W październiku odbył się pierwszy mecz między Gryfonami, a
Ślizgonami. Odkąd Hermiona sięgała pamięcią co roku w pierwszych rozgrywkach
brali udział zawodnicy domu lwa i węża. Dlaczego? By zapewnić sensację i
zwiększyć publiczność? Fakt jest faktem, że żaden mecz nie przyciągał tak
bardzo jak ten pomiędzy dwoma zwaśnionymi domami. Powietrze na boisku wydawało
się niemal naszpikowane napięciem.
Hermiona usiadła wygodnie na trybunach i otuliła się
szalikiem, gdyż znad jeziora ciągnął zimny wiatr. Przyszła tu tylko wyłącznie
po to, by zobaczyć jak się sprawuje Ron w roli obrońcy, jednak nie mogła
uniknąć patrzenia na Malfoya, który był... świetnym graczem. Śmigał z kaflem po
całym boisku i Hermiona przyłapała się na tym, że patrzy na jego sylwetkę z
zafascynowaniem. Czy od dziecka był taki dobry w Quidditcha? Czy trenował dużo,
by osiągnąć taki efekt? A może nauczył się tego dopiero w szkole?
To bez znaczenia- pomyślała Hermiona i pewnie zaraz
stoczyłaby walkę sama z sobą, gdyby nie akcja na boisku. Malfoy był rozpędzony
i leciał prosto do pętli. Inni zawodnicy próbowali odebrać mu kafla, ale
zgrabnie ich wyminął, kierując się w stronę Rona, który nerwowo latał od pętli
do pętli, szykując się na strzał. Blondyn rzeczywiście rzucił piłkę, rudzielec
chciał ją obronić, ale nie był wystarczająco szybki i Ślizgoni zdobyli gola.
Zielona część publiczności zaklaskała, ale po chwili to samo zrobiła czerwona,
gdyż Harry złapał znicza. Podliczono punkty i ogłoszono wygraną...domu węża.
Zdobili tylko trzy punkty więcej. Teraz Ślizgoni wiwatowali na całego, a na
twarzach Gryfonów pojawił się smutek. Hermiona miała mieszane uczucia, ale
oczywiście została lojalna swojemu domowi, więc też westchnęła ciężko.
Draco był szczęśliwy. Radość promieniowała w jego sercu i
pomogła mu na chwilę zapomnieć o troskach. Z uśmiechem zniżył lot swojej
miotły, ale nagle pokusiło go zerknąć na trybuny, a dokładniej na Hermionę.
Wyglądała na przygnębioną, ale, co dziwne, też go obserwowała. Ich spojrzenia
się spotkały. Uśmiech nie zniknął z twarzy chłopaka, więc wydawać by się mogło,
że był skierowany do niej. Kąciki jej ust też uniosły się w górę, jakby chciała
go pochwalić. Było to tak niesamowite, że omal nie zderzył się z ziemią, gdyby
w porę się nie opanował. Zsiadł z miotły, wyrównał oddech i spojrzał na nią
jeszcze raz. Wstała już z trybun, ale nie obróciła już ku niemu głowy.
Co to właściwie było? Chwila zapomnienia?- zastanawiał się zezłoszczony
Draco, idąc do szatni. Przebrał się w normalny strój, słysząc wiele pochwał,
które sprawiły mu więcej bólu niż radości.
Chciałby w przyszłości zostać graczem Quidditcha...Graczem
Quidditcha, a nie śmierciożercą...Jednak los zazwyczaj nie jest łaskawy.
Wrócił do zamku i postanowił od razu iść na obiad. Niech
inni Ślizgoni się cieszą wygraną. On nie miał czego świętować.
Szedł korytarzem zamyślony i nagle wpadł na kogoś na rogu.
Poszkodowanym okazał się ten Weasley, który wyglądał na wkurzonego już bez tego
wypadku.
- Jak łazisz!- warknął. Draco uśmiechnął się kpiąco, czując
jak na twarz znów wpełza mu chłodna maska. Maska zła, jakie skrywał w sobie i
jakie ojciec kazał mu pielęgnować.
- Używaj czasem oczu, Wieprzleju- odgryzł się, a gniew w
oczach chłopaka go usatysfakcjonował. Chciał, żeby ktoś też tak cierpiał jak
on.
Jednak nie docenił rudzielca. Ten niespodziewanie ruszył na
niego i przycisnął do ściany. Wyglądał trochę jak obłąkany, chyba nadal nie
otrząsnął się po przegranej. Draco próbował sięgnąć po swoją różdżkę z
kieszeni, ale Weasley zablokował mu obie ręce.
- Słuchaj, ty gnoju, odwal się od mojego życia!- zawołał.
Blondyn nadal się szarpał, jednak złość dodawała przeciwnikowi siły- Przez
ciebie przegrałem i straciłem uznanie!
- Moja wina, że jesteś taką ofiarą?
- Zamknij się, Malfoy, zamknij się, bo jak robnę zaklęciem,
to twoja trollowata matka cię nie pozna!
O nie. Mógł obrażać Dracona do woli, i tak miał to gdzieś,
ale niech jego matkę zostawi w spokoju. To jedyna osoba, na której mu teraz
zależało!
Chłopak poczuł w sobie nową siłę i odepchnął mocno Rona. Ten
się zachwiał, śmiejąc się przy tym pogardliwie.
- Kurczę, Malfoy, ty jednak masz uczucia! Myślałem, że inni
nic cię nie obchodzą, a tu jednak wzruszyłeś się na wzmiankę o matce. Jesteś
słaby i głupi! Jak myślisz, twoja matka chce mieć syna słabeusza? Sama zresztą
nie jest lepsza...
- Stul pysk!- Draco zamachał się i uderzył pięścią w
policzek rudzielca, który jęknął i upadł na kamienną posadzkę. Blondyn już
szedł ku niemu, mając kilka ciekawych zaklęć w zanadrzu.
- Malfoy!- przez ten gniew i chęć zemsty przebił się jakiś
delikatny głos, jednak chłopak nie pozwolił mu przerwać jego porachunków.
Ponownie uniósł pięść, ciesząc się strachem na twarzy Weasley'a.
- Zostaw go! Malfoy! Draco!- czyjaś ręka chwyciła go za
nadgarstek i lekko szarpnęła, a on nie stawiał oporu. Zmusił się, by spojrzeć w
te zaniepokojone, czekoladowe oczy.
Hermiona.
Brązowowłosa
dziewczynka lepiła wieżę do nowego zamku z piasku. Chłopiec jej pomagał, ale
nagle zamarł. Brązowowłosa obejrzała się i ujrzała na placu zabaw chłopca o
ciemnych włosach, patrzącego na nich wyzywająco.
- Kojarzę
cię- powiedział z wrednym uśmieszkiem, wskazując palcem na blondyna- Mieszkasz
u tej starej wiedźmy...
- Nie
obrażaj mojej babci!- Draco wściekł się i ruszył w stronę chłopca, który
wystraszył się tym nagłym wybuchem i uciekł z placu zabaw. Hermiona
przytrzymywała przyjaciela, by nie pobiegł za nim.
- Draco,
przestań, zostaw tego głupka w spokoju!- prosiła, aż w końcu uległ jej głosowi.
W jego szarych oczach pojawił się smutek.
-
On...żartuje z mojej babci, mówi, że jest wiedźmą...
- Nie
wierz mu. Twoja babcia to wspaniała kobieta, a on ma coś nie po kolei w głowie.
Uśmiechnął
się do niej z wdzięcznością, a ona przytuliła go dla pocieszenia.
To wspomnienie go zaskoczyło. Czy to możliwe, że Hermiona
drugi raz wyciąga go z kłopotów? Na twarzy dziewczyny też widać było lekki szok
i irytację. Nadal trzymała go ciepłymi dłońmi i obserwowała uważnie. Westchnął
i chciał przeprosić, ale zaraz ugryzł się w język. Gdzie podziała się ta maska?
- Nie musiałaś się wtrącać- mruknął zamiast tego.
- Przepraszam cię bardzo, ale nie pobijesz mojego
przyjaciela. Nie pozwolę na to.
Byli dla siebie teraz tacy obcy...Kiedyś to ona by broniła
jego. Teraz miejsce Dracona zajął Ron. Okropne, że przyjaźń tak się rozpada.
- Jeśli będę chciał to zrobić, nie dasz rady mi
przeszkodzić- oparł z wyższością, a ona zmrużyła oczy i puściła jego rękę,
bowiem uznała, że już się uspokoił. Podeszła więc do Rona i zaczęła oglądać
jego policzek, a którym widniał czerwony okrąg-ślad po uderzeniu.
- Wszystko w porządku?- zapytała z troską, dotykając
delikatnie jego rany. Uśmiechnął się.
- Tak, przepraszam, nie powinienem wdawać się w takie bójki,
poniosło mnie...
- No ja myślę. Chodź, wracamy do naszej wieży.
Draco patrzył jak Hermiona pomaga wstawać rudzielcowi i jak
ten patrzy na nią z podziwem. Sprawiło mu to ból. Nie sądził, że szlama będzie
w stanie zadać mu cierpienie. Ale tak było. Gdy widział jak ona obejmuje,
dotyka i uśmiecha się do kogoś innego, coś mu mroziło serce i moczyło oczy.
Dziewczynka
i chłopiec trzymają się za rękę i idą przez zieloną łąkę...
Chłopiec
przewraca dziewczynkę na ziemię i z uśmiechem pomaga jej się podnieść...
Dziewczynka
rzeźbi na drzewie ich inicjały i zapewnia, że będą razem na zawsze...
Tak, dobre sobie.
Draco obrócił się na pięcie i zapragnął stąd uciec. Nie
chciał tych wspomnień, nie chciał widzieć jej tak blisko siebie, nie chciał
słyszeć echa swojej dawnej przyjaźni...Niemal biegł przez korytarze, a jego
szare oczy przykrywała tafla łez. Nie myślał racjonalnie, chciał jedynie jakoś
ulżyć bólowi...Jak mógł dopuścić do zerwania więzi między nim a Hermioną? To
taka wspaniała osoba, dlaczego ją odtrącił i zranił? Teraz już za późno, by
cokolwiek zmienić, ona go znienawidziła, sam sprowadził na siebie
zgubę...Pozostał mu tylko płacz i wspomnienia.
Odszedł. Znowu. Jakie to do niego podobnie, po prostu uciec.
Ale czego się spodziewała? Że przemówi do niego i stopi ten
lód w sercu chłopaka? Przecież to Malfoy.
Hermiona zaprowadziła Rona do pokoju wspólnego, gdzie
panowała ponura atmosfera. Harry posłał im zdumione spojrzenie.
- Bił się z Malfoyem- wyjaśniła brązowowłosa.
- I prawie mi się
udało wygrać...- chwalił się Ron, ale ona się tylko uśmiechnęła. Chciała
usiąść obok swoich przyjaciół i wytłumaczyć im, że na Quidditchu świat się nie
kończy, ale nagle stwierdziła, że chce być sama. Skłamała więc, że jest
zmęczona i wróciła do dormitorium, kładając się na swoim łóżku. Mimowolnie
myślała o Malfoyu, o tych wszystkich chwilach, które ze sobą spędzili jako
dzieci. Czy kiedyś wreszcie zapomni? Dla niego to nic nie znaczy, dlaczego więc
ona ma to rozpamiętywać? To nie w porządku! Żeby przestać, musiałaby zapomnieć...
I nagle pomyślała o zaklęciu wymazywania pamięci. Można w
ten sposób usunąć smutne wspomnienia. A ona tego właśnie chciała, żyć bez
zniewolenia łańcuchem przeszłości.
Wyciągnęła niepewnie różdżkę i przyłożyła ją sobie do głowy.
Słyszała dudnienie swojego serca i myśli, które zaczęły układać się w formułkę
zaklęcia.
Obliviate. To było rozwiązanie.
Draco wpatrywał się w płomienie i nabierał coraz większego
przekonania, że musi rzucić na siebie to zaklęcie. Wtedy zapomni o tym dziwnym
uczuciu, którym darzył Hermionę i znów będzie dla niego tylko szlamą. A jej
widok nie będzie go tak ranić.
- Draco, poświętuj z nami- Pansy nachyliła się nad nim z
uśmiechem.
- Chyba się położę.
- Dlaczego? Jesteś jakiś nieobecny, a przecież to dzięki
tobie wygraliśmy- jej twarz była już niepokojąco blisko jego, więc uśmiechnął
się sztucznie i odsunął ją od siebie delikatnie.
- Jestem zmęczony. Daj mi godzinkę.
- Jak chcesz.
W jej głosie słyszał małą urazę, ale nie przejmował się tym.
Wspiął się do swojego dormitorium, jak zwykle mrocznego i posępnego i skierował
swoją różdżkę na siebie.
To koniec. Opuść moją głowę, Hermiono.
Nie! Nie proszę tylko nie to! Oni nie mogą wymazać siebie nawzajem z pamięci!!!
OdpowiedzUsuńnatropiepottera.bloog.pl
To takie smutne kiedy przyjazn sie rozpada...swietny blog bardzo mnie zainteresowal. Jesli chcesz wejdz na moj Draco i Hermiona-skrywane uczucie
OdpowiedzUsuń