsze. Całe
szczęście, że mama nas wypuściła do szkoły- dodała Ginny i zaraz się
uśmiechnęła- Oczywiście dzięki mojej interwencji.
- Nie wątpię- brązowowłosa przeniosła spojrzenie na zielonookiego
A jak ty się czujesz, Harry?
- W porządku- czarnowłosy nagle się uśmiechnął- Cieszę się,
że jestem tu z wami.
- My też- Hermiona poklepała go po ramieniu, a potem
wyciągnęła z torby grubą książkę. Wlepiła oczy w jej treść, a ręką głaskała
kota.
Malfoy ją przepuścił i się uśmiechnął...Do niej, szlamy i
wroga! Ta myśl napawała ją dziwną ekscytacją.
Zastanawianie się nad zmianą postawy Dracona nie było jej
jedynym problemem. Czuła na sobie wzrok Rona, który nie był chyba tak niewinny
jak kiedyś. Poczuła, że się rumieni i szybko skupiła uwagę na literach.
Niezły początek roku.
Draco właśnie przerzucał kolejną stronę książki, gdy ktoś
przytulił się do niego. Po ciemnych włosach poznał Pansy. Nie odsunął się, ale
nie odwzajemnił gestu. Ta dziewczyna była fajna i ładna, ale nigdy do niej nic
nie czuł. Schlebiało mu jej zachowanie, jednak miał nadzieję, że Ślizgonka
szybko oprzytomnieje i znajdzie sobie kogoś innego. Nie miał głowy do miłości.
Zresztą, to była głupota. Rodzice i tak za parę lat znajdą mu żonę, z którą
będzie musiał wziąć ślub. Jaki sens ma się zakochiwanie w kimś innym?
Nagle poczuł, że dziewczyna delikatnie odsuwa mu rękaw z lewej
ręki. Spojrzał na nią z lekką irytacją, a ona zaczerwieniła się.
- Przepraszam, Draco, ja tylko...
- Sprawdzałaś, czy mam mroczny znak, tak?
Spuściła wzrok i kiwnęła niechętnie głową. Grabbe i Goyle
też wlepili w niego oczy z zaciekawieniem.
- No więc nie mam. Jeszcze- uściślił, krzywiąc się w duchu.
- A chcesz?- spytała Pansy.
- Jeszcze nie wiem- po tych słowach wrócił do czytania,
starając się ignorować głowę dziewczyny na swoim ramieniu.
Uczta Powitalna była pyszna jak zwykle, choć gwar i radość wydawały
się jakby przyćmione. Dumbledore wygłosił długą przemowę o nadziei i trzymaniu
się razem.
Draco uśmiechał się ironicznie, słysząc te puste słowa. W
głębi duszy podziwiał tego starca za mądrość i siłę, ale nie zgadzał się z
wypowiadanymi przez niego poglądami. Jak można mówić o nadziei, skoro nigdy jej
nie było? Jak zgoda między domami może przeszkodzić największemu czarownikowi?
Jak można nie widzieć tej napierającej zewsząd ciemności?
Dla innych to takie proste. Wierzyć, że dobro zwycięży. Ale
sytuacja chłopaka była znacznie gorsza i utrudniała mu takie optymistyczne
myślenie.
Spojrzał na stół Gryfonów, którzy słuchali z przejęciem słów
dyrektora. Jego wzrok na dłużej zatrzymał się na Granger. Na jej twarzy
malowała się powaga i nawet stąd widział iskry, błyskające z jej oczu.
Wyglądała teraz niesamowicie...ładnie. Ogółem przez wakacje jej wygląd zmienił
się na lepsze, teraz emanowała kobiecością i wdziękiem.
Draco pokręcił głową, wyrzucając z umysłu obraz
brązowowłosej. Nie było sensu o niej myśleć. Chyba, że w najskrytszych snach.
To było piękne... Cudowne. Kocham Twój blog!!
OdpowiedzUsuńnatropiepottera.bloog.pl
Ojej *-* super
OdpowiedzUsuńJ.M.M.