INFORMACJA



Zapraszam was do siebie na Facebooku :)

NOWE OPOWIADANIE, ZAPRASZAM :)

niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 10: KLucz do twojego serca


Na łące siedziała dwójka dzieci. Dziewczynka przysunęła się trochę bliżej swojego kolegi i położyła głowę na jego ramieniu. Ten uśmiechnął się, dalej wpatrując się w błękitne niebo. Cieszyli się sobą bez słów.
Nagle dziewczynka uniosła wzrok na młodą kobietę, stojącą kilka metrów dalej ze smutną miną.
- Chcesz to zniszczyć?- zapytała dziecinnym głosikiem- Naprawdę chcesz zapomnieć o Draconie?
- Ty...nie rozumiesz! Nie jest już tak prosto jak kiedyś, ja chcę po prostu się uwlonić!- zawołała brązowowłosa kobieta. Dziewczynka chwyciła rękę chłopca, który dalej wydawał się bujać w obłokach.
- A czemu myślisz, że on cię nienawidzi?- zapytała. Kobieta wydawała sie oburzona tymi słowami.
- Bo tak jest!
- Mylisz się. Nie rób tego, nie zabieraj sobie najpiękniejszych wspomnień...
Hermiona z głuchym jękiem osunęła się na podłogę dormitorium. Po jej policzkach ściekały łzy. Nic nie mogła poradzić, posłuchała rady siebie z przeszłości. Nie usunęła tych wspomnień, nie mogła.
Jej różdżka upadła na ziemię.

 

Nie mógł.
Draco też roztrzęsiony opierał się o łóżko, dysząc ciężko. Przemówiło do niego jego własne wspomnienie i powiedziało, żeby tego nie robił. A on był tak cholernie słaby, że posłuchał, tym samym skazując się na dalsze cierpienia.
Nagle drzwi się otworzyły i stanęła w nich Pansy. Nie ukrywała zaskoczenia, widząc blondyna na ziemi. Całe szczęście, że chłopak zdążył ukryć rozpacz, zamknął ją w sobie, niczym dziką bestię w klatce.
- Wszystko w porządku?- zapytała, podchodząc bliżej. Machnął ręką.
- Po co tu przyszłaś?
- Chciałam zobaczyć jak się miewasz. Nudno jest na dole bez ciebie.
- Chcę być sam.
- Wiesz...-zagryzła wargę- Ostatnio oddalamy się od siebie. Zależy mi na tobie, ale ty zachowujesz się jakbyś myślał zupełnie o czymś innym. Albo o kimś innym. Mam rację?
- Nie, po prostu przeżywam trudny okres w życiu.
Zmrużyła oczy, nie dając się zwieść jego lekkiemu tonowi. Jedyne, na czym się znała, to na chłopakach i musiała wyczuć albo zobaczyć coś w oczach Dracona.
- Jesteś pewien?
- Tak. Mógłbym zostać sam?
- W porządku- Pansy wyszła, ale nie podobało mu się jej spojrzenie. Ona coś knuła.

 

Hermiona ledwo się trzymała, stojąc tak blisko Dracona. Jak zwykle panowało między nimi milczenie i każde zajmowało się swoją robotą, ale teraz za tą ciszą skrywało się coś więcej. Dziewczyna ledwo powstrzymywała drżenie rąk i była wzburzona swoją reakcją na jego obecność. On za to nie patrzył jej w oczy, nie zrobił tego ani razu przez całą lekcję. Nie chciał przypominać sobie tego dziwnego uczucia, które nim władało, gdy tylko widział jej czekladowe tęczówki.
Po dzwonku obydwoje zerwali się ze swoich miejsc i jako pierwsi ruszyli do wyjścia. Tam Malfoy lekko ją popchnął, chcąc przejść przez drzwi. Zacisnęła usta, patrząc za nim ze złością.
I wtem coś ją pchnęło w prawo, zaciągając w boczny korytarz lochów. W bladym świetle pochodni Hermiona ujrzała twarz Pansy Parkinson.W jej oczach błyskał gniew.
- Czego chcesz?- syknęła brązowowłosa.
- Odczep się od mojego Dracona!
- Co takiego? Ja nic do niego nie mam!
Czy to tylko głupie wymysły Ślizgonki, czy naprawdę tak widać, że między nami dzieje się coś dziwnego?- zastnawiała się Hermiona w głowie, usiłując siegnąć po różdżkę.
- Kłamiesz, szlamo, przystawiasz się do niego!
Dziewczynie udało się wyciągnąć różdżkę i skierowała ją na Pansy, która zaraz wyciągnęła swoją. Hermiona nie chciała walczyć, wiedziała, że to niemądre, ale nie miała wyboru.
Po chwili posypało się kilka różnokolorowych zaklęć. Obie dziewczyny pojedynkowały się zawzięcie, ale brązowowłosa wygyrywała. Kiedy jednak udało jej się rozbroić przeciwniczkę, ta niespodziewanie uderzyła ją w twarz. Hermiona była tak zaskoczona, że zachwiała się do tyłu i uderzyła o twardą ścianę. Pansy uśmiechnęła się triumfalnie.
- Zapamiętaj to sobie, szlamo- poprawiła ciemne włosy z dumą i odeszła.
Brązowowłosa przyłożyła sobie rękę do pulsującego bólem czoła, starając się uspokoić bicie serca. W myślach przeklinała Parkinson i miała nadzieję, że kiedyś jej się odpłaci.
Po chwili zebrała się w sobie, chwyciła porzuconą wcześniej torbę, otrzepała się i ruszyła ku schodom. Ponieważ jednak Pansy wymierzyła cios z wielką siłą, ból spowodował też mroczki przed oczami. Była już prawie przy końcu schodów, kiedy straciła równowagę i runęła z krzykiem w dół.
Hermiona czuła, że zaraz połamie sobie kości i że ogarnie ją ciemność. Ten ułamek sekundy, w którym spadała w pustkę napełnił ją strachem, więc ogromne było jej zdziwienie, gdy zamiast zimnej posadzki pod plecami czuła coś miękkiego, ciepłego i...żywego. Z zdezorientowaniem krzyknęła, obracając głowę na wszystkie strony aż zobaczyła przed sobą stalowe oczy.
- Uspokój się, trzymam cię!- usłyszała zniecierpliwiony głos Dracona. To jeszcze bardziej wyprowadziło ją z równowagi i wyrwała mu się.
- Tak się dziękuje?- zapytał, unosząc jedną brew w górę.
- Co ty tu robisz?
- Uznajmy, że przysłał mnie twój anioł, bym cię uratował.
- Nie wygłupiaj się- pomyślała, że mógł słyszeć tą wymianę zdań z Pansy i lekko się zaczerwieniła.
- A tak naprawdę zorientowałem się, że zapomniałem pióra z klasy i się wróciłem, a potem zobaczyłem ciebie spadającą i postanowiłem uratować od połamania.
- Aha. W takim razie...dziękuję- teraz jej poczliki były już całe czerwone, więc by odwrócić od nich uwagę chłopaka, założyła kosmyk włosów za ucho.
Uśmiechnął się dumnie, ale w jego oczach nie było pogardy.
- Do usług, Granger.
- Dlaczego zawsze używasz mojego nazwiska?- teraz była już tak zmieszana, że miała ochotę zakopać się pod ziemią- To znaczy, znamy się od tylu lat, nie sądzisz, że to głupie?
Był tym nieco zaskoczony i chwilę milczał, ale zaraz wzruszył ramionami.
- Może masz rację.
Pozwoliła sobie na lekki uśmiech i już chciała się obrócić, gdy jego dłoń niespodziewanie dotknęła jej czoła. Myślała, że poczuje ból, ale jego palce były delikane i przyjemnie chłodne.
- Co ci się tu stało? Nie miałaś tego podczas lekcji- zauważył. Szybko odepchnęła jego rękę i powstający fioletowy guz przykryła grzywką.
- Uderzyłam się o...coś.
- Boli?
- Trochę.
- To przez to straciłaś równowagę?
- Tak.
- To może pójdziesz do pani Pomfrey?
To nie był głupi pomysł. Tym bardziej, że guz piekł nieubłaganie.
- Chyba tak zrobię.
Kiwnął głową, a Hermiona ruszyła schodami w górę. Była już na korytarzu wyżej, gdy usłyszała kroki obok siebie. Zrobiła zdumioną minę, widząc Dracona obok siebie.
- A ty tu czego?- zapytała.
- Uznajmy, że nie chcę cię mieć na sumieniu.
- Chcesz się upewnić, że dojdę do skrzydła szpitalnego?
- Nie zaszkodzi.
Hermiona była wzruszona jego troską. Mówił to obojętnie, jakby po prostu się nudził, ale w jego oczach widziała autentyczny niepokój. Nie chciał, żeby coś jej się stało.
Po raz pierwszy od dawna w jego obecności poczuła ciepło i coś w rodzaju sympatii. Przez połowę drogi szli w milczeniu, a potem zagadnęła go o nowy eliksir, który muszą skończyć na następnej lekcji. Wymienieli się propozycjami, aż w końcu ustalili jak go zrobią. Potem ich rozmowa zeszła na profesora Slughorna. Hermiona szczerze się roześmiała, gdy Draco powiedział, że nauczyciel przypomina mu siwego morsa. Usta chłopaka też ułożyły się w uśmiechu, który nie znikał aż do dojścia do celu.
- Teraz chyba sobie poradzisz, co?- zapytał, gdy stanęli przed drzwiami skrzydła szpitalnego.
- Tak, dzięki.
Chwilę patrzyli się w swoje oczy, jakby ich serce chciały powiedzieć coś więcej niż rozum pozwalał, a potem Malfoy obrócił się.
- Do zobaczenia, Granger...Hermiono.
- Trzymaj się, Draco.
Draco. Jak bardzo lubiła wypowiadać to imię na głos.
Weszła z uśmiechem do skrzydła szpitalnego i pokazała pielęgniarce guz, a ta dała jej specjalną maść, która zmniejszyła ból i po godzinie Hermiona pozbyła się siniaka.

3 komentarze:

  1. Sevi ale tak naprawdę Basia21 stycznia 2014 17:37

    To było CUDOWNE.
    natropiepottera.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. lubiła wypowiadać jego imię na głos... tez bym lubiła ;-;

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo pobaja mi sie te wspomnienia z dziecinstwa i to jak za soba tesknia

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy